PROLOG
Nigdy nie spodziewałem się, że w moje uporządkowane, spokojne i ciche życie wkroczy dziewczyna.
Głośna.
Żywiołowa.
Chaotyczna.
A już na pewno nie spodziewałem się, że padnę przed nią na kolana.
Dosłownie. Zwaliła mnie z nóg.
I to dwukrotnie.
ROZDZIAŁ 1
Ignazio
– Aua – ktoś rozdarł się na pół ulicy – ja pieprzę, co za typ! Najpierw jeden mnie wystawia, a teraz drugi mało co nie zabił.
Spojrzałem zszokowany na blondynkę, której końcówki włosów zafarbowane były na wściekle różowy kolor, jej twarz również przybrała taką barwę. Machała chaotycznie rękoma, usta się poruszały, coś chyba mamrotała pod nosem. Potrząsnąłem głową, a następnie podniosłem się z kolan. Chciałem wejść jej w słowo, ale dziewczyna wpadła w słowotok, a przerwę robiła tylko, aby nabrać powietrza do płuc.
– Cieszę się, że prócz twojej dumy nikt więcej nie ucierpiał.
Otrzepałem kolana, brudną rękę wytarłem w krótkie spodenki dresowe. Spuściła wzrok na krwawe ślady, niespodziewanie sięgając po moją dłoń.
– Przepraszam, nie zauważyłam cię – skrzywiła się, nerwowo przeczesując po chwili włosy. – Jestem wściekła i nie patrzyłam, gdzie idę. Może w ramach przeprosin dasz się zaprosić na drinka? Koleś mnie wystawił, a skoro już się wystroiłam to warto chociaż, abym nie spędzała tego wieczora sama.
Już miałem zaprotestować, dziewczyna była ładna, ale nie zależało mi na towarzystwie. To się jednak zmieniło, gdy spojrzałem w jej oczy. Patrzyła na mnie wyczekująco, a ja zatopiłem się w spojrzeniu niebieskiej i brązowej tęczówki. Nigdy wcześniej nie spotkałem osoby chorującej na heterochromię.
– Okej, tylko musiałbym się przebrać.
– Jasne – puściła moją dłoń, machnęła od niechcenia, wykrzywiając przy tym drwiąco usta.
– Poważnie, mieszkam niedaleko – wskazałem palcem osiedle.
Spojrzała spod zmrużonych powiek, a po chwili uśmiechnęła się szeroko i wyciągnęła do mnie rękę.
– Marika.
Odwzajemniłem uśmiech i gest.
– Ignazio.
– Nie jesteś Polakiem?
Zaśmiałem się w głos.
– To skomplikowane, wyjaśnię ci wszystko przy drinku.
– Tajemniczy jesteś – uśmiechnęła się promiennie – lubię to.
Dziewczyna zawinęła kosmyk włosów wokół palca.
– A jedno nie wynika z drugiego przypadkiem?
Pokręciłem głową rozbawiony niezwykłą wymianą zdań.
– Podaj mi numer do siebie, zadzwonię jak będę gotowy. Spotkamy się na miejscu w tamtej knajpie – wskazałam najlepszą moim zdaniem susharnię na Wilanowie. – Zapraszam. Jesteś mi to winna w ramach przeprosin.
Sięgnąłem po telefon i wcisnąłem go w ręce Mariki, aby wpisała numer.
– Ale to ja powinnam zaprosić... – mówiła, wpisując jednocześnie dane do komórki.
– Zaprosiłaś, ale ja jestem mężczyzną i przejmuję inicjatywę – uniosła głowę, uśmiechnęła się szeroko oddając mi telefon.
– Podobasz mi się, Ignaś.
Prawie się zapowietrzyłem. Nikt tak do mnie nie mówił, nie cierpiałem spolszczonej nazwy mojego imienia. Niczego nieświadoma ruszyła we wskazane przeze mnie miejsce.
– Marika! – krzyknąłem, a kiedy się odwróciła machnąłem telefonem w ręku. – Nie mogę cię wyszukać pod imieniem.
– Źle szukasz. Poszukaj pod „b".
Zmrużyłem oczy, przeszukując listę kontaktów. Parsknąłem śmiechem, przeniosłem wzrok za dziewczyną, która weszła właśnie do lokalu.
Bogini.

CZYTASZ
IGNAZIO. Prawdziwe oblicze #3 |
RomanceKiedy los stawia na drodze Ignazio Zolla dziewczynę, będącą jego przeciwieństwem - głośną, chaotyczną, wyzwoloną - to znak, że czasem warto chwytać byka za rogi, wyjść ze swojej strefy komfortu albo przynajmniej spróbować. Marika Rak, jest kobietą...