Rozdział 2

335 26 6
                                    

ROZDZIAŁ 2

Marika

Trzy miesiące później

Uśmiechnęłam się szeroko przekraczając drzwi, które miały przybliżyć mnie o kolejny krok do zrealizowania marzenia. Własna kawiarnia była tym o czym marzyłam, kiedy, tylko trafiłam do domu dziecka. Na co dzień pracowałam w bibliotece uniwersyteckiej, a praca na recepcji w klubie sportowym miała być tylko chwilową i dodatkową pracą. Weekendy oraz dwie zmiany w tygodniu od późnego południa do wieczora nie były aż tak obciążające, a dobrze płatne. Planowałam wykorzystać szanse do cna, uczyć się do egzaminów, poodkładać i pójść w końcu na swoje.

Właśnie poznawałam tajniki systemu oraz rozkładu poszczególnych zajęć, kiedy jedna z grup skończyła zajęcia. Uśmiech zamarł na mojej twarzy w momencie, gdy zobaczyłam zaciśnięte usta, a następnie duże brązowe oczy, wpatrujące się we mnie z nieukrywaną furią. Miałam ochotę zaśmiać się w głos i pewnie bym to zrobiła, gdybym nie straciła języka w gębie. A zdarzało się to bardzo rzadko. Zamrugałam zszokowana, ja pieprzę, to nie może być prawda,przecież stolica miała gwarantować anonimowość w gąszczu ludzi, a ja musiałam akurat trafić na chłopaka, którego nie planowałam już nigdy w życiu spotkać.

– Witamy w naszym klubie nową koleżankę – odezwał się przyjemny, uwodzicielski głos. Oderwałam wzrok i przeniosłam oczy na typowego lalusia. Włosy niby rozwiane, ale podejrzewałam, że spędził przed lustrem więcej czasu ode mnie. Szerokie brwi, brązowe oczy, długie rzęsy, duży nos i krzywy uśmieszek. – Dante, jestem jednym z właścicieli.

– Marika, miło mi – uścisnęłam wielką łapę.

– Mam nadzieję, że się szybko zaaklimatyzujesz. Potrzebujemy kogoś kto ogarnie ten bałagan.

– Jasne, dam radę.

Głośne prychnięcie wyprowadziło mnie chwilowo z równowagi.

– Ten z tyłu to mój brat, Ignazio.

– Aha – prawie stęknęłam, gdy nadal wgapiał się we mnie tym morderczym wzrokiem. Nie podszedł do mnie, jedynie skinął, a następnie ruszył w stronę schodów, po czym zniknął poza moim wzrokiem. Stałam niewzruszona, Dante zerknął na mnie z zaciekawieniem, po chwili jego oczy rozbłysły, a na twarz wpełzł krzywy, szyderczy uśmiech.

– Okej, baw się dobrze.

Czyli nie byłam wcale anonimowa.

Potarłam czoło, rozglądając się dookoła. Z gorszego bagna wychodziłam. Dam radę i tym razem. Wzruszyłam ramionami, ruszając ponownie przed siebie, bo z tego zamieszania nie zauważyłam, że z pozycji siedzącej przeszłam w stojącą. Szok jakiego doznałam był tak silny, że te kilka godzin minęło mi dosłownie niczym minuty. Nic więcej się nie zadziało, odebrałam kilka połączeń, przejrzałam system zapisów, ale byłam tym wszystkim tak zajęta i przejęta, że dopiero zdecydowany głos przywołał mnie do rzeczywistości.

Uniosłam zmęczone oczy znad monitora.

– Na sali zostali ostatni klienci, kiedy tylko wyjdą to zamknij za nimi drzwi, aby nikt ci nie przeszkadzał. Ogarnij recepcję i możesz się już zbierać do domu.

Palec zawisł mi nad klawiaturą komputera, a w gardle zaschło, kiedy Ignazio wykonał kilka kroków w moim kierunku. Mocniej przytrzymał torbę na ramieniu, tym samym przyciągając moją uwagę do delikatnych rumieńców na policzkach. Z tego co mi było wiadomo niektórzy mężczyźni, czerwieniąc się okazywali swoje zainteresowanie, ale jeszcze nigdy nie trafiłam na taki typ mężczyzny. Jednak uniesione brwi oraz szorstki ton na to nie wskazywały.

IGNAZIO. Prawdziwe oblicze #3 | Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz