→ 5 → wspólna ucieczka.

148 11 43
                                    

Cartman czekając na swojego rycerza, który miał przynieść mu jego przyszłą żonę, denerwował się coraz bardziej z sekundy na sekundę. W jego głowie ciemnowłosy miał wrócić po zaledwie pięciu godzinach, a mijała już powoli dziesiąta. Nie wiedział co ma robić, czy wysłać ludzi i powierzyć królewski sekret jeszcze innym, czy czekać aż niebieskooki wróci.

Na myśl przyszło mu by rozkazać wyruszenie w tę samą podróż dla Księżniczki Kenny przy ochronie Paladyna Butters'a. Wiedział, że księżna uwielbia różnego rodzaju podróże mając przy boku blondyna, więc byłaby to dla niej tylko przyjemność. Jednak Eric nie wiedział czy ujawnianie takiej tajemnicy kolejnym osobom będzie dobrym pomysłem. Gdyby ożenił się z elficą, co myślał, że się stanie, najprawdopodobniej kazałby jej zakrywać uszy by nikt się nie dowiedział prawdy.

Rozmyślał długo o tym, niby miał gdzieś czy Stan przeżyje, czy też nie, ale chciał mieć przepiękną żonę. Podjął jednak decyzję, ale czy była ona słuszna? Nakazał jednemu z pobliskich rycerzy przyprowadzenia do niego jasnowłosych.

— Witaj królu, jak leci? — zaczęła jak zawsze luźno Kenny.

— Jak dobrze wiecie, dziesięć godzin temu wysłałem Stanley'a Marsh'a na misję. — wprowadził do tematu władca, na co dwójka skinęła głową na tak. — jest to misja porwania dla mnie żony, jednak jest jeden malutki szczególik.

— Jaki? — zapytała blondynka, która nawet nie była zdziwiona celem misji.

— Niewiasta, która będzie moją przyszłą żoną jest elfem. — księżniczka nawet nie powstrzymywała się od śmiechu. — Kenny!

— Chodzi o tego rudego księcia, który jest na zdjęciach w twoim pokoju? Jesteś niemożliwy.

— Kolejna! Przecież widać, że to kobieta. — dalej robił z siebie błazna Cartman.

— Nie chce waszej wysokości smucić czy co kolwiek innego, ale sam widziałem owe fotografie i też mogę śmiało stwierdzić, że widnieje na nich książę Kyle Broflovski. — wtrącił się Butters.

— Chwila, skąd wy wiecie o istnieniu elfów? Pewnie Stan wam wszystko wypaplał! Prawda?! Jak ja mogłem mu zaufać! — zezłościł się szatyn.

— Nic podobnego, ostatnio gdy z Kenny byliśmy na ran- znaczy się spacerze znaleźliśmy królestwo, a tam pełno szpiczasto-usznych! — wytłumaczył swojemu królowi.

— To było w sumie do przewidzenia. — powiedział Eric. — więc znacie drogę, tak?

— To chyba oczywiste. — odpowiedziała niebieskooka.

— To na co czekacie! Szukać mi Stan'a z niewiastą! — wydał rozkaz.

— No już, biegniemy. — odparła Kenny, złapała Butters'a za rękę i poszli.

Księżniczka nie była zbyt zadowolona z nakazanej wycieczki. Pierwszy raz wolałaby zrobić coś innego. Nie była dziś w humorze do takich rzeczy. Jedyne co ją cieszyło to, to, że będzie miała przy swoim boku Paladyna.

Dwójka nawet już się nie pakowała i z nikim nie żegnała, ich wzajemna obecność im wystarczała. Już kierowali się w stronę elfiego królestwa. Wiedzieli, że droga będzie długa, ale za to piękna.

Trzymając się za ręce spacerowali dość szybkim chodem do swojego celu. Szli już dobre półtorej godziny. Drogi do pokonania zostawało coraz mniej.

W tym samym czasie Stan, wraz z Kyle'em już szykowali się do ucieczki z znienawidzonego przez księcia miejsca.

— Jesteś pewny, że nikogo nie ma i nikt nas nie przyłapie? — dopytał ciemnowłosy.

→"Legenda" | style | south park - the stick of truth←Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz