5 sam w domu

177 15 32
                                    

Pov. Polska

Siedziałem w kuchni pijąc cappuccino w swoim ulubionym kubku, rozmyślając nad dzisiejszym dniem. Węgry razem z ojcem aktualnie jedzą obiad, zupa grochowa. Ja już wcześniej zjadłem swoją porcję, a więc mogłem zająć się cappuccinem, które i tak już prawie ostygło.

-Tak w ogóle to... - zaczął Węgry, przeżuwając wędzone mięso z zupy

-Nie mów z pełnymi ustami - zwrócił mu uwagę ojciec, z chlebem w ustach

-I kto to mówi... - odpowiada Węgry - w każdym razie wczoraj miałem w szkole bilans, no i każdemu dali skierowanie na badanie do przychodni.

-Co jakie badanie? - odpowiedział zdziwiony ojciec

-Nie wiem, bilans jakiś dalej. Mam tą kartkę w plecaku. Trzeba ją zanieść do szkoły podpisaną przez lekarza z przychodni.

-Przynieś ją tu.

-Dobra, jasne - odpowiedział Węgry i wstał, aby następnie iść do swojego pokoju.

Wziąłem kolejnego łyka napoju, po czym omal nie zwymiotowałem.

-A tobie co? - zadał pytanie Ron, patrząc się pytająco.

Szybko odłożyłem kubek, pobiegłem i otworzyłem drzwi od domu, aby następnie wypluć martwą muchę, którą miałem w ustach.

Pozostałą zawartość kubka zdenerwowany wylałem do zlewu. Po co te muchy w ogóle wlatują to napojów, nie wiedzą że mogą się utopić? Może jednak chcą popełnić samobójstwo? W każdym razie są bardzo irytujące. W moim domu ostatnio jest ich pełno.

-W moim napoju była mucha... - zacząłem rozmowę - jak będziesz w sklepie po drodze to weźmiesz lep na muchy? Jest ich tutaj pełno

-ee tam - machnął ręką - co będziemy pieniądze wydawać, machnie się klapaczką i powybija.

No tak, jego charakterystyczna gadka...

-Jestem! - krzyknął Węgry, niespodziewanie zjawiając się w kuchni z kartką papieru w formacie a5 i jakimś nadrukiem.

Cześć kartki była uzupełniona przez szkolną pielęgniarkę.

-daj no to - powiedział Ron, biorąc kartkę do ręki i wyraźnie ją czytając. Po chwili westchnął.

-No to się pojedzie...

-A możemy dziś? - spytał się Węgry - mam to zanieść już na poniedziałek.

-Mam poniedziałek? - ojciec wytrzeszczył oczy - tak szybko?

-No... - Węgry się zawahał - tak.

Również miałem te badania, i to jest tak gdzieś na początku roku. Tak bardziej na początku roku niż jest teraz. Trochę późno więc powiedział o tym.

Niezbyt długo po tym obydwaj dokończyli jest zupy i Węgry poszedł zaczął zmywać naczynia. A raczej chciał, gdyż okazało się, że jednak nie ma już płynu do naczyń.

-Przychodnia może będzie otwarta do 14, możemy jechać teraz - Ron zwrócił się w stronę mojego młodszego brata - więc jedziesz?

-Tak - odpowiedział Węgry wycierając ręce, a następnie ziewnął.

Teraz jest dopiero 11:47, powinni zdążyć. Chociaż w sumie mogą być kolejki...

-Ja zostanę się w domu - odezwałem się, otwierając lodówkę i wyciągając paczkę kabanosów.

-Dobra, to zamknij dom. Nie otwieraj nikomu drzwi - powiedział Ron, kierując się w stronę sieni.

-Jasne - odpowiedziałem, otwierając kabanosy o smaku serowym.

Nowy ° Gerpol [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz