6 spotkanie

156 13 8
                                    

Pov. Niemcy

-Daleko jeszcze? - spytał się chłopak, stając na chwilę.

-Nie, zaraz skręcimy w boczną uliczkę i już będziemy - odpowiedziałem szczerze, w ogóle nie ukazując oznak zmęczenia - chodź.

-dobra - odpowiedział, idąc za mną. Po przejściu niezbyt dużej odległości znaleźliśmy się obok rzeki oraz mostu. Była tu też jakaś działka wyglądająca na opuszczoną, stał tam jakiś zniszczony budynek oraz troszkę dalej jakiś piętrowy dom, w którym nigdy nie widziałem żywej duszy. Oprócz tego siatka była zniszczona.

Mimo, iż lubię opuszczone budynki to nigdy tutaj nie byłem, gdyż nie wiem, czy może jednak ktoś tam nie mieszka? W każdym razie nie jest to cel naszej wycieczki, jednak jest to istotny szczegół, gdyż pomiędzy jedną stroną rzeki tuż obok mostu a sąsiadującą z tym domem małą przestrzenią należącą do "zakładu wodociągów i kanalizacji miejskich" znajdowała się ścieżka, która prowadziła do fajnego miejsca.

-tutaj - powiedziałem, wskazując ręką.

-Czekaj... - chłopak zatrzymał się na moście. Co prawda ten most nie był już nad rzeką, gdyż jedna z trzech części wyschła i był zamiast tego rów, ale część jeszcze dobrze się trzymała. Ostatnio nawet się powiększyła po dużych opadach.

Stanąłem obok niego, obserwując kaczki na tym stawie. Nie są tutaj często. Po kolorach ich upierzenia można było poznać, że wśród nich znajduje się dokładnie jeden kaczor.

-Ładnie tu - skomentował.

-Skoro twierdzisz że już tu jest ładnie, to poczekaj aż zobaczysz dalszą część rzeki - odpowiedziałem. Chłopak spojrzał się na mnie - Chodź.

Skręciliśmy w tą ścieżkę. W jednym miejscu była przechylona, a więc można było wpaść do rzeki. Na szczęście nikt z nas nie wpadł.

Ścieżka nie była zbytnio długa, znajduje się pomiędzy rzeką a działką należącą do tego domu który podejrzewam, że jest opuszczony. Tak, jak wcześniej opisywałem.

-Łąka? - spytał się

-Tak - odpowiedziałem - lubię tu przychodzić. Chodź dalej.

Zaczęliśmy iść przed siebie, mijając jakieś krzaki i nieduże drzewa. Po drodze nawet były jakieś muchomory, w większości dziurawe.

Polska cały czas rozglądał się po okolicy.

W pewnym momencie wyszliśmy z tej części, i znaleźliśmy się w drugiej części. Tu jest niska trawa zupełnie tak, jakby ktoś ją kosił. Teren ten również jest bardzo duży. Na lewo znajduje się troszkę drzew i ta rzeka, po prawo dalsze tereny które później są tak zarośnięte jak te poprzednie, tak samo jak i naprzód. Tam gdzieś dalej są jeszcze dwa nieduże stawy...

Jednak tam na przodzie coś jest jeszcze.

-Więc właściwie to.. - chłopak próbował zacząć konwersację - dlaczego mnie tu przyprowadziłeś?

Dobre pytanie.

Trochę pomyślałem nad tym, aż w końcu dałem odpowiedź:

-Nie miałem co robić w domu, więc postanowiłem z kimś wyjść. Nikt nie miał czasu, aż spotkałem ciebie, no i pomyślałem "czemu nie?" - skierowałem swój wzrok na chłopaka - lubię to miejsce, no a skoro raczej mieszkasz w pobliżu to pomyślałem, że mógłbyś je poznać. To tyle.

Było widać, że coś przykuło jego uwagę. Nie odrywał wzroku od jednego punktu.

-Coś tam widzisz? - spytałem się.

-Kojarzysz te takie duże białe grzyby, co rosną na łące...

-Kanie? - przerwałem

-Tak - odpowiedział - tam jest jedna.

-Rosną tu dość często - odpowiedziałem - jak chcesz to możemy później trochę zerwać.

Czubajka kania to jeden z rodzajów grzybów jadalnych, zwykle rośnie na łąkach i polanach. Można go usmażyć na patelni w bułce tartej bądź mące, oraz jajku.

-Okej, dzięki - odpowiedział.

-Chodź dalej, chcę pokazać ci jeszcze jedno miejsce - powiedziałem i zacząłem iść przed siebie.

Szliśmy trochę, aż natrafiliśmy na pokrzywy. Trochę się je podeptało i udało nam się przejść bez bycia poparzonym. Doszliśmy do owalnego, wystającego gruntu w połowie otoczonego przez tą rzekę, z dużym drzewem na środku. Do grubej gałęzi tego drzewa były przyczepione dwie rzeczy: gruba czerwona linia sięgająca prawie do ziemi oraz prosta huśtawka z deski i dwóch mocnych lin.

-Huśtawka? - skomentował

-Tak - odpowiedziałem - nie wiem, kto to zrobił, ale jest super. Jest tu już od dawna.

W tle po prawej dało się zauważyć sarnę, która bardzo szybko zwiała w wysoką trawę gdy nas zauważyła. Było również słuchać ćwierkanie ptaków w pobliżu.

Polak zdecydował się usiąść na huśtawce i powoli się huśtać.

Do mojej głowy wpadł pewien pomysł. Uśmiechnąłem się i podszedłem z tyłu huśtawki.

-Czekaj, nie rusz się - powiedziałem, podchodząc za nim.

Po chwili odepchnąłem go lekko, przez co poleciał wyżej.

-Niemcy! - krzyknął - nie tak wysoko...

Nic nie odpowiedziałem, tylko uśmiechnąłem się.

Jeszcze może z pięć minut minęło, i przestałem. Usiadłem na przewalonym drzewie znajdującym się w pobliżu i zacząłem obserwować chłopaka.

Coś czuję, że potrzebował kontaktu z kimś.

Niedługo po moich rozmyślaniach zadzwonił jego telefon. Chłopak zahamował i spojrzał się na wyświetlacz. Odebrał.

-Halo? - odezwał się - Nie, niestety nie mogę. Nie mam teraz wolnego czasu.  Co? Nie, nie...

Wbił wzrok w ziemię.

-nie wiem, jutro też nie bardzo mam czas ale może po szkole w tym tygodniu...  Czekaj, naprawdę? To świetnie. Wiesz co, muszę już kończyć, pa - rozłączył się - dzwonił kolega - wyjaśnił, patrząc się na niego.

-to miejsce tutaj jest jednym z moich ulubionych - wyjaśniłem - przychodzę tutaj od dziecka.

-musi to dla ciebie wiele znaczyć - odpowiedział, nie odwracając wzroku.

-Owszem - odpowiedziałem - tak w ogóle mam pytanie, skoro tu jesteśmy... Nie chciałbyś abyśmy zostali jakimiś przyjaciółmi, czy coś?

-Czemu nie? - odpowiedział, odwracając wzrok i uśmiechając się.

Ten uśmiech nie wyglądał jakoś szczero, ale zachowałem te przemyślenia dla siebie.

Siedzieliśmy jeszcze chwilę w ciszy, aż znów zadzwonił jego telefon. Tym razem jednak jego wyraz twarzy po zobaczeniu napisu na wyświetlaczu zmienił się na negatywny. Trochę porozmawiał, aż w końcu ogłosił:

-Dzwonił ojciec. Muszę już wracać do domu.

***
25.11.2023

Nowy ° Gerpol [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz