Rozdział 11

253 9 0
                                    

.・。.・゜✭・.・✫・゜・。..・。.・゜✭・.・✫・゜・。.

   Na szczęście na spotkaniu u Liv, nie piłam dużo alkoholu, bo szykowanie do sądu, byłoby sto razy trudniejsze. Akurat w niedziele musiał zacząć padać deszcz. Miałam już wcześniej naszykowaną elegancką, aczkolwiek krótką, spódniczkę, jednak przez pogodę musiałam zmienić strój. Założyłam garniturowe spodnie, których nienawidziłam, plus miałam wrażenie, że mnie pogrubiają. Do tego koszulę, której i tak nie było widać, ponieważ na wierzchu był jeszcze beżowy płaszcz.

Jake miał o tyle szczęścia, że nie musiał w ogóle jechać, a tata jako kochany ojciec powiedział, że popilnuje syna. Na dodatek cały dzień stresowałam się tym wydarzeniem, bo rozprawa i całe spotkanie w sądzie było zaplanowane dopiero na szóstą wieczorem.

Stałam spięta w przedpokoju i czekałam na mamę, która kończyła makijaż. Ja zrezygnowałam z niego. Chociaż nie do końca, bo nie mogło się obejść bez tuszu do rzęs. Byłam prawie pewna, że zaraz zwymiotuje. Długo jeszcze kręciła się po domu, stukając szpilkami aż w końcu zmieniła obuwie, aby wygodniej jej było naciskać pedały w aucie.

Siedziałam na przednim siedzeniu, z trzęsącymi nogami i wpatrywałam się w samochody jadące z naprzeciwka. Droga do sądu trwała bardzo długo, ponieważ z Teers do centrum Londynu, było jakieś półtorej godziny, podkreślając, że kierowca jedzie z prędkością wyższą niż siedemdziesiąt kilometrów na godzinę i nie jest nadopiekuńczą matką.

***

Zostałyśmy zaproszone na salę, a moim oczom od razu ukazała się Carla. Miała podobną minę do tej, którą pokazała mi kiedy rozmawiałyśmy w piątek, chociaż była jakaś bardziej surowa. Nie do końca ogarniałam co się robi w sądzie, dlatego usiadłam po prostu obok mamy i czekałam na rozpoczęcie rozprawy.

Josephine była już tam kilka razy, po śmierci jej ojca. Biegała po sądach przez bardzo długo. Nie darzyła Stan'a zbyt wielkim uczuciem, więc był to dla niej spory ciężar. Dodatkowo byłam wtedy w okresie wkurwiającego trzylatka, a tata dużo pracował, więc rodzice musieli mi zatrudnić opiekunkę, której swoją drogą nienawidziłam.

Wszyscy byli tacy poważni, ale ja nie potrafiłam się skupić na rozprawie, ponieważ stres ogarnął całą moją głowę. Postanowiłam jednak zacząć słuchać, kiedy jedyna osoba, którą znałam, pomijając moją matkę, zabrała głos.

-Wysoki sądzie. Nazywam się Carla Henderson i jestem prawnikiem rodziny Moore oraz SinClair od ponad ośmiu lat. Po śmierci Lauren SinClair, zajęłam się sprawą jej testamentu i uważnie przeskanowałam każdy jego fragment.

Po tej krótkiej wypowiedzi mój stres nagle ustał, a w jego miejscu pojawił się szok. Jej nazwisko. Henderson. Była spokrewniona z Seth'em. Wróciłam do słuchania, a moje refleksje musiałam odłożyć narazie na bok i wrócić do nich później.

-Z racji, że Madison Moore, wnuczka Lauren, nie jest jeszcze pełnoletnia, nie może przejąć pełnoprawnie spadku. Naszym celem jest podpisanie go przez matkę Madison, córkę Lauren, Josephine Moore.

***

Cała rozprawa właściwie, tak jak mówiła mi wcześniej Carla, była oparta na tym czego dowiedziałam się już w piątek. Wyszłam cała spocona z sali i podążyłam za mamą, która prowadziła mnie do wyjścia. Na jej twarzy nie było żadnych emocji, ale wiedziałam, że fakt, że po raz kolejny udało jej się skończyć sprawę w sądzie, napewno dawało jej satysfakcję i zadowolenie. Dodatkowo wygrała. Podpisała dokumenty, które dawały jej prawo do rezydencji dziadków nad jeziorem. Co do pieniędzy, które dostałam od babci, jeszcze nic nie wiadomo. Zapewne zostaną w banku, na moim koncie, ale nie będę mogła ich używać.

Born To DieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz