Rozdział 13

1.2K 92 14
                                    

-Było tam bardzo ciepło. Nie tak, jak na kontynencie...-Słuchałem uważnie historii alfy.

Opowiadał mi o swoich podróżach. Miał ich naprawdę wiele, biorąc pod uwagę jego wiek. Byłem strasznie ciekawy tego, jak wygląda świat. Miałem jednak świadomość, że sam nigdy nie będę miał okazji go zwiedzić. Po drugie, same opowieści Katsukiego były strasznie wciągające.

Jedną ręką obejmował mnie w talii, trzymając przy sobie. Gładził ją delikatnie, jakbym miał za chwilę się rozpaść. Jego dotyk był całkowicie inny, niż cokolwiek, czego kiedykolwiek doświadczyłem.

Czułem się przy nim bardzo bezpieczny. Tak, jakby wszystkie moje problemy nie istniały. Katsuki nie zmuszał mnie do niczego. Przed każdym dotknięciem mnie, upewniał się, czy zgadzam się na to. Ty było takie kochane... Nigdy wcześniej nikt nie zachowywał się wobec mnie tak, jak on to robił.

Nie wiem czemu. Nie rozumiałem tego, tak, jak nie rozumiałem większości rzeczy. Ale starałem się o tym nie myśleć. Jakby to był sen, z którego za wszelką cenę nie chciałem się budzić. Był tak piękny...

Nawet w pewnym momencie z mojego gardła wydobyło się ciche mruczenie. Gdy zorientowałem się, co robię, spojrzałem się przestraszony na twarz blondyna.

-Przepraszam, ja...

-Nie masz za co przepraszać.-Powiedział łagodnie, uśmiechając się szeroko. Coś błysnęło w jego oczach, ale nie byłem w stanie rozpoznać, co.-Izu, nie stresuj się. Wszystko jest dobrze, tak?

Pokiwałem głową. Odetchnąłem z ulgą, ponownie, lecz niepewnie, wtulając się w ciało alfy.

Chłopak przysunął mnie od razu bliżej siebie, a następnie złożył pocałunek na moim czole.

Podniosłem głowę, nawiązując z Katsukim kontakt wzrokowy. Moje serce zaczęło bić szybciej, a w podbrzuszu zrobiło mi się tak jakby cieplej. Znowu to poczułem. Nie wiem co to było. Pojawiało się od niedawna, coraz częściej, i tylko przy Katsukim.

Chłopak uśmiechnął się szerzej, i jak gdyby nigdy nic, kontynuował swoją opowieść.

-Były tam palmy... To takie drzewa, ale mają podłużne, bardzo duże liście. Nie mają gałęzi... I o! Rosną na nich kokosy...

-Kokosy?-Zapytałem nierozumiejąc.

-Można pić z nich mleko, kiedyś sam spróbujesz.

-Jak? Nie można ich chyba tutaj kupić.

-No, nie można. Sam popłyniesz na wyspę. No może nie sam... Zabiorę cię.

-Naprawdę?-Spojrzałem na niego. Chciałem, żeby to, co mówił, było prawdą. Wiedziałem jednak, że to się nigdy nie spełni. Nie miało jak się spełnić.

-No, jasne że tak.-Uśmiechnął się szeroko.-Jeśli będziesz chciał, to zabiorę cię w inne miejsca.

-Ale jak? Przecież moi rodzice...

-Twoimi rodzicami to ty się nie przejmuj.-Przerwał mi.-Mówiłem już, wymyślimy coś, i nikt nigdy nie zrobi ci krzywdy. Tak, Izu?

Patrzyłem na niego z niedowierzaniem.

On naprawdę chce mi pomóc?

Ale dlaczego?

Już miałem się go o to zapytać, nawet otworzyłemu buzię, ale na mój nos spadła kropelka wody. Usłyszałem śmiech chłopaka. Zwróciłem głowę ku niebu, z którego parę sekund później runął deszcz. Nie zajęło mu długo, żeby całkowicie nas przemoczyć.

Uwielbiałem deszcz. Ten zapach,  dźwięk...

-Czy mogę prosić do tańca?-Spojrzałem na już stojącego przede mną alfę.

Uśmiechnąłem się szeroko, a co ważniejsze, szczerze.

Katsuki też się uśmiechał. W jego oczach widziałem takie iskierki, jakich nie widziałem nigdy u nikogo. To sprawiało, że on wyglądał tak... Żywo. Wszyscy zawsze byli tacy poważni, nikt się nie uśmiechał, nawet ja. A Katsuki... Był inny, wyjątkowy.

Ciągnęło mnie do niego, bardzo. Wiedziałem, że nie może. To, co robiliśmy, było zakazane. A jednak z każdym zbliżającym się spotkaniem miałem ochotę skakać ze szczęścia. Czułem się przy nim tak dobrze, bezpiecznie... I jakbym był wolny. Jakby moje wszystkie problemy nie istniały. Nie myślałem wtedy o śmierci, o tym, że powinienem to skończyć.

Prawda była taka, że nie chciałem umierać. Jeszcze nie teraz. Nie teraz, póki nadal mam okazję się z nim spotykać. Bo te spotkania sprawiają, że chociaż przez te pare godzin jestem szczęśliwy. Potem wracam do prawdziwego życia, ale wiem, że jak Katsuki przyjdzie kolejnego wieczoru, znowu to poczuję. Bo to on sprawiał, że byłem szczęśliwy.

To było takie głupie. Bo ja na pewno nie sprawiałem, że on jest szczęśliwy. Pewnie byłem dla niego zwykłą omegą. Ale dla mnie był wyjątkowy. Sposób w jaki mnie traktował, jego głos, zapach...

Przyjąłem jego dłoń, która wciągneła mnie na środek balkonu. Niepewnie przysunąłem się do chłopaka. On od razu objął mnie, przyciągając jeszcze bliżej siebie. Położył swoje dłonie na moich biodrach, i zaczęliśmy kołysać się we własny rytm.

Ostrożnie przytuliłem się do piersi alfy, nie będąc pewnym jak zareaguje.

Od kąd on pierwszy przytulił mnie parę dni temu, moje zaufanie do niego wzrosło. Nie tylko przez to, ale też jaki ostrożny i delilatny jest i był wobec mnie. I widział mnie w takim złym stanie. Widział, jak dusiłem się łzami. Widział mnie pół nagiego. Bez makijażu. Trzęcącego się ze strachu. Wymiotującego. Widział moje rany. Widział moje blizny. Widział moje ciało. I wszystkie te rzeczy były tak okropne. Mógł mnie zgwałcić. Mógł mnie wyśmiać. Mógł mnie uderzyć. Byłem wtedy najbezbronniejszą i najsłabszą wersją mnie, jaką mógłbym być.

Ale on mnie nie zostawił. Nie zrobił mi nic złego. Nigdy. Pomógł mi. Uspokoił mnie. Zajął się moimi ranami. Opatrzył je. Przytulał mnie. Pomógł mi wziąć oddech, jak nie mogłem oddychać. Był przy mnie cały ten czas. A przecież nie musiał. Jest tyle arumentów, czemu nie musiał tego robić. A robił. Cały czas. Cały czas był przy mnie, i dawał mi to szczęście, którego nigdy wcześniej nie doznałem. To ciepło, to uczucie, i bezpieczeństwo.

Katsuki od razu przytulił mnie mocno, nadal kołysząc nas w rytm muzyki, którą grał nam deszcz.

Przy nim nie byłem tą omegą, którą stworzyli ze mnie rodzice. Nie byłem tym idealnym Izuku w idealnie podkreślające moje kształty sukni. Makijażu, który zakrywał moje piegi, których tak bardzo się wstydziłem, oraz worów po oczami. Tym z perfekcyjnie ułożonymi włosami. Tym z nienaganną postawą.

Byłem tym prawdziwym mną. Czasami duszącym się łzami, nie mogącym oddychać, wymiotującym. A czasami tym najszczęśliwszym na świecie Izuku, który śmieje się na podłodze do bólu brzucha, który czyta na głos różna książki, który tańczy na dachu w rytm szeptów deszczu.

I to był prawdziwy Izuku

Ale nawet ja nie znałem tego szczęśliwego Izuku przed poznaniem Katsukiego. Wcześniej każdy dzień był taki sam, może nawet gorszy. Wszystko zlewało się w jedno. A teraz może nie było idealnie, ale noce były najszczęśliwszymi godzinami w moim życiu.

Bo pierwszy raz czułem się kochany, choć wiedziałem, że Katsuki mnie nie kocha.

Bo jak ktoś tak idealny pod każdym względem jak on, może pokochać kogoś tak zepsutego i obrzydliwego jak ja?

• 𝑭𝒊𝒏𝒅 𝑴𝒆 • bakudekuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz