Ten naprawdę pragnął skupić się na swoim posiłku. Na jego smaku, który jak zwykle okazał się być gorszy, niż pamiętał, na jego nieco odrzucającej teksturze, czy chociażby na fakcie, że jajko w jego McMuffinie było zimne i odbierało mu przyjemność z jedzenia, ale oczywiście nic nigdy nie szło po jego myśli, dlatego jedynym, czemu był stanie poświęcić uwagę, były pełne usta Johnny'ego, zaciskające się na papierowej słomce, na którą chwilę temu narzekał. Ten westchnął, mając nadzieję, że zrobił to na tyle cicho, żeby nie zwrócić na siebie uwagi starszego, po czym wziął kolejny kęs swojego śniadania, zauważając, że dalej było tak samo kiepskie. Po co on w ogóle cokolwiek proponował? Przecież już przy ich pierwszym spotkaniu nie mógł oderwać wzroku od ust chłopaka. Dlaczego więc pomyślał, że wspólny posiłek teraz, gdy Ten wiedział, jak to było mieć je na własność, był dobrym pomysłem.
Johnny natomiast nie wydawał się specjalnie przejęty sytuacją. Nie, wręcz przeciwnie, zadowolony zajadał frytki i popijał je Liptonem, jakby zupełnie nie miał ochoty zacałować młodszego na śmierć, prawdopodobnie dlatego, że wcale tego nie chciał. Bo Johnny, w przeciwieństwie do Tena, faktycznie skupił się na jedzeniu, a czarnowłosy był tylko dodatkiem do jego śniadania. A przynajmniej do momentu, w którym ostentacyjnie oblizał z soli każdy palec po kolei, upewniając się, że patrzył centralnie na siedzącego naprzeciwko Taja.
— Nie no, kurwa, idziesz do domu — skomentował Ten, nie dowierzając, że blondyn właśnie próbował uwieść go w McDonaldzie. — Albo nawet lepiej, idziesz ze mną do kibla.
Johnny zmarszczył brwi i upił kolejny łyk napoju, obserwując, jak Ten podnosi się z miejsca, biorąc ze sobą swoją tacę.
— Widzimy się za trzy minuty w łazience — rzucił czarnowłosy, po czym odwrócił się, wpychając resztkę McMuffina do buzi.
— Ten, zaczekaj — zatrzymał go Johnny, na co otrzymał pytające spojrzenie. — To naprawdę nie jest dobry pomysł.
— Trudno — odparł beztrosko młodszy, po czym, nie czekając na dalsze sprzeciwy blondyna, pomaszerował w stronę łazienki, po drodze wyrzucając śmieci do kosza. Johnny zaśmiał się pod nosem, kręcąc głową z politowaniem, po czym sam skończył swoje jedzenie i dopił Liptona, aby krótko potem pójść w ślady Tena, oprożniając swoją tacę i kierując się do łazienki, uprzednio wysyłając chłopakowi SMS-em pytanie, w której kabinie się znajdował. Gdy tylko dał znać czarnowłosemu, że dotarł do toalety, zamek w drugich od lewej drzwiach przekręcił się, a Johnny niemalże natychmiast wślizgnął się do środka, dziękując niebiosom, że w pomieszczeniu nie było żadnej kolejki, która mogłaby utrudnić mu niezauważone dołączenie do młodszego. Na powitanie Ten przyłożył sobie palec wskazujący do ust, po czym wskazał nieznacznym kiwnięciem głowy na kabinę obok, dając mu do zrozumienia, że nie byli w łazience sami. Johnny z całych sił powtrzymał się od westchnięcia, w czym zaraz pomógł mu czarnowłosy, przyciągając go do pocałunku, który, mimo wszelkich starań, zdecydowanie nie był dyskretny, bo muzyka wszechobecna w całej restauracji, okazała się być kiepskim zagłuszaczem i ciche mlaśnięcia odbijały się od wyłożonych ciemnymi płytkami ścian. Wkrótce dłonie Johnny'ego wsunęły się pod sweter młodszego, i tak jak Ten zazwyczaj byłby wielce rad z takiego rozwoju sytuacji, tak w tym momencie uznał, że starszy na pewno robił mu na złość, starając się zmusić go do wydania z siebie jakiegoś dźwięku, więc postanowił w odwecie ugryźć jego dolną wargę. Mocno.
Johnny oderwał się od niego z cichym syknięciem, wytrzeszczając na niego wzrok i marszcząc brwi, po czym instynktownie oblizał obolałe usta. Ten natomiast spojrzał na niego pytająco, jakby zupełnie nie wiedział, co wywołało reakcje starszego.
— Wracasz na uczelnie na pieszo — szepnął Tajowi na ucho blondyn, po czym wyszedł z kabiny, a następnie z całej restauracji, na co Ten prychnął pod nosem, nie robiąc sobie za wiele ze słów chłopaka, aż do momentu, w którym zorientował się, że jego plecak definitywnie i niepodważalnie znajdował się w bagażniku Johnny'ego. Dlatego zaraz wypruł jak strzała z łazienki, doganiając starszego na parkingu.
— Czekaj, Johnny! — wysapał Ten. Może i regularnie uczęszczał na zajęcia taneczne, ale bieganie nigdy nie było jego mocną stroną.
Johnny, wyraźnie poirytowany, rzucił młodszemu znudzone spojrzenie na znak, że słuchał.
— Masz moje rzeczy w bagażniku — wyjaśnił czarnowłosy, na co wyraz twarzy starszego zmiękł.
— Oh, faktycznie. — Blondyn odwrócił się do samochodu, aby otworzyć bagażnik, po czym podał chłopakowi jego własność.
— Dzięki — mruknął Ten, zarzucając plecak na plecy, po czym odwrócił się i zaczął iść w stronę chodnika, ale po zaledwie kilku krokach zatrzymał go głos blondyna.
— Naprawdę wolisz iść na pieszo, niż mnie przeprosić? — spytał chłopak, nie rozumiejąc, jak działał umysł młodszego.
— Tak — odparł krótko Taj, co spotkało się z ciężkim westchnięciem Johnny'ego, a następnie coś pociągnęło go do tyłu za plecak.
— Wsiadaj, musimy pogadać — rzucił blondyn, otwierając drzwi pasażera, na co Ten zdezorientowany zamrugał kilka razy, po czym przeszła go fala stresu, która upewniła go w swoim wyborze. Jeśli teraz wsiadłby do samochodu z Johnnym, nie miałby żadnej drogi ucieczki, a naprawdę nie miał ochoty słuchać jego kazania. Nie wiedział do końca, co Seo chciał mu powiedzieć, ale był pewien, że nie było to nic przyjemnego.
— Nie ma opcji — zaprotestował, stawiając krok do tyłu, nieco panikując, gdy poczuł, że na czymś stanął. Na szczęście tym czymś okazał się być kapsel po piwie.
— Nie marudź — odparł Johnny, przyciągając go bliżej pojazdu za nadgarstek. Ten przełknął ślinę. Miał ochotę ruszyć sprintem w stronę uczelni, ale mimo własnemu mózgowi, krzyczącemu, aby uciekał, wsiadł posłusznie do samochodu i zapiął pasy, a Johnny chwilę później znalazł się za kierownicą i odpalił silnik.
— Jeśli mamy kontynuować nasz układ, musisz przestać próbować zrobić mi krzywdę, okej? — zaczął blondyn, gdy jechali może niecałą minutę.
Ten nie odpowiedział. Nie wiedział, co odpowiedzieć. Może i czuł się trochę źle z tym, co zrobił, ale nie był przyzwyczajony do poważnych rozmów o relacjach międzyludzkich. Bo Ten do tej pory nigdy się w nic nie angażował, więc każdy błąd, który zdarzyło mu się popełnić w trakcie jakiejkolwiek intymnej interakcji, na następny dzień nie miał najmniejszego znaczenia. Żadnej późniejszej rozmowy na ten temat. Absolutnie nic. Zwłaszcza, że w większości przypadków ani on, ani druga osoba nie pamiętali siebie nawzajem i to nawet niekoniecznie przez spożyty alkohol. Ten po prostu nie miał zielonego pojęcia, kim byli ludzie, z którymi sypiał.
Nagle, z jakiegoś powodu jego niepisana umowa z Johnnym wydała mu się delikatnie przerażająca. Ten mógł bardzo łatwo wszystko zepsuć i musiałby ponieść konsekwencje. Ba! To się już stało, a konsekwencjami była dokładnie ta rozmowa, którą właśnie odbywał.
— Ten? — powiedział cicho Johnny, gdy młodszy nie odpowiadał, a jakiekolwiek resztki złości zupełnie wyparowały z jego głosu.
— Przepraszam — wydusił czarnowłosy, czując, że zaraz nie zniesie tego uczucia bycia problemem i eksploduje, rozbryzgując się po wnętrzu auta starszego. — Jeśli chcesz to skończyć, to rozumiem.
Przez chwilę nie odpowiedziało mu nic oprócz cichego westchnięcia. Było to jedno z najdłuższych dwudziestu sekund w jego życiu.
— Weź się w garść — odparł spokojnie Johnny. — Gdybym nie chciał mieć z tobą więcej do czynienia, to nie siedziałbyś teraz ze mną w samochodzie.
— Okej, to brzmi sensownie — przyznał Taj, w końcu spoglądając na starszego. Johnny był skupiony na drodze, a jego twarz nie wskazywała na to, że kłamał z litości, więc Ten rozluźnił się. Może kwestia zaangażowania w ich relację była przerażająca, ale sam Johnny zdecydowanie nie podzielał tej samej opinii w jego głowie. Bo Johnny, choć nie zawsze dawał po sobie poznać, był troskliwy i wyrozumiały, więc nie miał się o co martwić.
— W końcu to moje słowa — odparł pewnie blondyn, a niewielki uśmiech wkradł się na jego usta. — Mój wielki umysł nigdy się nie myli.
— Ah, tak, ty i twój wielki, galaktyczny mózg jesteście bardzo seksowni — zażartował Ten, czując, jak stres całkiem opuszcza jego ciało, zwłaszcza, gdy z ust starszego wydobył się cichy śmiech.
— Sam jesteś seksowny.
CZYTASZ
no bitches? ↳johnten
Fiksi Penggemargdzie johnny i ten nienawidzą się tak bardzo, że kończą jako przyjaciele z korzyściami. tags: chat, smut, friends with benefits, powerbottom!ten, enemies to friends, qpr if you squint, aro!ten, ponglish, slow updates start: 05/05/22 end: on hiatus a...
