2.

556 41 14
                                    

[Dazai]
Oddałem strzał, nie była to jednak osoba do której planowałem strzelić.

-Chuuya?! Co ty robisz na tym piętrze? - mówiłem obserwując rudowłosego

-Kurwa! Postrzeliłeś mnie?! - mówił tamując krew ręką

-Nikogo nie powinno być na tym piętrze! Twoje jest na samym dole! - mówiłem jednoczesnie zły i przestraszony

Nakahara upadł, tracił dużo krwi. Zdjąłem jeden ze swoich bandaży by zatamować jego krwawienie. W tym samym czasie pojawiły się osoby z którymi miałem walczyć. Strzelałem w niewygodnej pozycji, będąc na talerzu dla broni jednego z mężczyzn. Ten jednak nie użył jej, użył swojej zdolności. Coś podobnego do Demona Śniegu Kyouki, zaatakowało mnie. Dehumanizacja zatrzymała cios demona, dając mi chwilę na odsunięcie się w bezpieczniejsze miejsce.

Dalej kontynowałem strzelaninę jedną ręka operując bronią a drugą trzymając rudowłosego. Nie mieliśmy nikogo zabijać, jedynie obezwładnić. W moim przypadku było to wyjątkowo trudne. Zajmowałem się mało ważnymi osobami dla całej misji, jednak nie wszystko poszło zgodnie z planem.

Wyrwałem mały mikrofon z koszuli Nakahary i próbując nie zginąć, krzyczałem o pomoc na piętrze Chuuyi - ponieważ zostało jedynie ono. Nie zdążyłem powiedziec o sytuacji tutaj. Mafioza korzystając z tego że moja zdolność na niego nie działa, nawrócił kule przeciwników w ich kierunku, jednocześnie wszystkich zabijając.

Zdenerwowany spojrzałem na niego, jednocześnie usłyszałem komunikat odnośnie uciekającego na dach mężczyzny z piętra Chuuyi. To był zdecydowanie najsilniejszy z uzdolnionych i znakomity wojskowy, jego umiejętności zdecydowanie przewyższały moje.

Na samą górę przybiegła Ozaki, kazałem jej zabrać trupio bladego Chuuye.

-Gdzie ty idziesz?! - spytała biorąc pod rękę niższego

-Jeśli on ucieknie, reszta ich organizacji dowie się że o nich wiemy. Nie mogę na to pozwolić - mówiłem przeładowując broń

Wbiegłem na dach jednocześnie myśląc o osobie którą przypadkiem postrzeliłem, jest silny… na pewno da radę.

Przeciwnik wyciągnął broń, zacząłem się martwić. Jego strzały były precyzyjne i nawet mnie - byłego herszta mafii - dotykały. Chowając sie za metalowymi elementami na dachu, uciekałem przed masą pocisków.
W pewnej chwili mnie trafił, poleciałem lekko do tyłu patrząc na koszulę przedziurawioną w miejscu żołądka. Wysoki blondyn zbliżył się do mnie i chwytając za szyję, podniósł.

Patrzyłem się na niego wiedząc że jeśli coś pójdzie nie tak, to tu teraz zginę.
Były żołnierz schował broń, a ja sam w duchu się uśmiechnąłem. Jego zdolność, podobna do tej Akutagawy momentalnie próbowała zmiażdżyć mi czaszkę. No właśnie, próbowała. Nim zdążył zrozumieć dlaczego jego zdolność zniknęła, uderzyłem go mocno w tył głowy, jego własną bronią. Ogłuszony padł na ziemie a ja zaraz po nim. Musiałem złapać pare oddechów i w duszy podziękować Kunikidzie za zmuszenie mnie do założenia kamizelki kuloochronnej.

Zjechałem windą trzymając nieprzytomnego mężczyznę.
W hotelu już nikogo nie było, nie byłem pewien czy nie przyszli mi pomóc z góry spisując mnie na straty, czy wierząc tak mocno w moje umiejętności.
Rzucilem ciało, jednej z osób z mafii a sam ignorując wszystko podszedłem do auta Kunikidy. Otworzyłem pojazd wcześniej skradzionymi mu kluczykami i od razu pojechałem do najbliższego szpitala.
Tam właśnie był Chuuya.

Jego stan był stabilny a Ozaki cały czas siedziała przy nim. Prawdopodobnie w innych okolicznościach wyrzuciłaby mnie stamtąd, w tych jedynie mi dziękowała.
Wymieniliśmy się, teraz ja przy nim usiadłem.
Myślałem o tym co dzisiaj miało miejsce, nie było czasu na to bym się na niego złościł - tę rolę zostawiam Moriemu.

Martwiłem się, naprawdę się o niego martwiłem.
Gdy siedziałem oparty o łóżko mafiozy, do pokoju wbiegli: Atsushi, Kunikida i Kenji.

-Dazai! - wszyscy krzyknęli niemalże jednocześnie

-Co się stało? Stęskniliście sie? - mówiłem zmęczonym głosem, mimo że starałem się zabrzmieć jak najlepiej

-Widziałem jak wychodzisz w całej zakrwawionej i podziurawionej pociskami koszuli! Nie jesteś ranny? - pytał przejęty Atsushi

-Nie, nie jestem - uśmiechnąłem się ponuro

Słuchając o tym jak pełni podziwu są i jak bardzo trudno bylo im tu przyjechać bez auta, skupiony byłem jedynie na Chuuyi. Wyglądał tak niewinnie.
Gdy emocje już wystarczająco opadły i stało się o wiele ciszej, ktoś musiał zadać niewygodne pytanie.

-Dazai, zwykle nosisz w tym miejscu bandaż, czym jest ta blizna? - spytał Kenji który często mówi coś bez namysłu

Zakryłem ręka szyje, z której bandaż znajdował się na ramieniu mojego byłego partnera.

-To ja mu to zrobiłem - kaszlnął sucho - zirytował mnie i planowalem poderżnąć mu gardło - powiedział niebieskooki który właśnie się obudził

-Chuuya! - krzyknąłem wstając do niego

Ta wersja nie jest prawdziwa. Pomógł mi.  Zrobiłem to sobie sam próbując odebrać sobie życie. Wiedział to doskonale, bo sam był tego świadkiem.

Obietnica - Soukoku Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz