I właśnie do mnie dotarło - przecież kilka dni temu nie chciałem słuchać Mari, to ona musiała mnie złapać i się wytłumaczyć - teraz ja powinienem zrobić to samo.
Otwarłem szafkę i pierwsze co zrobiłem to spojrzałem na telefon - brakowało 25 minut do końca lekcji.
Musze się pospieszyć.Po znalezieniu Plagga, chrapiącego w pudełku sera, przemieniłem się w Czarnego Kota.
Wyskoczyłem przez wąskie okno.
Biegłem szybciej niż zazwyczaj skupiony na swoim celu - muszę pocieszyć Mari i zobaczyć jak się czuje. Chodziarz tyle mogę dla niej zrobić.Wiedziałem, że ukrywała emocje. Skąd wiem? Bo dokładnie to, codziennie, dzień w dzień, przez kilka ostatnich miesięcy robiłem. Nie mogłem być sobą przy moim ojcu. Doskonale umiałem zmienić jakąkolwiek emocje w obojętność - ponieważ tylko ją tolerował mój rodzic.
Ewentualnie do swojego ,,rozległego" wachlarza emocji, od czasu do czasu dodawał zimno, surowość i nieugiętość.
Dotarłem do domu Marinette i zadzwoniłem dzwonkiem. Kompletnie nie pomyślałem o tym, że jej rodzice mogą zapytać - Co ja tutaj robię?- no cóż, najwyżej wytłumaczę się nagłą chęcią zasmakowania croissant'ów.
Na moje szczęście, drzwi otworzyła sama dziewczyna
Wyglądała na zrozpaczoną ale jednocześnie chyba ucieszył ją mój widok - przynajmniej tak mi się wydawało.
-Hej.. - powiedziałem lekko zmieszany, nadal stojąc w wejściu.
-Cześć - powiedziała cicho, chyba trochę nie spodziewając się mnie.
-Płakałaś? - zapytałem wprost, jednocześnie patrząc na jej różowe policzki.
-Nie.. - wymamrotała. Wtedy właśnie, kiedy skończyła mówić, w kąciku jej oka, pojawiła się jedna mała łezka.
Podszedłem bliżej i bez słowa ściągnąłem łzę, która wtedy spoczywała na jej policzku.
Spojrzała się na mnie, chwilę się zawahała i pociągnęła mnie za nadgarstek. Zaskoczony dałem wprowadzić się do piekarni, potem przedpokoju, nawet do kuchni.
A puściła mnie dopiero kiedy dotarliśmy do jej pokoju. Od razu zwróciłem uwagę na to, jak ciemno było w pomieszczeniu.Zastanawiałem się przez chwilę i sam pociągnąłem Marinette w stronę drabinki na taras.
Oboje lepiej się czuliśmy pod wpływem świeżego powietrza i pięknego widoku.
Tylko my, niebo i powietrze.
W środku drogi przypomniałem sobie, że nadal jest popołudnie i ten kto zauważy superbohatera z dziewczyną, sam na sam, na tarasie widokowym, w biały dzień, na pewno będzie grzebał w prawdzie - a ta była zbyt prywatna.
Cofnąłem się, zmieniłem kierunek i posadziłem ją na fotelołóżku, sam natomiast usiadłem na jej krześle obrotowym przy biurku i obserwowałem co robi.
Odepchnąłem się również jedną nogą, aby być bliżej siedzenia ciemnowłosej.
-To co.. Opowiesz mi czemu płaczesz?
-Jeden chłopak.. - przełknąłem ślinę, wiedziałem, że teraz totalnie pogrążę Adriena, ale jako Czarny Kot zyskam w jej oczach.. Co ja gadam?! Chce być świetnym przyjacielem i jako Kot i jako Adrien - Adrien Agreste, kojarzysz? - przerwała moje przemyślenia pytaniem.
Tylko jak udawać, że totalnie nie znam popularnego modela? Mojej twarzy, która pojawia się w każdej reklamie w telewizji, na każdej stronie w wątpliwej jakości gazetach dla nastolatek i na wszystkich krzykliwych bilbordach? Nienawidziłem z całego serca modelingu, chciałbym zrezygnować, ale boję się reakcji ojca. Po co mam jeszcze bardziej pogrążać nasze relacje? - jeśli można jeszcze bardziej...
CZYTASZ
To na co czekasz? - Miraculum Marichat
FanfictionKsiążka romantycznej drogi dwóch partnerów. Wyobraźcie sobie dziewczynę która jest niezdarna do kwadratu, lubi szyć i nie robić wstydu (co jej średnio wychodzi) oraz Czarnego Kota - przystojniaka z oryginalnym humorem (z pazurem) z dwoma miraculami...