Rozdział 22

6.7K 473 60
                                    

Rosalie

Ze zniecierpliwieniem uderzam nogą o podgłogę, nerwowo rozglądając się po kawiarni. Błądzę wzrokiem po wszystkich zgromadzonych ludziach, co chwilę dłużej zatrzymując spojrzenie na drzwiach, przez które od dobrych dziesięciu minut nie weszła tutaj żadna żywa dusza. Biorę głęboki oddech, a potem setny raz w ciągu ostatniego kwadransu zerkam na wyświetlacz telefonu, sprawdzając godzinę.

Spóźnia się.

Miał być pół godziny temu, a przynajmniej na to liczyłam, kiedy wysłałam mu esemesa odnośnie drobnej zmiany planów. Ponownie wchodzę w konwersację z Nicholasem, jeszcze raz uważnie czytając wiadomość, którą niedawno do niego napisałam.

Ja: Co powiesz na małą zmianę planów? Zamiast u mnie możemy spotkać się w kawiarni niedaleko szkoły?:) na miejscu wytłumaczę ci powód zmiany miejsca, to trochę delikatny temat. Będę czekać!

Wyświetlił, ale nie odpisał.

Nie zjawił się, a to może oznaczać tylko trzy rzeczy. Po pierwsze, możliwe, że wkurzył się na mnie o to, że już trzeci raz zmieniłam godzinę i miejsce spotkania i postanowił mnie olać, Wcale bym się nie zdziwiła, sama nienawidzę niezdecydowanych osób, a teraz wychodzi na to, że sama jestem jedną z nich. Po drugie, istnieje cień szansy, że na mieście są korki i Nicholas po prostu się spóźni, chociaż to mało prawdopodobne. Cholera, przecież w Newport nie ma nawet jednej zatłoczonej ulicy. I istnieje jeszcze trzecia, najbardziej prawdopodobna i jednocześnie najgorsza dla mnie opcja, a mianowicie jest ogromna szansa, że Nicholas poszedł do mojego domu z nadzieją, że właśnie tam mnie zastanie. Nawet nie chcę wiedzieć, jak musiałaby wyglądać mina Aidena, gdyby to faktycznie miało miejsce.

Cholera, zdecydowanie źle to wszystko zorganizowałam. Moją najgorszą wadą jest to, że zbyt często podejmuję decyzję pod wpływem emocji. Najczęściej tych negatywnych, co z reguły niesie ze sobą tragiczne skutki. Zresztą, czego ja się spodziewałam? Tak czy inaczej miałabym przesrane, nawet gdyby Aiden nie przyprowadził do nas na obiad Holly. Ona to był jedynie gwóźdź do trumny. Gdyby nie obecność blondynki, po obiedzie planowaliśmy iść na gorącą czekoladę. Ja, Aiden i Dylan. Umówiłam się z nimi, ba! Sama wpadłam na ten pomysł, bo kompletnie zapomniałam o Nicholasie i o tym, że miał do mnie przyjść. Niby mogłam odwołać spotkanie, ale byłoby mi głupio, zważywszy na to, że sama go zaprosiłam i to ja zaproponowałam termin.

Ten dzień po prostu z góry był skazany na porażkę.

– Przepraszam, czy mogę zabrać filiżankę? – z zamyślenia wyrywa mnie głos kelnerki, która w skupieniu wpatruje się w pusty kubek, znajdujący się przede mną.

Przenoszę na nią swoje spojrzenie. Skądś ją kojarzę, jestem tego pewna. Ciemne, niemal czarne włosy, falami opadają po jej ramionach. Jej oczy mają odcień intensywnego błękitu, a cerę ma bladą. Jest ładna, wygląda jakby była nieco młodsza ode mnie.

– Czy my się znamy? – rzucam bez zastanowienia, nie zwracając uwagi na swoją bezpośredniość.

No tak, w dzisiejszym menu brakuje tylko tego, żeby ludzie mieli mnie za psychopatkę.

– Chodzimy razem do szkoły – odpowiada lekko zawstydzona.

Marszczę oczy, przez co pewnie wyglądam jeszcze bardziej idiotycznie.

– Jestem Rosalie, a ta gorąca czekolada – kiwam głową w stronę filiżanki – była przepyszna.

Kelnerka ponownie wydaje się być zawstydzona, a może nawet zdezorientowana moim dziwnym zachowaniem. Patrzy na mnie z wyczuwalną niepewnością.

Shadows. Cienie pomiędzy nami. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz