5.

385 35 3
                                    

[Chuuya]
Osamu oddał mi moj telefon a sam zabrał własny. Domyśliłem się momentalnie co spowodowało u niego taką reakcje. Czytał TE wiadomości.
Przecież wysyłałem je do niego... prawda? Dlaczego teraz jestem tak przejęty że je zobaczył? Przecież właśnie tego chciałem! Marzyłem by wreszcie je odczytał.

Gdy to zrobił, żałowałem że kiedykolwiek je napisałem.

Nigdy nie potrafiłem zrozumieć emocji Dazaia. Ten płacz - czym on tak właściwie był? Nie chciałem wierzyć że osoba, która mnie porzuciła, nagle zaczęła tego żałować. Nie - nie było mowy o żałowaniu. Po prostu było mu mnie szkoda. Zobaczył to, jak żałosny jestem.

Wszedłem spowrotem do pokoju i usiadłem na szpitalnym łożku. Rudowłosa coś do mnie mówiła ale czułem się jakbym wcale teraz tam nie siedział.

Dlaczego?

To było jedyne pytanie które kręciło mi się w głowie. Ale o co właściwie pytałem? Dlaczego zobaczył te wiadomości? Dlaczego je pisałem? Dlaczego znowu się spotkaliśmy? Dlaczego mnie zostawił?

Bylo tyle pytań, nie wiedziałem nawet które zadaje.

W pewnej chwili Ozaki mocno szarpnęła mnie za ramie.

-Co się dzieje Chuuya? - spytala zmartwiona kobieta

-Dlaczego? - spytałem patrząc się w jej fioletowe oczy

-Co „dlaczego”? – mocno przytuliła mnie do siebie – Nie chce znowu patrzeć na ciebie w tym stanie…

Siedzieliśmy chwilę w takim uścisku, czułem jej mocno bijące serce. Raniłem ją.




{odejście Dazaia z mafii}
Tego dnia Osamu nie pojawił się w pracy, wziął wolne nie zdradzając mi szczegółów.
Brudny od krwi jednego z więźniów, którego dzis miałem przyjemność przesłuchiwać, wziąłem telefon do ręki. Wybrałem kontakt „makrela” umazując urządzenie czerwonym kolorem. Nie było żadnej wiadomości ani nieodebranego połączenia. Zwykle gdy miał wolne, wypisywał do mnie ciagle, nie zapominając o wysyłaniu masy zdjęć by udowodnić jak ma dobrze, siedząc w domu. Pomyślałem że może odsypia ostatnie noce, przez które nie zmrużył oka.

Gdy wróciłem, nigdzie go nie było. Dom byl pusty a po nim ani śladu. Rzuciłem pod nosem „prawie tak jakby nigdy tu nie mieszkał ” podziwiając porządek.

Godziny mijały a to co powiedziałem wcześniej zaczynało coraz bardziej przypominać prawdę.
Nie wrócił tej nocy.

Zdarzało mu się nie wracać, prawdopodobnie został u jednego ze swoich przyjaciół. Myślałem że spotkamy się w pracy, liczyłem że się zjawi.
Od kiedy wszedłem do budynku, wszyscy się na mnie patrzyli. Jechałem windą do Moriego by poprosic o wolne w przyszłym tygodniu z okazji urodzin Osamu.
Zaplanowaliśmy parodniowy wyjazd by jak najlepiej je uczcić. Winda już sie zamykała, jednak ktoś swoją zdolnością jej w tym przeszkodził.

-To prawda?! - krzyczał Akutagawa

-Co takiego?! - pytałem zaskoczony tą sceną

-Znasz go najlepiej, nie zrobiłby tego!

-Nie moge za niego ręczyć - mówiłem myśląc że chodzi o kolejną krzywde którą komuś wyrządził - Czy jest coś czego Dazai by nie zrobił?

Ryunosuke jedynie spojrzał w dół smutnym wzrokiem i puścił drzwi windy, jednocześnie dając mi odjechać.
Nie myślałem o tym zbyt wiele, nie pierwszy raz ktoś przybiegł do mnie krzycząc cos podobnego.

Pojechałem na najwyższe piętro do gabinetu szefa.
Przywitał mnie cichym westchnieniem.

-Chuuya? Właśnie miałem kogoś po ciebie wysłać - mówił Mori wyjątkowo bez swojego narcystycznego uśmiechu

-W jakiej sprawie Szef chciał mnie widzieć? - spytałem zaskoczony

-Prawdopodobnie w tej samej co ty mnie, przykro mi Chuuya - mówił sztucznie się uśmiechając

-Nie rozumiem?

-Czyli jednak nie wiesz…? - zaśmiał się pod nosem i spojrzał na swoje dłonie

-…

-Dazai odszedł z mafii wczorajszej nocy, przykro mi

Spojrzałem się tak jakbym nie dosłyszał. Tak jakbym nie rozumiał.

Obietnica - Soukoku Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz