→ 4 → tajne przejście.

150 14 32
                                    

Z góry przepraszam że rozdział jest lipny, ale nie chciałam by akcja szła za szybko (chociaż i tak już tak jest), miłego czytania, mam nadzieję

🤍

Stan obudził się i zobaczył elfa leżącego głową na jego nogach. Po jakimś czasie poznał, że jest to "księżniczka", którą miał porwać.

Nie wiedział gdzie się znajduje i z jakiego powodu w ogóle tu jest. Chciał obudzić rudego jednak bał się, że drugi może mu coś zrobił. Może i pamiętał jak machali do siebie nawzajem ręką, ale to nie zmieniało faktu, że zielonooki go z kimś nie pomylił.

Miał chęć wstać by wyprostować nogi. Czuł jak bardzo bolały go plecy od twardego łóżka, które nawet nie wiadomo czy można było nazwać łóżkiem. Jedyne co mu zostało to czekanie aż rudzielec się obudzi.

W głowie wymyślał już scenariusze, które mogłyby się stać gdy elf wstanie. Niby istoty te w bajkach opowiadanych dla dzieci są milutkie i słodziutkie, ale jak Stan tylko dowiedział się o istnieniu szpiczasto-usznych miał złe intencje co do nich. Wiedział, że gdyby książę chciałby mu coś zrobić, zrobiłby to już dawno, a nie spał mu na nogach. Lecz dla niego nie miało to znaczenia. Jego zdaniem istoty spełniające życzenia chciały się go pozbyć i poprosili następcę tronu o pilnowanie go by, jak już wstanie i będzie wszystkiego świadomy, móc zabrać go na najróżniejsze tortury. 

Po niedługich paru minutach rudowłosy zaczął się lekko wiercić, co znaczyło, że niedługo mógłby się już obudzić. Ciemnowłosy w głębi serca bał się tego, ale w głowie ciągle se powtarzał, że jest odważnym i najważniejszym rycerzem jego króla. Jednak wmawianie sobie jednego zdania w kółko nic nie pomogło.

Dalej leżał z lekko schyloną głową patrząc na drugiego. Wyglądał niewinnie, tak jakby nie chciał mu nic zrobić, co było prawdą, której Marsh nie znał. Stan ponownie rozmyślał obudzenie go, ale dalej miał czarne myśli co do tego. Wiedział, że elf tak, czy siak, się obudzi. Jedyne wyjście jakie mu zostało to czekanie.

Dalej przyglądał się księciu, nie dziwił się, że ma tylu wielbicieli. Piękne, gęste oraz rude, wpadające w czerwień loki poprostu prosiły się by na nie patrzeć i je podziwiać, niejedna kobieta by chciała mieć tak zadbane i śliczne włosy. Twarz blada, ale nie można było porównać jej do białej, a na niej niewiele rozsypanych widocznych i jasnych piegów. Szmaragdowe oczy, które prawie błyszczą, długie oraz czarne rzęsy. Dla wielu żona z takim wyglądem byłaby podziwem dla innych. To co czują zakochani w nim, gdy dowiadują się, że wybranka ich serca jest tak naprawdę facetem, musi być straszne.

Marsh nie wiedząc kiedy zaczął bawić się jednym z loków elfa, który był bardzo miękki w dotyku. Rozdzielił go na trzy i rozpoczął robienie malutkiego warkoczyka. Przeplatał rude włosy, aż nie pociągnął za mocno. Jedyne co usłyszał to ciche syknięcie z bólu. Zauważył po tym rękę, która położyła się na miejsce warkoczyka. Ze niemałym strachem spojrzał na twarz drugiego. Stało się, rudzielec się obudził.

Zielonooki jak zobaczył, że człowiek się obudził odrazu wstał na nogi i nie wiedział co ma zrobić, jak zacząć konwersacje. Patrzyli na siebie w ciszy aż jeden z nich się nie odezwał.

— Za ile czasu mniej więcej będziecie brać mnie na tortury? — zapytał ciemnowłosy.

— Słucham? Nie, nie, ja im nie pozwolę, niech się jebią. — odezwał się poraz pierwszy Kyle.

— Serio? Myślałem, że czekasz aż się obudzę żeby zacząć mnie biczować czy coś. — zaśmiał się niepewnie Stanley.

— Nie, spokojnie, to my, znaczy oni, myślą, że ludzie to potwory i że chcą nas zgładzić. — wyjaśnił rudy.

→"Legenda" | style | south park - the stick of truth←Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz