*sixty one*

428 22 1
                                    

Ledwie kilka minut po dziewiętnastej w pokoju Johnny'ego rozległo się pukanie do drzwi, wyrywając go ze stanu "głębokiego skupienia", które tak naprawdę było bardzo nieudolną próbą w utrzymaniu uwagi na otwartym na jego laptopie dokumencie. Dlatego, mimo że nie powinien, poczuł ogromną ulgę, słysząc ów pukanie.

Z przyjemnością podniósł się z krzesła, dopiero teraz zauważając, jak bardzo bolały go plecy od nachylania się nad ekranem przez kilka godzin, po czym otworzył drzwi, a jego oczom przewidywalnie ukazał się Ten. Blondyn szybko przeskanował chłopaka wzrokiem, gdy on bez zastanowienia wpraszał się do środka. Ciemne włosy, które zdecydowanie potrzebowały mycia, opadały mu na czoło, przysłaniając równie ciemne brwi. Biały podkoszulek przylegał do jego smukłej sylwetki, eksponując obojczyki, wytatuowane ramiona i uwielbianą przez starszego talię, a zsuwające się nisko na jego biodra przyduże, szare dresy-

— Czy to są moje spodnie? — spytał podejrzliwie blondyn. Ostatnio zastanawiał się, gdzie mogły się zapodziać.

Ten wzruszył ramionami.

— Może — rzucił lekceważąco młodszy, ostentacyjnie podciągając dresy wyżej, żeby zaraz znów bezwładnie się zsunęły.

— Byłbym wdzięczny, gdyby do mnie wróciły — przyznał Johnny, zamykając drzwi na klucz, przyciągając tym samym wzrok Tena prosto na jego twarz.

— To będziesz musiał sam je ze mnie zdjąć — odparł Taj wyzywająco, zarzucając ręce na szyję starszego.

— Zabieraj te łapy, szarlatanie — rozkazał z przesadną pogardą blondyn. — Takich przestępców, jak ty, tutaj nie akceptujemy.

Ten prychnął jak rasowy kot, a potem, również jak rasowy kot, zaczął łasić się do Seo, zawodowo ignorując jego słowa. Delikatnie unosząc się na palcach, zamknął starszego w swoich objęciach, przez co jego oddech łaskotał Johnny'ego w szyję, wywołując ciarki na jego plecach

— Przecież jestem skłonny zwrócić ci twoje szpetne, szare dresy — wymamrotał Ten, po czym przywarł do rozgrzanej skóry blondyna, czując jego puls na swoich ustach.

Szpetne, szare dresy wcale nie wyglądały tak szpetnie, choć wciąż jak najbardziej szaro, gdy ledwo trzymały się na biodrach Taja i przez to Johnny nazbytnio nie pałał się do pozbycia się ich. Podkoszulek chłopaka dodatkowo należał raczej do tych krótszych i eksponował niewielki skrawek jego pleców i brzucha, w tym także cienką ścieżkę włosków, znikającą pod gumką wystających ze spodni bokserek. Seo jedynie pragnął, by Ten odsunął się o krok w tył, bo wtedy mógłby poświęcić jeszcze chwilę na skrupulatne zapisanie obrazu w pamięci. Zamiast tego do dyspozycji miał tylko zmysł dotyku i nie zawahał się go użyć, sunąc dłońmi od łopatek, przez lędźwia, usytuowując się w końcu na biodrach Taja.

Johnny pozwolił sobie przyswoić uczucie kontaktu skóry ze skórą przez kolejne kilkanaście sekund, po czym wykorzystał nowo zdobyty chwyt, odsuwając od siebie młodszego, co zrekompensował mu ciepłym i mokrym, ale za to dość krótkim pocałunkiem.

— Zapraszam do mojego królewskiego łoża — wyjaśnił Johnny, wskazując na stojący w rogu pokoju mebel, gdy Ten obdarował go zawiedzionym i zdezorientowanym spojrzeniem.

— Takiemu bandycie i rozbójnikówi jak ja nie przystoi — odparł czarnowłosy, znowu na marne podciągając skradzione spodnie. — Nie jestem godzien.

Seo nie oderwał wzroku od bioder młodszego nawet na sekundę podczas tej wypowiedzi.

— Chryste Panie, moje spodnie same próbują od ciebie uciec — skomentował Johnny po wpuszczeniu słów Taja jednym uchem i wypuszczeniu ich drugim. Naprawdę ciężko było mu się w tym momencie skupić.

no bitches? ↳johntenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz