Prolog

1.1K 26 0
                                    

   .・。.・゜✭・.・✫・゜・。..・。.・゜✭・.・✫・゜・。.


Madison Moore siedziała w korytarzu na miękkim, szpitalnym fotelu. Czekała na wieści od lekarzy. Niespokojnie obrywała skórki wokół paznokci. Dwie godziny temu, jej babcia zaczęła głośno kaszleć, a Maddie wezwała pomoc. Lauren od 6 miesięcy miała zdiagnozowaną gruźlicę, a wcześniej zmagała się z ciężką astmą, więc jej płuca były, długo, poddawane intensywnym leczeniom. 

-Zapiszcie czas zgonu, czwarta trzydzieści siedem, piąty sierpnia.- powiedział lekarz, wychodzący z sali, w której leżała jej babcia.

-Kto?- zapytał ktoś z boku.

-Lauren Sinclair.

Maddie pobladła. Jej oczy były czerwone od zmęczenia, a cała twarz sina. Chwilę po tych słowach, zaczęła się trząść, a policzki miała mokre od łez. Podszedł do niej tata. Jej druga nadzieja w życiu. Głaskał ją po głowie i plecach oraz mówił miłe słowa. Jednak to nic nie dawało. Serce, siedemnastoletniej już, Maddie pękło bezpowrotnie. 

Matka Maddie, Josephine, siedziała kilka siedzeń dalej, trzymała na kolanach chłopca i po prostu zamknęła oczy. Zdążyła się wyszykować i ubrać, a dziewczyna, tak samo jak jej brat, ciągle byli w piżamach. Jakaś pielęgniarka podeszła do jej mamy, która zostawiła chłopca i ruszyła w stronę recepcji. 

Między łkaniem dziewczyna, widziała jak do sali wchodzi ksiądz, a następnie namaszcza czoło oraz dłoń Lauren. Modlił się z takim skupieniem, jakby wcale go to nie ruszało. Zostawił mały krzyżyk na jej brzuchu, a potem klęknął i odmówił różaniec. 

Oby bramy niebios, były dla niej otwarte. Zasłużyła.

***


Born To DieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz