— Takich rzeczy może być tysiące, Harry — rzucił zniecierpliwiony Severus. Robiło się już późno, a on był dopiero w połowie śniadania. Za dziesięć minut miał zacząć podwójne eliksiry z siedmiorocznymi Ślizgonami i Gryfonami, najgorszej grupie w całym Hogwarcie. Snape był skłonny przyznać, że najgorszej od czasów Pottera. Nawet Potter na nich narzekał.
— Wymyśl coś. W tym życzeniu właśnie o to chodzi, żebyś sam wybrał.
Snape zmarszczył brwi. W głowie kotłowały mu się kolejne pomysły na równi z wizjami uczniów roznoszących salę ćwiczeń.
— Daj mi jeszcze trochę czasu, dobrze? Ten tydzień kończy się piekielnie, nie mam sił by wytężać szare komórki. Poczekajmy na przerwę świąteczną — poprosił w końcu.
— Jasne — Harry uśmiechnął się. Snape powoli już rozpoznawał różne rodzaje jego uśmiechu i wiedział, że ten jest przeznaczony tylko dla niego. — Robisz coś w święta?
— Zostaję w Zamku. — Snape nie przywiązywał nigdy szczególnej wagi do świat; w dzieciństwie były koszmarem, później nie zdarzył się nic, by swoje przekonania w tym względzie zmienić. Cieszył się tylko na trzy tygodnie przerwy, w czasie której mógł nadrobić braki w lekturze czy odpoczynku. — A... ty? — spytał Harry'ego przewidując, że pewnie spędzi święta w Norze. Zmarszczył brwi zdając sobie sprawę, że ta świadomość jest dla niego przykra.
— Nie wiem jeszcze — wzruszył ramionami Harry, ale zerknął na niego nieco niepewnie.
— Słuchaj — zaczął Snape — to że... przekładamy nieco realizację zamówienia — Harry spojrzał na niego z oburzeniem — nie oznacza, że nie możemy, no wiesz... — Snape rzadko kiedy do tego stopnia tracił wątek — zobaczyć się, czasem. Poza śniadaniem i kolacją. I poza realizacją kolejnych punktów na liście.
Uśmiech Harry'ego mógłby służyć za iluminację dla całej wielkiej Sali.
— Świetnie — sapnął i odwrócił głowę najwyraźniej świadomy, że nieco się zaczerwienił. — Z przyjemnością. — To może dzisiaj? Jest piątek. Może wpadniesz wieczorem? Albo możemy gdzieś razem wyskoczyć.
Snape zastanowił się chwilę zanim podjął decyzję.
— Znasz taki pub w mugolskim Londynie — Kings Arms? — spytał z nonszalancją kłamcy.
Harry zmieszał się i zmarszczył brwi.
— Znam — odparł. — Tam chcesz się spotkać? — spytał z niedowierzaniem.
— Mam kilka spraw do załatwienia na Pokątnej, moglibyśmy się zobaczyć na miejscu.
— Dobrze, jeśli chcesz. O której ci pasuje?
— Ósma? Pewnie będzie tłok.
Harry skinął głową.
— Będę na ciebie czekał. — Otarł dłonią o jego ramię, udając, że stało się to przypadkiem. Snape skończył przeżuwać tosta, dopił resztki kawy, która i tak już nadmiernie wystygła i chwilę po nim wyszedł z wielkiej Sali kierując się do klasy.
Dzień upłynął mu dość szybko. Z niemałą satysfakcją pozbawił Griffindor dziesięciu punktów (pięć za oszukiwanie podczas sprawdzianu, drugie pięć za brak szacunku dla szkolnego wyposażenia). Niestety musiał też odebrać dwa punkty ślizgonom — Larsson przeszedł dziś samego siebie sabotując eliksir McKinley'a — gdyby zareagował dwie sekundy później obaj wylądowaliby w skrzydle szpitalnym. Odesłał wszystkich z klasy i rugał Larssona tak długo, aż ten nie wyjęczał najszczerszych przeprosin podnosząc na niego zaszklone spojrzenie. Po czym zrugał go raz jeszcze za to, że beczy.
CZYTASZ
10 Rzeczy, Których Chciał Harry/ Snarry
FanfictionHarry wraca do Hogwartu, by znów zniszczyć świeżo odbudowany spokój Severusa Snape'a. Opowiadanie należy do Akken i znajduje się na stronie Archive Of Our. Koniecznie zajrzyjcie na jej profil po inne opowiadania!