[Dazai]
Miałem kupić najpotrzebniejsze rzeczy, w tej chwili taką był mocny trunek. Poszedłem na alejkę z alkoholami by wybrać ten który zaopiekuje się mną w dzisiejszy wieczór. Kątek oka dostrzegłem o wiele słabsze napoje, były to wina. Sprawdziłem parę, czytając etykiety, wybrałem najlepsze. Dokupiłem trochę przekąsek i wróciłem pod dom Nakahary. Liczyłem że może gdy zobaczy jak się staram, wpuści mnie i z dobrymi wiatrami - nie skrzywdzi.Gdy usłyszałem jak krzyczy że mam wejść, od razu wydało mi się to dziwne. Ważne jest to że mnie wpuścił - nie ważne jakim cudem.
Po jego wzroku domyśliłem się że to nie na mnie czekał.-To znowu Ty? Przestań mnie nachodzić! - krzyczał odstawiając patelnie na blat
-Jestem tu bo należą Ci się przeprosiny! - mówiłem idąc w głąb domu
-Przeprosiłeś mnie łapiąc mój cel na ostatniej misji, tyle wystarczy!
-Nie za to należą Ci się przeprosiny - rozpakowywałem zawartość torby na stolik - Przepraszam że się nie pożegnałem, Chuuya
Odwróciłem się w jego stronę, patrzył na mnie nie wierząc w to co słyszy.
Zabluźnił pod nosem po czym wrócił do gotowania. Poszedłem do kuchni zobaczyć co takiego przygotowuje.-Na kogo czekasz? - spytałem spoglądając na danie
-Nie Twoja sprawa - odpowiedział nawet na mnie nie patrząc
-Hm? - patrzyłem mu na ręce, by go zirytować
-Dla Tachihary - rzucił odpychając mnie od kuchenki
Oparłem się o wyspę kuchenną i obserwowałem to co robi.
-Napisz do niego że ma nie przyjeżdżać - oznajmił mafioza
Wziąłem do ręki jego telefon i wszedłem w wiadomości.
Przeczytałem ostatnie...
C: Nie uwierzysz
C: Dazai przyszedł do mnie pod dom [16:13]T: Nie mów że go wpuściłeś?! [16:14]
C: NIE!
T: Mam przyjechać?
C: kup wino! [16:14]
Zaśmiałem się pod nosem czytając to, Chuuya jedynie rzucił jakimś wyzwiskiem, pozwalając mi dalej używać jego telefonu. Przecież czytałem już najgorsze rzeczy które się tam znajdują.
C: Nie przyjeżdżaj [16:18]
T: Dlaczego? Coś się stało? [16:18]
Zrobiłem zdjęcie kucharzowi i śmiało wysłałem je do niego.
Przeczytałem jedna z wielu wiadomości którymi zaczął spamować.
T: NIE MÓW ŻE......!!!
Wyciszyłem jego telefon.
Po chwili zastałem zmuszony do pomocy w kuchni.
Gdy NASZE dzieło zostało skończone, usiedliśmy by je zjeść. Atmosfera wcale nie była napięta ale nie była również dobra.
Nalałem nam wina do dwóch kieliszków co idealnie pasowało do mocnego smaku makaronu.Dopiero gdy wypiliśmy lampkę, rozmowa zaczęła nam lepiej iść.
-Dlaczego przyszedłeś? - pytała osoba z niesamowicie słabą głową
-Już mówiłem, należą Ci się przeprosiny
-Myślisz że jak przyjdziesz na kolację i kupisz wino to wynagrodzisz mi lata koszmaru? - mówił wyśmiewającym tonem
-Nie wiem jak inaczej mógłbym....---
-Nigdy nie powinnienes tego robić! - krzyknął jednoczesnie przerywając mi
-Naprawdę nie chciałem by tak wyszło po prostu....
-Dalej nie nauczyłem się żyć bez Ciebie, skurwielu - powiedział przyglądając się czerwonej cieczy w szklance
Patrzyłem na ten widok, niesamowicie przykry widok. Czułem się jak najgorsza osoba na świecie, prawdopodobnie właśnie nią byłem.
Nie wiedziałem co mam odpowiedzieć, nigdy nie myślałem że przejdę taką rozmowę.-Nawet nie wiesz jak bardzo mi tego brakowało... - mówił nalewajac sobie więcej trunku
-Brakowało?
-Nadal brakuje, mam wrażenie że tak już będzie zawsze - jego mowa była gorsza a język się plątał
-Wrócę. Wrócę, Chuuya
Powiedziałem coś co chciałbym zwalić na alkohol, ale to nie ja byłem tym pijanym.
Spojrzał się gdzieś w bok i oparł głowę o swoją rękę, drugą trzymając kieliszek.
-Wrócisz? - powiedział a jego głowa zsunęła się niżej
-Wrócę - odpowiedziałem zabierając mu z ręki kieliszek który za chwilę by wylałPołożyłem głowę na blacie by dobrze widziec jego twarz. Odsłoniłem ją z rudawych kosmyków i jeszcze raz powiedziałem słowo które można uznać za obietnice.
-Wrócę...
CZYTASZ
Obietnica - Soukoku
FanfictionCzy złożoną w pośpiechu obietnice, można złamać? Czy jej treść może ulec przedawnieniu? Czy naprawdę obietnice są cokolwiek warte? WOW. KOLEJNY NOWY FANFIK! #3 soukoku #5 chuuyaxdazai