Gdy Aaron wyszedł spojrzał na zegarek w telefonie. Wskazywał 15.30. Wiedział że musi już wracać do domu, bo dostanie niezły ochrzan. Wsiadł na rower i pojechał do domu. W jego sercu malowała się rozpacz. Myślał cały czas o Rossi, martwił się o nią. To była jego przyjaciółka . Myślał że gdyby znajdował się w uniwersum Disneya to by zaśpiewał o tym jak mu źle i jak mu ciężko na sercu. Niestety, było to nierealne, gdyż był beztalenciem muzycznym. Miał nadzieję, że Rossmannie nic poważnego nic się nie stało. Jednak miał bardzo złe przeczucia. Gdy dojechał do domu, już przy wejściu "przywitał" go ojciec. Aaron wiedział, że reprymendę nieunikniona. Bez słowa powędrował do gabinetu mężczyzny. Vincent usiadł w fotelu, a jego syn na przeciwko niego na kanapie.
-Dlaczego wracasz tak późno? - Zapytał.
-Jest dopiero 16.15.
- Miałeś być na 15.30.-Fukną. - I nie pyskuj.
- Moja przyjaciółka miała problemy... Zdrowotne.
Aaron był nauczony przy ojcu bardzo formalnego tonu.
-Mam rozumieć, że złamałeś mój nakaz że względu na jakąś dziewczynę? - Zapytał Vincent z niedowierzaniem.
-To nie jest jakaś tam dziewczyna tylko Rossi. Jest miła, dobra, ma orientację w terenie i....
Nie skończył, ojciec oparł ręce o stół. Jeszcze bardziej nie podobało mu się, że jego syn przyjaźni się z niższą warstwą społeczną.
-Aaron ty jesteś Violin, my nie potrzebujemy przyjaciół. Jestem twoim ojcem, wiem co dla ciebie jest najlepsze. Wiem czego ona by chciała. - Spojrzał na zdjęcie swojej zmarłej żony.
-Nie prawda, mama by chciała żebym był szczęśliwy, a nie żebym utrzymywał poziom rodu Violin'ów.
-Telefon. - Machną ręką w stronę stolika jego tata.
Aaron odłożył telefon na stół.
-Rozchmurz się, nie buntuj się tak nie wolno, to jest niedopuszczalne.
Chłopak pełen irytacji krzyknął :
- Mam gdzieś elegancję i kulturę, chcę być szczęśliwy, u boku mojej przyjaciółki.
W tym momencie poczuł że powiedział o jedno zdanie za dużo.
-Mhm.... Jak widać ona ma na ciebie zły wpływ, dlatego od jutra przechodzisz na nauczanie domowe.
-ŻE CO??? !!! NIE MOŻESZ NIE ZROBISZ TEGO!!!
-Owszem zrobię, jestem twoim ojcem i mogę wszystko. - Powiedział z kpiną w głosie. - Idź już.
Aaron odwrócił się gwałtownie i szybkim krokiem opuścił gabinet ojca. Naprawdę, jak mógł mu to zrobić własny ojciec!? Chłopak chciał napisać list, ale był pewien problem, a nawet dwa. Jak miałby go wysłać i do kogo? Nie wiedział gdzie mieszkał Elias, a o miejscu zamieszkania Rossi tym bardziej nie miał pojęcia. Przy mamie był zupełnie inną osobą. Był wesoły, miły, nie aż tak poważny, a przede wszystkim go kochał jak syna.
Zszedł do kuchni zrobić sobie herbatę miętową i wrócił do swojego pokoju. Spojrzał na zdjęcie klasowe, które wisiało tam od 1 klasy gimnazjum. Patrzył w oczy Rossanny. Były piękne w sumie jak ona cała. Nie wiedział co ojciec ma do znajomych z niższych warstw społecznych. Prawda liceum do którego chodzili było bardzo prestiżowe, gdyż chodziły tam dzieci ważnych, słynnych lub wpływowych ludzi, ale nie chodziło o pieniądze tylko o wiedzę. Rossi była bardzo zdolna, dlatego udało się jej tam dostać. Ojciec był egoistyczny, niemiły, niesprawiedliwy i nie docenił Rossanny. Według Aarona była naprawdę wyjątkowa. W końcu staną przy oknie i zaczął obserwować małe ptaki wesoło się bawiące. Może dziwnie to zabrzmi, ale zazdrościł im, też chciałby być zwyczajnym nastolatkiem za którym nie włóczy się ochroniarz;chciałaby być po prostu wolny.
CZYTASZ
,, Jesienna miłość "
Teen FictionAkcja rozgrywa się w Paryżu , a dokładniej w Lycée Louis-le-Grand . Jest to publiczne liceum stworzone przez jezuitów. Nathaniel jest jednym z uczniów tej szkoły. Ma wysokie mniemanie o sobie. Trzyma sztamę tylko z osobami które uchodzą za elitę, a...