5. Świąteczne zakupy?

57 7 0
                                    

Sztokholm, 18 grudnia 2023 rok
Drogi pamiętniczku...

Wybacz, że tak długo nic nie pisałam, ale... Szczerze? Nie działo się nic ciekawego.

Cathal próbował ze mną rozmawiać, lecz milczałam jak zaklęta. Nie zamierzałam mu ufać lub dać się sprowokować czy w ogóle pozwolić mu wzbudzić we mnie zaufanie.

Chyba to sobie uświadomił, bo dzisiaj rano nie było go na śniadaniu. Na obiedzie również.

Nie wiem czemu, ale poczułam lekki zawód, za który natychmiast zganiłam się w duchu.

- Jesteś porąbana, Ari - westchnęłam. - Czemu w ogóle zależy ci na jego towarzystwie? Nie znasz go. Przez większość czasu tylko on mówił, choć nic konkretnego.

Cathal, mimo wszystko, wciąż był bardzo tajemniczy. Niewiele mówił o sobie, pytał zdawkowo jak się czuję, czy czegoś mi potrzeba.

Jakby mu naprawdę na mnie zależało.

- Pff. Naprawdę jesteś głupia.

Pokręciłam głową, rozkładając się na łóżku. Dni mijały mi głównie na bezczynnym siedzeniu w pokoju, aczkolwiek wykorzystałam czas, by pozwiedzać dom. Z każdym pokojem miałam wrażenie, że odkrywam jakąś cząstkę Cathala. Zaczynając od siłowni, po bibliotekę i przestronne sypialnie, po dobrze wyposażone biura i ogród, który nawet w śniegu mienił się, jakby był w pełnym rozkwicie.

I to tam lubiłam przebywać. Wkładałam kurtkę i siedziałam tak długo, aż nie czułam z zimna palców. W pewien sposób mnie to uspokajało i nie myślałam ani o Brianie, naszej przyszłości i...

Cathalu.

Niespodziewanie usłyszałam pukanie do drzwi. Podskoczyłam i wzięłam do ręki najbliżej leżący przedmiot - 600 stronicową książkę, którą podkradłam z biblioteki.

To był mój odruch. Wciąż nie ufałam tutejszym ludziom, których i tak spotykałam rzadko - za wyjątkiem Cathala i mojej lekarki, która dwa razy dziennie sprawdzała mój stan zdrowia.

- Ari?

Serce zabiło mi szybciej i nie rozumiałam dlaczego. Na dźwięk głosu Irlandczyka reagowałam tak za każdym razem. To było... Okropne.

A jednocześnie takie fascynujące.

- Wybacz. Przeszkadzam ci?

- Co tu robisz?

- Po co ci ta książka?

Uniósł brew widząc, jak trzymam grube tomisko w ręce, gotowa do ataku.

- Ach, to... Nic. Tak tylko czytam.

- Zapewniam cię, że nie potrzebujesz żadnej broni. Jesteś tu bezpieczna. Ale przyznaję, że twój wybór jest trafny.

Przygryzając wargę, odstawiłam lekturę na stolik nocny.

- Myślałam, że załatwiasz jakiejś sprawy.

- Ach, tak?

- Nie było cię na śniadaniu i obiedzie. Twoi ludzie mówili, że jesteś zajęty.

-Tęskniłaś za mną?

Wzdrygnęłam się.

-T-To...

- Żadna odpowiedź nie jest zła, Ari.

Wszedł głębiej do pokoju, zostawiając uchylone drzwi. Poczułam się dzięki temu pewniej.

Lecz zaraz zauważyłam, jak jego oczy mnie świdrują. Uścisk w żołądku stawał się coraz bardziej... Przyjemny.

- Tak... Trochę.

Uratuj mnie w te świętaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz