14.

290 25 15
                                    

[Chuuya]
Zaspaliśmy na tak ważną okazję, jaką była nasza wspólna misja. W pośpiechu zapomniałem większości rzeczy. Pojechaliśmy z piskiem opon by jakkolwiek zdążyć. Włosy poprawiałem w lusterku auta.

Zdążyliśmy.
Nikt dalej nie znał szczegółów, po prostu nasza dwójka miała tam wejść i być gotowa na wszystko.
Pożegnaliśmy się ze wszystkimi osobami które przyjechały tu z nami.

-Wróćcie bezpiecznie! Musimy znowu przyrządzić ramen! - śmiał się Tachihara życząc nam powodzenia

-Wierzymy w was! - krzyczał Kunikida z pełną powagą która aż wywoływała śmiech

-Dacie radę! Jesteście silni! - mówił Kenji

-Wrócicie cali i zdrowi? - dopytywał Atsushi

Tak naprawdę nie mogliśmy niczego im obiecać, ale to robiliśmy.

Zaczęło się.
Weszliśmy do budynku w którym mógło czekać na nas wszystko. Było wyjątkowo spokojnie, to jeszcze bardziej nas dezorientowalo.
Chodziliśmy po czymś co przypominało opuszczony ogromny zamek. Nie wiedzieliśmy gdzie się kierować ani co robić. Po prostu szliśmy przed siebie.
Dzieliło nas parę metrów. Wszędzie była cisza i spokój. Nagle Dazai wrzasnął.

- Korupcja!

Nic się nie stało, dlaczego więc kazał mi to zrobić? Ufałem mu, po prostu mu ufałem.

-Och, Nadawcy Ciemnej Hańby! - krzyknąłem powoli zbliżając się do wybitego okna - Nie budźcie mnie ponownie!

Moja zdolność zaczęła działać a ja sam byłem już poza budynkiem.  Dopiero po chwili zobaczyłem coś, czego nikt nie mógł się spodziewać.
Cały budynek był czymś wyglądającym jak zdolność.

Widziałem Osamu dotykającego murów zamku ale bezskutecznie.
Po raz drugi walczyłem z czymś takim, co nie było zdolnością a czymś o wiele gorszym.

Niszczyłem budowle jak tylko mogłem, powoli traciłem możliwość kontrolowania swoich ruchów. Widziałem Osamu toczącego walkę z wieloma żołnierzami Mimic. Unikałem części gdzie on się znajduje, jak tylko moglem. Ale wiedzialem że być może później nie będę w stanie zapewnić mu bezpieczeństwa.




[Dazai]
Trwała między nami wymiana ogni, było ich o wiele więcej. Nie miałbym z nimi szans.
"Nie miałbym" - ale nie mówię przecież że nie mam.

Korzystając z tego że Chuuya rzuca kulami swojej zdolności, prowadziłem wrogów prosto na linie ognia. Byłem wymęczony, ranny a ich zostało jeszcze wielu. Budynek się walił co było jednoznaczne z tym że mafioza sobie poradził. Chciałem wezwać posiłki ale krótkofalówki nie działały.

Spojrzalem się na wiele zwłok osób ubranych w dobrze znane mi szaty. Pole bitwy wyglądało tak samo jak tamtego dnia. Dnia gdy Odasaku zmarł.

Stałem w takiej samej odległości z jednym z żołnierzu jak mój przyjaciel z ich byłym szefem parę lat temu. Zacząłem się domyślać co tu się dzieje. Prawdopodobnie ta "postać" potrzebuje materiałów by zbudować swoje ciało. Żołnierze Mimic obiecali je zdobyć w zamian za broń i stanie na ich czele. Byli jedynie żołnierzami którzy pragnęli oddać życie za swoich.

Obydwoje oddaliśmy strzał w tym samym momencie, niestety mężczyzna nie posiadał zdolności a moja była zupełnie nieprzydatna.
Padliśmy niemalże jednoczesnie.
Po chwili wstałem - przecież musiałem.

O resztkach sił poszedłem do Nakahary by jakkolwiek go dotknąć.
Złapałem go za ramię po czym ponownie upadłem w jego zmęczone ramiona.
Widziałem jak jego zdolność przestała działać, a on był bezpieczny.

-Kocham Cię, udało nam się - odpowiedziałem powoli tracąc przytomność

-Ja ciebie też, zaraz wrócimy do domu... - obdarzył mnie zmęczonym uśmiechem

Nagle usłyszałem dźwięk strzału. Wykonał go mężczyzna który został ranny w tym samym momencie co ja.
Powinnienem go dobić - pomyślałem żałując.

Kula była wycelowana prosto we mnie, jednak ktoś mnie przed nią obronił.
To był Chuuya. Mógłby użyć do tego swojej zdolności ale trzymał mnie w swoich ramionach. Gdybym wytrzymał odrobinę dłużej, nie musiałby chronić mnie własnym ciałem.

Cała nasza trójka ponownie upadła.

Obietnica - Soukoku Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz