Rodział 8

312 14 0
                                    

.・。.・゜✭・.・✫・゜・。..・。.・゜✭・.・✫・゜・。.


Mimo obolałych kończyn i małej dawki snu, dzień zaczął się nawet przyjemnie. Budzik mi nie zadzwonił, ale za to tata do mnie przyszedł i pogonił do szkoły. Na śniadanie zjadłam kanapkę, która była najlepszą w moim życiu. Założyłam wygodne spodnie dżinsowe i ładne opinającą mój biust bluzkę. Nie miała ona jakiegoś większego celu, po prostu mi się podobała i leżała w szafie. Mój makijaż był staranny, bo miałam na niego sporo czasu.

Nogi odmawiały mi trochę posłuszeństwa, więc zdecydowałam, że pojadę autobusem, aby nie spowodować jakiegoś wypadku, bo moje mięśnie przestały działać. Nicolas napisał mi dokładnie, o której mam być na przystanku, więc zaplanowałam wszystko idealnie, co do minuty. Wciąż ogarniał mnie stres, spowodowany wczorajszym natknięciem na podejrzanego mężczyznę, a kończyny drżały mi okropnie, a oprócz tego ciagle moje ciało oblewał zimny pot.

Mama robiła sobie herbatę w kuchni i komentowała zachowanie jednej z pracowniczek sklepu, w którym była, a mąż i syn uważnie jej słuchali. Podeszłam do nich, już gotowa do wyjścia.

-Lecę.- zakomunikowałam i klepnęłam brata w ramię.- Upilnujcie żeby Jake się nie spóźnił na swój autobus, bo dzisiaj go nie odwiozę.

-A to czemu?- spytał tata, odwracając głowę.

-Też skorzystam z super, niezawodnej, cudownej komunikacji miejskiej w Vasco.- uśmiechnęłam się szeroko z nieukrywanym sarkazmem.

Mama wywróciła oczami i pocałowała mnie w czoło. Stała przede mną w szlafroku i miała mocno podkrążone oczy, jakby robiła challenge nie śpij przez miesiąc. Tata wyglądał podobnie, więc nawet nie chce myśleć, co mogli robić przez pół nocy. Na szczęście zemdlałam i nic nie słyszałam.

Wyszłam na dwór i od razu przywitało mnie ciepłe słońce. Przystanek autobusowy nie znajdował się daleko od domu, ale i tak wolałam iść szybszym krokiem, aby nie napotkać na nieprzyjemność spóźnienia się. Plecak miałam ciężki, ponieważ poniedziałek był dniem, w którym miałam najwięcej książek ze sobą. Pierwszy angielski, potem francuski, matematyka, dwie biologie, chemia, w-f i historia. Jednym słowem- masakra.

Nicolas wychodził trochę później z domu. Kierowca często na niego czekał, ponieważ się bardzo dobrze znali, dzięki jego mamie, która zrobiła mieszkanie autobusiarzowi.

Mgła wciąż była widoczna na polach, przez co podczas drogi podziwiałam śliczne promienie słońca przebijające się przez dziwną chmurę. Dotarłam na przystanek w jakieś trzy minuty. Oklapłam na krzywe krzesełko i przeżegnałam się w duchu, ponieważ moje nogi znowu prawie odpadły. Wyciągnęłam z kieszeni komórkę i napisałam do przyjaciela.

Do: Nicolas boje się nauczycielki xddd
Chodź już, bo mi się nudzi😫

Od: Nicolas boje się nauczycielki xddd
no zara wyjdę czekaj

No czekam przecież.

Weszłam w Instagrama i przeglądałam nowe posty z ostatniej imprezy. Na wielu zdjęciach był Conrad, Zack czy Livia, a posty były u osób, których nawet nie znałam, ale kumple opowiadali o mnie, wielu kolegom, więc zaakceptowali moje prośby o obserwowanie. Jednak ja nie zaakceptowałam jednej.

Mężczyzny z lasu, który wczoraj przyczynił się do zawału mojego serca. Podniosłam głowę, czekając na Nicolasa i wypatrując jego wyjścia z domu. Obróciłam się, aby spojrzeć w drugą stronę, by zobaczyć czy autobus nie jedzie już. Jednak na ulicy zamiast pojazdu pojawił się człowiek. Szedł pewnym krokiem w moim kierunku. Bardzo wolno się zbliżał, ale w pewnym momencie udało mi się już rozpoznać osobę. Psychol z lasu, proste.

Born To DieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz