Kilka miesięcy później
-Pilar!-krzyczy mój ukochany współlokator już z trzeci raz.
-Co?! Jak coś chcesz to sam idioto przyjdź!
-No chodź.
-Kurwa ksieciuniu dupy nie umie ruszyć.- mówię pod nosem po polsku aby na pewno mnie nie zrozumiał.- Co chcesz? Ogarniam się na mecz.
- Weź mi kaptur popraw.
- No ty chyba z chuja spadłeś! Dosłownie mogłeś sam przyjść.
Jeszcze muszę się kurwa dzisiaj z dwoma debilami na meczu użerać bo zamiast grać, jeden kurwa latać próbował i sobie kostkę zwichnął a drugi po otrzymaniu żółtej kartki do sędziego startował. No mądrości pogratulować.-Okres będziesz miała?
-Nawet jeśli tak to nic nie zmienia tego że jesteście idiotami.-poprawiłam mu kaptur- Masz.
-Zaraz wychodzimy.
-Jestem już prawie gotowa.
Kiedy po dziesięciu minutach wracam do salonu Gavi marszczy brwi.
-A barwy gdzie?- kręci głową.
-W twojej dupie- mówię przewracając oczami.- Idziemy żabciu- mówię tak do niego od miesiąca aby go wkurwiać. Zawsze się daje.
-Ta Idziemy.
Gdy wchodzę do auta Pedri puszcza mi oczko na co lekko się uśmiecham.
Z Pedro mam lepsze relacje niż gdy się poznaliśmy.Przez kilka miesięcy naszej znajomości zaczęliśmy się lepiej poznawać i nawet lubić.
Pod maską wrednego chuja kryje się chłopak który cały czas żartuje i jest miły dla wszystkich.Zawsze rozczula mnie widok jego z młodymi fanami.
-Cześć Pedrusiu uczyłeś się latać?- śmieje się na co dostaję w głowę.-Eeee smrodzie.
Oczywiście dokuczać sobie nie przestaliśmy.
-A ty co tak długo?- pyta się Gonzalez gdy po dwóch minutach wsiada Gavira.
-Zapomniałem portfela.
-Po co ci jak jako vipy mamy wszystko za darmo- mówię.
-I dzięki komu jesteś tym vipem?-Pab mruga mi oczami przed buzią.
-Dzięki Ferranowi któremu chciało się ruszyć dupsko i mi to załatwił.- odsuwam jego twarz uśmiechając się.
-Dzieciory uspokoić się.
-Mówi ten który ostatnio prawie się posikał ze śmiechu przez żart o kupie od Ansu.- patrzę na niego wymownie.- W końcu- mówię gdy podjeżdżamy pod Camp Nou- Porozmawiam z kimś normalnym a nie z głupim i głupszym.
Uciekam od dwóch rąk które chciały mnie uderzyć.
- Jesteście za bardzo agresywni.
-Jezu co my mamy z tym dzieckiem- mówi Gavi do Pedriego.
-To zabrzmiało jakbyś był moją mamą i gadał do ojca twojego dziecka.
-Moge być twoja mamą.
-Nie dziękuję.
-O święta trójca zawitała!- krzyczy Balde który nagle wychodzi.
Cóż podskoczyłam trochę nie ukrywam.
No ale jakby wam ktoś koło ucha tak wrzasnął.
-Boze kolejny głupek- idę dalej ze zbolałą miną.- Frenkie!- krzyczę za przyjacielem który szedł z przodu.- W końcu ktoś normalny
CZYTASZ
Estrella | Pedri Gonzalez
FanfictionPilar z domu rodzinnego przeprowadza się do stolicy Katalonii gdzie znalazła mieszkanie ze współlokatorem który od samego początku wydaje się być miły jednak jego przyjaciel który dość często do niego przychodzi najwidoczniej jej nie polubił.Czy ma...