Rozdział 15

199 9 4
                                    

.・。.・゜✭・.・✫・゜・。..・。.・゜✭・.・✫・゜・。.

-To wyjdź też oknem.- odpowiedziałam bez ogródek.

-Tak mnie wyganiasz?- jęknął, ale nie ruszył się z łóżka.

Podeszłam do niego, złapałam za łydkę i starałam się pociągnąć do siebie, jednak ani drgnął. Założył ręce na piersi i wpatrywał się we mnie nieodgadnionym wzrokiem.

-No rusz się.- ponagliłam.- Jak moja mama tu przyjdzie to mnie zabije, ale najpierw ciebie.- dodałam dla jasności.- Zmywaj się, jazda.

Seth, jak zamieniony w kamień, nawet nie mrugał.

-Dobra, jak sobie chcesz.- zakończyłam rozmowę i z książką od biologii, usiadłam do biurka. Z plecaka wygrzebałam rzucony luźno zakreślacz i wyprostowałam się. Ręką mi się cała trzęsła. Oczywiście nie dość, że zastraszał mnie jakiś kapelusznik to jeszcze kolega ze szkoły. 

-Dlaczego nie przyszłaś?- usłyszałam zza pleców.

-Gdzie?- odparłam sucho. Nie mogłam zdradzić zmieszania. Bałam się cholernie, że znowu spyta mnie o ten wieczór, w którym osobiście widział tajemniczego mężczyznę.

-Pod szkołę.- odpowiedział, a ja w jego głosie wyczułam nutkę zmartwienia. 

Trochę było mi wstyd. Chciałam odpowiedzieć na pytanie i kazać mu wypierdalać w podskokach, tyle, że ja kompletnie nie wiedziałam o co mu chodzi. Próbowałam skupić się na lekcjach, aby uniknąć odpowiedzi.

Z zygoty rozwija się sporofit (co to zygota) (co to sporofit), który do momentu wykształcenia się liści (o, to wiem) korzysta z asymilatów (co to jest) wytarzanych przez przedrośle (wtf).

-Naraziłaś mnie na mękę z Rossaną. 

-Na szczytach pędów sporofitów powstają kłosy zarodnionośne, czyli sporofilostany.- czytałam na głos, myśląc, że dzięki temu zyskam przewagę, a Seth się zdenerwuje i mnie zostawi w spokoju.

-Maddie, czemu nie przyszłaś na spotkanie? Znowu zjawił się ten typ w kapeluszu?

Zrobił to. Spytał.

To mnie wkurwiłeś, kolego.

-Na jakie spotkanie? Zechcesz wytłumaczyć? Wyglądam ci na twojego ziomeczka, z którym postanowiliście pójść na imprezę, ale cię wystawił? Gadasz sam do siebie? Boisz się, że przegrasz jakiś zakład? Nie zakradaj się do mojego domu. Nie zagaduj mnie. Przestań.

-Za to ty mnie unikasz, a ja nawet nie wiem czemu.- mówił spokojnie.- Zważając na twój napad agresji domyślam się, że naprawdę nie wiesz o co chodzi. Dostałaś wiadomość od Rossany?

-Nie. I co z tego?

-To z tego, że torturowała mnie przez prawie trzy godziny. Już myślałem, że rzuciłem się pod jakieś auto, a następnie trafiłem do piekła razem z nią. 

-Niezmiernie się cieszę, że jednak żyjesz.- przerwałam mu, aby dodać swoje trzy sarkastyczne grosze.

Wtedy zadzwonił do mnie telefon, wcisnęłam zieloną słuchawkę, a potem niewiele myśląc, palnęłam:

-Spierdalaj.- i się rozłączyłam. A co jeśli to była moja mama? Albo tata? Co gorzej nauczycielka.

Seth patrzył na mnie z rozbawieniem, kiedy ja gotowałam się w środku.

Komórka ponownie zaczęła wibrować, a tym razem nie odezwałam się pierwsza. Moim rozmówcą okazał się Nicolas. Na spokojnie wróciłam do książek i odpaliłam głośnomówiący.

Born To DieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz