1 Rozdział Powrót Do Korzeni

213 9 9
                                    


Słońce lekko ogrzewało jej skórę, kiedy oddychała z trudem dotykając klamki do drzwi jej nowej szkoły, przecież da radę...

To tylko jakieś setki nowych twarzy, nowe otoczenie i dziesiątki patrzących się oczu. Nie nie nie to wcale nie pomaga... Marienette jesteś świetna, piękna, mądra, i może trochę niezdarna, ale to nie oznacza, że nie wejdziesz do tej cholernej szkoły. Dasz radę tylko powoli naciśnij klamkę i wejdź do środka.. Przecież masz jeszcze piętnaście minut do rozpoczęcia lekcji. Och Marinette dasz radę..

- No i na co tak stoisz?- sparaliżowało mnie kiedy do moich uszu doszedł donośny głos dziewczyny której jeszcze nie poznałam, ale właściwie nie chciałam poznawać.

-Prze.. Przepraszam - wyjąkałam i jak najszybciej pociągnęłam za klamkę, otworzyłam drzwi i weszłam do zapchanego uczniami holu.

Już miałam odejść w stronę.. Właściwe nie wiedziałam w którą stronę powinnam pójść, ale chciałam oddalić się od blondynki jak najszybciej.

I prawie mi się to udało, już prawie odeszłam. Było tak blisko.. już schodziłam po schodkach...

Gdyby nie czyjaś ręka, która tak mocno i niespodziewanie pociągnęła mnie za ramię w swoją stronę, kiedy stałam do niej tyłem, że wpadłam z impetem na tą osobę, potykając się o schodek z którego przed chwilą zeszłam.

Od razu stanęłam jak wryta i obróciłam się. Była to oczywiście ręka mojej wcześniejszej rozmówczyni, stałam teraz przerażona i czekałam co zrobi. Dziewczyna patrzyła teraz na swoje ciuchy i ręce z takim obrzydzeniem jakby właśnie wyszła ze śmietnika.

-Fuuuj ta idiotka na mnie wpadła!!! A ja ją dotknęłam. Ughh! - krzyczała wniebogłosy dziewczyna.

-O nie nie, tylko nie to - pomyślałam, jednocześnie modląc się o to aby jak najszybciej wrócić dzisiaj do domu, zawinąć się w kołdrę i zapomnieć o tym strasznym upokorzeniu na oczach parudziesięciu osób.

Z przerażeniem obejrzałam się i na moje nieszczęście odkryłam, że nie byłoby osoby, która nie wpatrywałaby się zaciekawiona na tą scenę. Momentalnie oblałam się rumieńcem i zdenerwowałam. Jak ona może tak o mnie mówić?! 

Chciałam coś odpowiedzieć ale bałam się odezwać.

-Sabrinaaa!! - wydarła się awanturniczka, a w ciągu 3 sekund do blondynki przybiegła rudowłosa dziewczyna w okularach z fryzurą do ramion.

-Jestem, Chloe - powiedziała cicho zestresowana dziewczyna

-Czemu tak długo musiałam na ciebie czekać? - zapytała z wyrzutem

-Przepraszam Chloe, ale kazałaś mi nie odzywać się do ciebie bo zapomniałam twojego lusterka..

-Nie ważne. Ta.. TA CHOLERNA FRAJERKA wpadła na mnie! - krzyknęła histerycznie Chloe

-O nie Chloe, jak ona mogła, wolisz chusteczki suche czy mokre?

-Żadne, zadzwoń do tatusia żeby kupił mi nowe ubrania. Nie będę chodzić po szkole w brudnych ubraniach!

-Oczywiście, już dzwonię Chloe.

Stałam tam oniemiała i zdezorientowana spoglądałam z jednej na drugą. Zastanawiałam się czy odejść bez słowa i czy zwróci to jeszcze więcej nieproszonej uwagi. Doszłam do wniosku, że jej występ i tak zwrócił ZA DUŻO zbędnych oczu w moja stronę. Już miałam odejść od tych uciekinierek z cyrku ale jednak głośny głos jednej z nich nie pozwolił mi odejść. Głównie z ciekawości zostałam posłuchać, ale to był mój błąd, ponieważ słowa były kierowane do mnie.

To na co czekasz? - Miraculum MarichatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz