Notka od autora:
Ogólnie to opowiadanie miało być napisane na halloween jako special. Ale komuś się zapomniało, nie miał czasu i przede wszystkim weny....
Dopiero teraz udało mi się to napisać, użyjcie mocy wyobraźni i wyobraźcie sobie, że mamy ostatniego października. Ok?
Linda jako klasyczny przykład mola książkowego i zapalonego fana wszystkiego co stare i zabytkowe, znała każdą księgarnie i antykwariat w Jorvik. Więc zauważenie nowego i nieznanego dotychczas sklepiku z antykami wywołało u niej silną ciekawość i niejaką ekscytacje. Dodatkowym bodźcem było pojawienie się owego przybytku z dnia na dzień w mieście, gdzie aktualnie mieszkała.
Nie zastanawiając się długo, a właściwie bez namysłu od razu weszła do środka w poszukiwaniu co ciekawszych przedmiotów. Ot zwykły sklep z mnóstwem staroci i roztoczy.
Od razu po przekroczeniu sklepu uderzyło ją silny znajomy zapach, którego nie mogła od razu przypisać do żadnej osoby lub miejsca. Nie był to typowy zapach kurzu i stęchlizny jak to panowało w innych miejscach. Ten był z kolei zbyt słodki jak na wpół zgniły papier.
Nie przejmując się zbytnio od razy udała się na poszukiwanie czegoś ciekawego. W końcu Linda znalazła się w swoim osobistym raju, gdzie istniały tylko książki i pozłacane mebelki. Wieczność zapisana w czasie.
Kompletnie zatracając się w poszukiwaniach i czytaniu gazet starszych niż Baronowa Silveglade, nie zauważyła jak podchodzi do niej niespotykanie wysoki mężczyzna o ciemno niebieskich włosach zaczesanych elegancko do tyłu i ciemnej karnacji. Jego cechą w wyglądzie był na pewno niepowtarzalny ciemny garnitur w pawie oczka i małe piórko wetknięte w butonierkę. Tajemniczy mężczyzna z pewnością przyciągał spojrzenia innych chodząc ulicą.
- W czym młodej damie pomóc? - głos właściciela sklepu z starociami był skrzekliwy i bardzo wysoki. Brzmiał prawie jak u ptaka. Jak na ironie pasował do jego pawiego garnituru. Chociaż Alex gorzej brzmiała po ostatnim całonocnym karaoke.
Linda głośno wciągnęła powietrze przez nos i bardzo szeroko otwarła oczy z strachu. Niemal krzyknęła przez gwałtowne pojawienie się drugiej osoby tuż przy jej uchu.
- Przestraszył mnie pan.
- Najmocniej przepraszam. Paon Griswold, kłaniam się - ukłoniwszy się, wziął dłoń Lindy i pocałował jej wierzch puszczając oczko do dziewczyny. - Chciałem jako właściciel zaoferować tylko swoją pomoc panience.
- W sumie to...
- Mam przeczucie, że jesteś miłośniczką i ogromną wielbicielką starych niemal jak świat ksiąg traktujących o maggi i mitach tej wyspy?
- Tak, w istocie.
- Cudownie! - gwałtownie zagarnął nadal mocno zawstydzoną Lindę do siebie i wbijając boleśnie palce w jej lewę ramię prowadził ją do pokoju znajdującego się z tyłu. Wolną ręką otworzył drzwi prowadzące do małego pomieszczenia bez okien z tylko kilkoma wielkimi księgami i czarnymi świecami, stanowiące jedyne oświetlenie. - Zignoruj świeczki, są tylko dla klimatu i braku elektryczności - rzucił półgębkiem Paon.
Linda próbowała w międzyczasie wyrwać się z objęcia Griswolda i uciec z tego miejsca. Coraz mniej się podobała jej ta cała sytuacja, to miejsce i przede wszystkim sam właściciel. Nieprzyjemnie się jej kojarzył z pewnym lubującym się w różu cyrkowcu.
- Jako prezent proszę sobie wybrać dowolną rzecz z tego pomieszczenia. Na koszt firmy oczywiście.
- Chyba podziękuje, wolę coś z półki przy wejściu. - mocnym szarpnięciem w końcu wyrwała się z jego objęć i próbowała uciec z tego miejsca.
CZYTASZ
Kosz Pełen Jabłek o Smaku Słonecznika
DiversosZbiór krótkich opowiadań i historyjek o Star Stable Online.