VICTOR:
Dzisiejsza noc nie była jedną z lepszych, na początku spałem do szóstej, a położyłem się dopiero o trzeciej, potem poszedłem spać o dziesiątej i wstałem za kwadrans dwunasta przez krzyki mojego najwspanialszego ojca. Dobrym wyjściem dla mnie było spędzenie dziś większości dnia na torze w ramach treningu przed wyścigiem, który miał się odbyć już jutrzejszej nocy. Właśnie szykowałem się do wyjścia, chciałem pojechać na myjnie i pożądnie umyć moje auto, aby się błyszczało jak nowe, świeżo wzięte z salonu. Po wizycie na myjni, udałem się na tor dłuższą trasą, aby zmarnować trochę czasu. Zaparkowałem i udałem się do środka budynku, w którym było biuro naszego szefa, szatnie, niewielki warsztat, wielki garaż z samochodami i mini salon. Z zewnątrz wyglądało to jak opuszczona rudera, ale miało to tak wyglądać by nie nabierało podejrzeń. W końcu użytkowaliśmy opuszczonego miejsca, które od lat już nie było opuszczone, praktycznie każdej nocy można było ujrzeć, że to miejsce dalej żyje, lecz widzieli to tylko wtajemniczeni. Czyli po krótce całe miasto. Udałem się do szatni, odkluczyłem swoją szafkę i zabrałem z niej odpowiednie ubrania wyścigowe. Mój strój w barwach czerwonego, białego oraz czarnego nie był jakiś wyjątkowy, w końcu był on jedynie do treningów, na wyścigi zawsze miałem inny strój, który zawsze trzymałem w domu. Wyszedłem z budynku kierując się w stronę mojego białego Forda Mustanga GT500, rozejrzałem się po torze i ujrzałem czarnego Dodge'a z przylepkami po prawej stronie auta, tutaj tylko jeden zawodnik miał tak charakterystyczne auto. Jebany Nate Vieira. Nienawidzę tego człowieka, chodzi ze mną do szkoły i poniekąd należał kiedyś do mojej ekipy, ale po czasie pokazał swoją prawdziwą twarz i się na nas rozpierdolił, chociaż z początku w to nie wierzyłem. Zawsze myśli na wyścigu, że jest w stanie ze mną wygrać przez nadzieję, którą daje mu zawsze, ale za każdym razem wyprzedzam go na ostatniej prostej. Ten skurwiel, odkąd tylko pamiętam próbuje zrzucić mnie z toru swoimi zagrywkami, ale jeszcze nigdy mu się to nie udało i miejmy nadzieję, że mu się to nigdy nie uda. On nigdy nie będzie miał ze mną szans. Podjechałem bliżej niego, a on opuścił szybę więc zrobiłem to samo.- Co tu robisz, Cabrera? — spytał z kpiną. — Dawno cię nie było tutaj poza wyścigami, umiejętności spadły i boisz się, że ze mną przegrasz?
- W twoich snach, Vieira.
- Stary, ty mi nawet nie dorównujesz. Serio chcesz się ośmieszyć przed całym miastem? — Zaśmiałem się na jego słowa, był naprawdę śmiesznym człowiekiem.
- Zobaczymy kto się ośmieszy — puściłem mu oczko, ale on dalej był poważny co mnie tylko bardziej rozśmieszyło. — Co powiesz na lekkie starcie? Jeden wyścig i to po nim dowiemy się kto tak naprawdę jest lepszym kierowcą, chociaż mój tytuł chyba mówi sam za siebie.
- Propozycja przyjęta. Co ty na to, aby pościgać się za miastem na autostradzie? — Zaproponował, chociaż widziałem gulę na jego gardle.
- Mam lepszy pomysł, start tutaj do końca autostrady. — Spojrzałem na niego, a jego oczy mowiły same za siebie. Jebany Vieira, myśli, że jest takim kozakiem, a wymięka przy pierwszej lepszej okazji. Jedziemy przez centrum. — Sprostowałem swoje słowa.
- Słucham? Ty tak poważnie?
- Nie, na niby. Jedziesz czy wymiękasz?
Może i go podpuszczałem, ale gdyby był dobrym kierowcą to zgodziłby się od razu i nie byłoby żadnego sprzeciwu.
- Nie sądzisz, że to trochę niebezpieczne? Pff.. trochę. Chyba bardzo.
- Kurwa, jak ty się srasz, ja pierdolę. Stary jesteś taką pizdą. Po co proponujesz skoro wymiękasz?
- Dobra podejmę się tego, ale jedziemy w kaskach.
Na jego słowa się zaśmiałem. Rzadko jeździłem w kasku, poza tym co na celu miało jeżdżenie w kasku wewnątrz auta? Było to tylko dobrym pomysłem do ukrycia swojej tożsamości, nic więcej.
CZYTASZ
Get Respect { KOREKTA !!! }
RomanceVictor Cabrera to chłopak z nieciekawą przeszłością. Używki i uczestnictwo w nielegalnych wyścigach samochodowych są mu dobrze znane. Jego problemem od dawna są kobiety, do których nie ma ani grama szacunku. Pewnego dnia w jego życiu pojawia się dz...