Lisa i Sabine

69 2 11
                                    

Lisa była zmęczona po całym dniu nauki i prób do kolejnego występu. Zdecydowała się na spacer po lesie, aby się zrelaksować i podziwiać piękno Jorviku. 

Wędrując po ścieżce, usłyszała słaby jęk. Zaniepokojona, poszła w kierunku dźwięku i odkryła opuszczoną kopalnię, której nigdy wcześniej nie widziała. Wchodząc do środka, zobaczyła leżącą na ziemi postać. Była to Sabine.

Lisa poczuła mieszane uczucia. Z jednej strony chciała ją zostawić na pastwę losu, z drugiej strony nie mogła i nie chciała być obojętna na jej cierpienie. Ciemnowłosa była ciężko ranna, miała mocno krwawiącą ranę na głowie, która zalała jej połowę twarzy i złamaną nogę. Zauważyła też, że Khaan, koń Sabine, nie był nigdzie w pobliżu.

-Co tu robisz? - zapytała, podchodząc bliżej.

Sabine otworzyła oczy i spojrzała na nią ze zdziwieniem i strachem.

- Ty? - wykrztusiła. - Odejdź stąd! Nie potrzebuję twojej pomocy!

- Nie bądź głupia - powiedziała. - Jesteś ranna i potrzebujesz pomocy. Nie zostawię cię w takim stanie.

- Dlaczego nie? - zapytała Sabine z goryczą, ciężko dysząc z bólu. - Przecież jesteśmy wrogami. Ty i twoje przyjaciółeczki zawsze psujecie mi plany. Nie udawaj teraz takiej świętej i dobrodusznej!.

- Może i jesteśmy wrogami, ale jestem również tylko człowiekiem. - Lisa odpowiedziała czuła jak jej poziom irytacji zaczyna powoli wzrastać. - Nie pozwolę ci tu umrzeć. Nie robię tego tylko dla ciebie, robię to również dla samej siebie.

Sabine westchnęła i zamknęła oczy.

- Nie umrę - powiedziała słabo. - Jestem silna. Zawsze sobie radziłam sama.

- Nie tym razem. Musisz mi zaufać.

Lisa przyłożyła dłoń do głowy Sabine i skupiła się na swojej mocy leczenia ran. Poczuła ciepło płynące przez jej ciało i widziała, jak rana zaczyna się goić. Krew, która ciągle leciała powoli cofa się z powrotem do rany.

- Co robisz? - zapytała zdumiona.

- Leczę cię. To moja moc Jeźdźca Duszy.

- Racja, przez to, że jedynie co robisz to wycie do mikrofonu i brząkanie na gitarze to zupełnie zapomniałam o tym, że posiadasz jakąkolwiek moc.

Lisa spojrzała na nią z ukosa i niby przez przypadek uderzyła ją w jeszcze otwartą ranę.

- Wybacz, komar.

- Widzę, że ktoś tu ma jednak jakiś charakterek...

- Głowa wyleczona, teraz daj nogę.

Lisa przesunęła się bliżej kończyny starając się opanować odruchy wymiotne na widok zmasakrowanej nogi. Wystająca kość i poszarpane mięso nie sprawiały miłego wyglądu. Starała się skupić się swojej mocy i przypomnieć szkolenia starszych druidów z swojego kręgu co należy zrobić w takiej sytuacji. - Gdzieś ty się tak załatwiła? A właściwie kto lub co cię urządziło?

- Nowa zabawka Darco zerwała się z smyczy i musiałam ją przyprowadzić z powrotem. Niestety trochę oberwałam.

- Nowa zabawka? A co z starą?

- Nie żyje.

Lisa ucichła i z powrotem skupiła się na leczeniu nogi. Nie widziała jak druga dziewczyna z wielką uwagą jej się przygląda. Po chwili ciszy postanowiła się odezwać.

- Ty się nie boisz, że cię krzywdzę jak mnie wyleczysz? - Sabine uważnie obserwowała reakcje, była przekonana, że gdy zada to pytanie tamta od razu ucieknie. Tylko głupiec by nie uciekał.

- Jakoś nieszczególnie, nie wyglądasz mi na kogoś kto zaatakuje swojego wybawcę...- Lisa ledwo skończyła zdanie i poczuła jak jej nadgarstek zostaje boleśnie wykręcony.

- "Wybawca"- syknęła z pogardą Sabine - Ty sobie za dużo nie wyobrażaj. Jak tylko skończy się ta coraz bardziej żałosna szopka na powrót staniemy się wrogami. I nie będę mieć żadnych przeszkód by zabić ciebie lub twoich marnych przyjaciół. - z złością odtrąciła jej dłoń - I na co się gapisz? Wracaj lepiej do leczenia, chcę mieć już to z głowy. 

Lisa posłusznie odwróciła wzrok i kontynuowała leczenie w zupełnej ciszy. Obserwowała tylko jak na jej nadgarstku pojawia się tylko coraz większy krwiak. Kiedy w końcu noga wróciła do pełnej sprawności Sabine od razu zerwała się z ziemi przewracając rudowłosą na ziemie. Nawet się nie obejrzała na nią, tylko podeszła do swojego konia przed wejściem do kopalni, który pojawił się tam z znikąd. Odjeżdzając odwróciła tylko głowę i z spojrzeniem pełnym wyższości i pogardy powiedziała tylko; 

- Żeby była jasność, to się nigdy nie wydarzyło. Tym razem dam ci spokój, ale nie myśl sobie, że będę tak samo miła następnym razem. Jesteśmy wrogami. Na zawsze.














Chciałam spróbować nieco innego formatu i stylu pisania. Nie wiem jak  i to wyszło, ale starałam się dzielnie.

Chętnie przyjmę uwagi i wskazówki 


-

Kosz Pełen Jabłek o Smaku SłonecznikaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz