Pov. Britney (Następny dzień)
Byłam w domu, szykowałam się do pracy, moje samopoczucie było złe, martwilam się o mojego chłopaka, którego porwali dwaj psychopaci i jakaś walnięta na głowe kobieta, wiedziałam że w tej sprawie tyczy się trochę przeszłości Benia, w końcu w porwaniu dwaj z porywaczy znali już wczesniej Benia, wczoraj od Anny dowiedziałam się, że w sprawe jest zaangarzowany jeden z policjantów, który juz kiedyś znał Benia, to dawało mi trochę nadzieji że jeszcze zobacze mojego ukochanego, akurat wychodziłam z mieszkania, kiedy nagle ktoś mnie zaatakował
-DZIZYS POMOCY!!!- Wykrztknełam wystraszona, facet przycisnął mi do buzi chusteczkę, lecz nagle pojawił się też tam Zdzisiu, i sąsiadka która wyszła z mieszkania po usłyszeniu krzyku, Zdzisiu mi pomógł, mąż tejsąsiadki tak samo, wyrzucili z naszej klatki tego typa, sąsiadka do mnie podeszła
-Wszystko z panią dobrze?- Zapytała zmartwiona
-Tak... Jest dobrze.. Dziękuje za pomoc...- Odpowiedziałam, po krótkiej rozmowie wrócił do nas Zdzisiu i mąż mojej sąsiadki
-Britney nic ci nie jest?- Zapytał troskliwie Zdzisiu
-Wszystko dobrze ze mną..- Odpwiedziałam, poczułam jak po mojich policzkach spływają łzy, słone łzy...
-Przykro mi z sytuacją z Beniem...- Odrzekł pan Zdzisiu
-A co sie stało? Jak mogłabym wiedzieć?- Zapytała zmartwiona sąsiadka, opowiedziałam jej o wczorajszej sytuacji, oczywiście nie obyło się bez łez, czułam jakby było to zdażenie ze smutnej książki
-Boże... Przykro mi...- Powiedziała sąsiadka, a jako ze za 15 minut zaczynał mi sie dyżur, musieliśmy ze Zdzisiem już iść
*skip time w bazie*
Byłam już przebrana w strój, w bazie byłam ja, Martyna, Piotrek, doktor Góra, Zdziś i Kuba, byłam smutna, no chyba każdy był jeździłam akurat z doktorem Arturem i Martyną, myślałam że będzie wszystko normalnie, ale jak zwykle była jakaś niespodzianka, do socjalnego
-Martyna!!- Rzekła głośno Anna wchodząc lekko zadyszana
-Co sie stało Anna?- Zapytała bardzo zdziwiona Martyna, Anna musiała złapać oddech
-Błagam daj Kubie, mi, Wiktorowi i Britney wolne do odwołania..- Powiedziała Anna, ja sie szybko domyśliłam oco chodzi, w sprawie Benia pewnie
-Chodzi o sprawe Benia prawda?- Zapytała Martyna, ja spojrzałam na Kube, a na koncu na Anne -Jak sie zgodzą to dobra- Dodała Martyna
-Ja jade byle gdzie ale jade- Powiedziałam bez zastanowienia
-Ja też- Rzekł Kuba, w ręku miał kubek kawy, akurat pił ją
-Jedźcie do domu się spakować, wieczorem musimy być już w Krakowie, bo Benio jest gdzieś w Krakowie- Rozkazała nam Anna, bez zastanowienia poszłam się przebrać
*Godzine później*
Byłam w swoim domu, kończyłam pakowanie swoich bagaży, gdy do mego domu ktoś zapukał, poszłam otworzyć, stała tam Anna
-Gotowa?- Zapytała Anna, ja odpwiedziałam, że już prawie, dokończyłam szybko pakowanie się zeszłam z waliską i plecakiem na dół, Wiktor włożył moją waliskę do bagarznika, a sama usiadłam na tylnym siedzeniu obok Kuby, za kierownicę wsiadł Wiktor, a na miejsce obok kierowcy zajmowała Anna, wyruszyliśmy w stronę Krakowa, każdy z inną nadzieją, moją nadzieją, było to, że zobacze jeszcze mojego chłopaka.. Benia..
*w tym samym czasie u Benia*
Pov. BenioObudziłem się po długiej drzemce, nie wiedziałem która nawet jest godzina, ale wiedziałem że jest następny dzień, przez małą dziurę widziałem wschodzące słońce, po chwili do pokoju wszedł Alek, z butelką wody, i talerzem z dwiema kanapkami i kawałkiem marcheki
-Masz jedzenie- Rzekł złośliwie Alek który postawił jedzenie obok mojego posłania -Nikt ci nie pomoże, za daleko jesteś od nich- Powiedział chamsko Alek, miałem ochote go walnąć, poprostu ukatrupić tego zdrajce
-Wal sie Alek, zdrajco - Powiedziałem troche zdenerwowany -Zobaczysz uciekne- Powiedziałem nie kryjąc zdenerwowania w głosie, tak szczeże zastanawiało mnie to jak ja żyje i sie jeszcze niewykrwawiłem
-Nie podziękujesz że zoperowałem ci rękę?- Powiedział, teraz myślałem czy mi w myślach czyta
-zoperowałeś?...- Dopytałem sprawdzając czy ma dobrze wszystko ze słuchem
-Tak, zoperowałem geniuszu- Powiedział Alek po czym wyszedł z pokoju, ja podszedłem do tej dziury, coś było nie tak, jakby cały czas słońce wschodziło, dmuchnąłem w to, i zobaczyłem że do było zdięcie, prawdziwym krajobrazem otaczającym mnie był zwykły las... Zwykły las, teraz zastanawiałem się czy koło Krakowa jest jakikolwiek las, i był..
Pamiętałem z wycieczki jakiejś że był, ale nic, byłem głody, więc zjadłem jedzenie od alka, napiłem się wody z butelki, wpadłem na pomysł, by przeszukać pudła, może tam będzie cokolwiek, co mi pomoże, gdy skończyłem jeść, wstałem i zacząłem po cichu szukać czegoś w kartonach, i znalazłem śrubokręt, sprawdziłem, i mogłem nim otworzyć wentylacje, przez którą mogłem przejść czołgając się, bez zwłocznie to zrobiłem, piersze co myślałem, to to, że wentylacje idzie prosto, myliłem się, gdy tam wejde, i ustanę prosto, będe miał głowę na powierzchni, zrobiłem tak, wyszłem z tamtąd, uciekłem od psycholi, byłem w lesie, natychmiast udałem się przed siebie by znaleść co kolwiek, lub kogo kolwiek, przeszukałem kieszenie, i znalazłem 29 zł-Gdy znajde jakiś sklep, kupie jedzenie...- Rzekłem pod nosem, miałem ze sobą butelke wody, potrzebowałem czego kolwiek do komunikacji, szukałem, i szukałem, nawet nikogo nie widziałem, czułem się troche źle, ignorowałem to, po chwili dostrzegłem... Chatkę, zdałem sobie sprawe że nie mogłem być w Krakowie, jedynie obok Krakowa, albo oni oszukali mnie... Zastanawiałem się czy podejść do tej chatki, okej przyznam bałem się, przez okno wyjrzał męszczyzna ale jego widoku sie nie spodziewałem, to był męszczyzna, wyglądał troche strasznie, ale miło, po chwili drzwi się otworzyły, i z nich wyszedł ten facet i podszedł do mnie
-Co pan tu robisz?- Spytał mnie facet, szczeże chciałem sie od niego oddalić -Jestem Łukasz Ochełkowski, mieszkam tu, pomóc może?- Dopytał, facet był mniej więcej mojego wzrostu, miał krótkie czarne włosy i jasną twarz
-Uciekam..- Odpowiedziałem nie za głośno
-Przed kim? Kim pan jest?- Znowu zadał pytania
-Jestem Beniamin Vick, a uciekam przed porywaczami..- Wyjaśniłem w wielkim skrucie
-BENIAMIN GDZIE JESTEŚ?!- usłyszekiśmy krzyk, domyśliłem się że to był Alek
-Błagam mogę sie u pana skryć? Jak oni mnie znajdą to zabiją...- Poprosiłem faceta, facet bez wachania wziął mnie do swojego domu, dom był nawet spory, miał dwa piętra, gdy weszliśmy do jego domu, ujrzałem ładną kuchnię, połączoną z salonem, facet zamknął drzwi na klucz, usiadłem na krzesło i odetchnąłem z ulgą
-Jak mówił pan że się nazywa?- dopytał facet
-Beniamin Vick- Powiedziałem do Łukasza
-Mogę ci mówić po imieniu?- Zapytał znowu
-Tak możesz- Zgodziłem się, on zaproponował mi coś do picia, zgodziłem się, miałem nadzieje że mnie tu juz nie znajdzie ani Alek, ani Agnieszka, Ani Leon
-Co to za miejsce?- Zapytałem Łukasza, on na mnie spojrzał z dziwną miną
-Las koło Krakowa a co?- Zapytał Łukasz
-No nie... Jestem z Warszawy- Rzekłem niechętnie, on popatrzał na mnie zszokowanym wzrokiem
-Daleko cie przywieźli, Warszawa jest ponad 3 godziny drogi z tąd- Rzekł Łukasz -A około 3 dni z buta sie tam idzie- Dodał, schowałem twarz w ręce, tęskniłem strasznie za bratem, za dziewczyną, za bratową, za bratankiem i za przyjaciółmi, chciałbym wrócić do domu..
🖤Hejka! Jak podobała się siódma część? Mam nadzieje że się podobała, narazki!! Czekajcie cierpliwie na ósmą częśc!!🖤

CZYTASZ
Wszystko może się spełnić, nawet drobne życzenie...💘 || Na sygnale
FantasíaNowe kłopoty Benia, wiek nie ma znaczenia, miłość nie ma granic, to bedzie książka o losach na sygnale, i ich przygodach, bedzie też tu BriBe, oczywiście wątki jak w innych moich ksiązkach, ale ta bedzie wyjątkowa.🎊💘✨ Zapraszam!!! ...