Ignazio
Błąd za błędem, popędzany kolejnym. Z trójki naszego rodzeństwa to ja zawsze byłem tym zachowawczym, szarmanckim i stonowanym w kontaktach z kobietami. Potrafiłem patrzeć ponad przyjętymi normami czy sztywnymi wartościami, byłem lekko wycofany, a do grona swoich bliskich dopuszczałem niewiele osób, ale zachowując w tym wszystkim zdrowy rozsądek. Byłem cichy, ale asertywny. Byłem spokojny, ale pewny siebie. Byłem subtelny, ale nie przekraczałem granic.
Byłem.
Przy Marice się zmieniałem, a momentami sam siebie nie poznawałem. Przekraczałem kolejne granice, przesuwałem próg swojej strefy komfortu, zakopywałem momentami tę introwertyczną część, kiedy działałem wręcz impulsywnie.
Zacisnąłem ręcę na kierownicy, nie chciałem znowu doprowadzić do niefortunnej wymiany zdań.
– Jeśli nie chcesz widzieć we mnie chłopaka, to możemy się kolegować. Zbieram cię jutro do ogrodu zoologicznego. Spędzimy czas jak znajomi – napisałem i wcisnąłem wyślij, nim się rozmyśliłem.
Ponownie uruchomiłem silnik, nie zdążyłem wrzucić kierunkowskazu, gdy przyszła odpowiedź.
– Pomyłka.
Roześmiałem się w głos. Wrzuciłem telefon do skrytki i ruszyłem do domu. Do pokonania miałem kawał drogi, akademik Mariki znajdował się na drugim końcu Warszawy. Nawigacja wskazywała trzydzieści minut jazdy na moje osiedle, mimo iż nie było o tej porze korków.
Uśmiech nie schodził z mojej twarzy, a wręcz poszerzał się, kiedy tylko wracałem myślami do naszej wymiany wiadomości.
Pomyłka.
Nic nie odpisałem, nie traktowałem tego jako pomyłki. Musiałem jeszcze udowodnić dziewczynie, żeby mnie tak właśnie nie postrzegała. Nie miałem już miejsca na żadne pomyłki. Nie teraz. Musiałem wziąć się w garść.
Doskonale wiedziałem jak pewne wydarzenia albo nieporozumienia potrafią zmienić relację czy nadszarpnąć zaufanie drugiej osoby. Byłem naocznym świadkiem i jednego i drugiego. Sam nie chciałem tego przeżywać.
Odetchnąłem głęboko, kiedy pokonałem próg garażu podziemnego, byłem w końcu u siebie, zmęczony dniem, myślami kotłującymi się w głowie i strachem dnia jutrzejszego. Uchyliłem delikatnie drzwi, a moje nogi natychmiast zostały oplecione drobniutkim, srebrnym ciałem sierściuchowej znajdki. Atena, to pierwsze zwierzę które posiadałem, w ogóle, nie byłem ich fanem, ale z drugiej strony nie mogłem pozwolić, aby mała kotka została zjedzona przez stado dzikich psów albo wilków na stacji benzynowej, praktycznie pośród lasu. Schyliłem się by zdjąc buty, ale uderzanie głową o moje nogi tylko się nasiliło. Nie mogłem przejść obojętnie nawet, kiedy próbowałem, bo Atena skutecznie mi w tym przeszkadzała. Za każdym razem kiedy wracałem do domu nie odstępowała mnie na krok, wręcz podążała za mną niczym pies. Była wszędzie tam gdzie ja, wskakiwała na stół, na blaty, swobodnie korzystała z kanapy i mojego łóżka, uderzając pyszczkiem w moją brodę, kiedy leżała u mnie na brzuchu. Nie dawała mi spokoju, a ja zastanawiałem się jak to było zanim ją znalazłem i zabrałem do siebie. Już nie pamiętałem tego czasu. I było mi z tym dobrze. Chciałem być tu i teraz, a nawet w przyszłości wraz z Mariką. Ona jawiła mi się jako ta jedyna. Z niezrozumiałych dla mnie względów pomimo, iż nasze charaktery zdecydowanie się różniły miałem poczucie, że nasze osobowości mimo wszystko do siebie pasują i możemy stworzyć zgrany team. Byłem o tym przekonany, musiałem to tylko udowodnić jeszcze Marice.
Przyjażń.
Tym chciałem ją uwieść.
Silnym przywiązaniem, fascynacją i zdobyciem jej uwagi w taki sposób, aby nieświadomie pragnęła kontaktu ze mną. Przez te kilka tygodni wspólej pracy zdążyłem zauważyć, że jest silną kobietą, świadomą siebie, swojego ciała i inteligencji, to był jej atut, bo w przeciwieństwie do kobiet, które znałem bardzo pewnie, momentami wręcz ostro wyrażała swoje zdanie. Była kobietą, której faceci podświadomie chcą i pragną, ale z drugiej strony jest także ich koszmarem, ponieważ właśnie takich silnych kobiet mężczyźni się boją.
CZYTASZ
IGNAZIO. Prawdziwe oblicze #3 |
RomanceKiedy los stawia na drodze Ignazio Zolla dziewczynę, będącą jego przeciwieństwem - głośną, chaotyczną, wyzwoloną - to znak, że czasem warto chwytać byka za rogi, wyjść ze swojej strefy komfortu albo przynajmniej spróbować. Marika Rak, jest kobietą...