Kyle szedł do przodu dumny z tego co robi. Elfi rycerz zobaczywszy go natychmiast staną na baczność i przyłożył dłoń do czoła. Patrzeli się na siebie przez chwilę.
- Książę Kyle, znalazł się pan! - powiedział uradowany.
- Nie było mnie jeden dzień, to naprawdę nie wiele. - zaśmiał się sucho. - proszę cię o opuszczenie tego miejsca, nikogo tu nie ma.
- Tak jest! - wykrzyczał i wyszedł szybkim krokiem z kawiarni.
- Szybko poszło. - zaskoczył się zielonooki, który sam nie myślał, że ma aż taką władzę.
Elf, który chciał przeszukiwać lokal, był wyjątkowo naiwny. Lubił służyć innym i wykonywać wszystko co mu rozkażą. Nie miał własnego życia, tylko żył, życiem innych. Dlatego też dla rudowłosego nie był to nawet wysiłek by go spłoszyć.
- Kyle! - podbiegł do niego Stan przytulając się do niego. - myślałem, że te kurwisko ci coś zrobi!
- Spokojnie, napewno by mi nic nie zrobili, jestem z rodziny królewskiej. - pocieszał go i oddał przytulasa.
- Tym bardziej ktoś mógłby ci coś zrobić, nie wiadomo czy twój ojciec nie wypuścił tutaj jakieś dzikich morderców ze swoich lochów.
- W sumie, to do niego podobne... - odparł.
- Ptaszynki moje, co teraz robimy? Te dziady łykają naszych jak pelikany. - wtrąciła się Kenny. - chyba nie będziemy stać i się przyglądać?
- Trzeba obmyśleć plan, a to łatwe nie będzie. - odrzekł paladyn.
- Myślę, że Kyle musiałby znowu wyjść, ale Stan mógłby się nam tu zsikać.
- To akurat śmieszne nie jest, on poświęca za nas życie!
- Dobrze już, trzeba pomyśleć trochę, zrobić burzę mózgów! - powiedziała księżniczka.
Każdy wziął po kawałku menu oraz ołówku. Pisali swoje pomysły na kartce by jeden nie przekrzykiwał drugiego. Nie mieli ich wiele, ale jakieś mieli. Niektóre były beznadziejne, a niektóre nawet sensowne. Wszyscy mieli nadzieję, że będą w stanie ułożyć, ze wspólnych pomysłów, dobry i chytry plan. Jedyne czego teraz chcieli to przechytrzenie elfów i uciekniecie od nich. Mieli ogromne szczęście mając u swojego boku księcia owych stworzeń. Skrycie wierzyli, że im się powiedzie.
Kartki z daniami zostały zapełnione pomysłami po brzegi. Mimo, że nie były duże, pomieściły właśnie tyle. Większość zapisanych zdań dotyczyło jedynego szpiczasto-usznego w ich gronie. Nie było co się dziwić, był on asem w rękawie swoich przyjaciół.
Nadszedł czas czytania po kolei swoich propozycji. Czytali zasadą kierunków zegara, zaczynając od księcia, a kończąc na siedzącym obok niego Stanley'u. Próbowali połączyć większość pomysłów i stworzyć plan. Trwało to długo, prawie nic nie przychodziło im do głowy. Na szczęście wymyślili coś sensownego.
Zaplanowali, że Stan, Kenny i Butters zostaną związani, niby przez elfa. Wyjdą wraz z Kyle'em na zewnątrz, a ten swoim wmówi, że zabiera ich do swojego królestwa, ponieważ się im przydadzą w dalszej walce. Rycerze są tępi i w to uwierzą. Brzmi jakby był beznadziejny, jednak to, że rudy jest synem ich władcy, który nakazał im zaatakowanie ludzi, mają duże szanse na powodzenie.
- Boje się trochę. - powiedział Butters.
- Tak jak każdy z nas. - dodał rycerz.
- Gotowi? - zapytał zielonooki podchodzący do nich z liną.
- Tak, miejmy to już za sobą. - odparł ciemnowłosy.
Rudowłosy podszedł do Stan'a i wyciągnął dłoń w jego stronę. Ten podał mu swoje ręce, a Kyle zaczął obowiązywać je sznurem tak by do siebie przylegały. Upewnił się czy nie zrobił tego za mocno i poszedł w stronę blondyna. Dalszą częścią tej samej liny zrobił to samo co z swoim przyjacielem. Na końcu została mu księżniczka, która sprzeciwiała się związaniu, nawet jeśli nie bylo to na serio. Ostatecznie udało się ją namówić. Również związał jej nadgarstki tym samym sznurem.
CZYTASZ
→"Legenda" | style | south park - the stick of truth←
FanficParę rzeczy jest zmienione dla wygody pisania, tak samo jak fabuły, więc jak znajdzie się jakiś przemądrzały człowiek, proszę nie pisać że to jest tak, a nie tak, ponieważ wiem o tym i pisze tak specjalnie. →→→→→→→→🌲←←←←←←←← W tym świecie elfy są l...