Rozdział II

479 48 1
                                        

Nie myślałam nad tym dłużej i poszłam spać. Rano wyszłam z domu i poszłam pobiegać. Jak codzień witałam się ze sklepikarzami, na co się uśmiechali. Pobiegłam do lasu. Poszłam nad klif, który tu był. Usiadłam na brzegu i pozwoliłam moim nogom zwisać z przepaści. Sedziałam tak i się położłam, zostawiając zwieszone nogi. Po co użyłam dzisiaj tonu Alfy?! Chcę zapomnieć kim jestem. Chcę zapomnieć o wilkołakach. Chcę zapomnieć! Po chwili podszedł do mnie wilk. Był Szary z jasnymi drobinami. Usiadł koło mnie i patrzył gdzie ja - w niebo. Jest piękne, błękitne... Wilk położył się, kładąc głowę na moich nogach. Zaczęłam się zastanawiać, czy to tylko wilk, czy wilkołak, bo jest duży. Głaskałam wilka, no co mruczał z zadowoleniem. Po kilkunastu minutach, zrozumiałam, że zasnął. Wyjęłam z kieszeni telefon i zrobiłam mu kilka zdjęć. No co poradzić? Piękny jest, a nie wiem, czy jeszcze kiedyś go zobaczę. Siedzałam tak, myślałam i głaskałam śpiącego wilka. Zaczyna się ruszać, więc zabrałam rękę i pozwoliłam mu wstać. Polizał mnie w policzek i uciekł. Ciekawe, czy wyczuł we mnie wilka. Dzisiaj nie zamaskowałam się.  Usłyszałam szeleszczenie w krzakach.

- Cześć Sam

- Skąd wiedziałaś, że to ja?

- Bo tylko my wiemy o tym miejscu?

- No fakt

- Co u ciebie słychać?

- Ok. Wakacje, a u Ciebie?

- Spoko

- To fajnie. Ścigamy się?

- Pewnie!

Wstałam. Ustaliliśmy gdzie biegniemy. Sam jest wilkołakiem, ale o mnie nie wie. Sądze, że teraz będzie chciał się popisać i użyje pełnej mocy. Nie zmienię się w wilka, ale lubię biegać pełną mocą. Zaczęliśmy biec. W połowie drogi zwolniłam, a on był pewien, że wygra. Ja teraz biegłam szybkoi z łatwością go wyprzedziłam. On był tak zdziwiony, że wpadł na drzewo i gałąź się złamała! Spadła na niego i go rzygniotła! Jest wilkiem, ale mogło mu się coś stać. Podeszłam powoli i podniosłam gałąź. Był nieprzytomny. Zaniosłam go w bezpieczniejsze miejsce. Przemyłam mu rany wodą z jeziorka i się zregenerował. Zaczęłam go delikatnie klepać po policzkach

- Hej, Sam, obudź się. Słyszysz? Obudź się. Sam, proszę

Zaczął powoli otwierać oczy. Pomogłam mu usiąść. Przez chwilę nie kontaktował, ale wrócił na ziemię

- Co się stało?

- Ścigaliśmy się i wpadłeś na drzewo, pamiętasz?

- Co... coś pamiętam...

Teraz wyglądał jak opentany

- Jak to zrobiłaś?!

- Musisz się domyślić

- Nie... To niemoliwe...

- A... właśnie, ta gałąź, co na Ciebie spadła, zrobiła Ci kilka ran. Nigdy nie widziałam, żeby jakikolwiek wilk się tak szybko regenerował

- Ile znasz wilków?

- Osobiście... Około trzydziestu, a ty?

- Kilka sfor

Na słowo sfora, pszeszedł mnie dreszcz

- Należysz doo jakiejś sfory Sam?

- Tak, a ty?

- Już sama nie wiem, bo ostatni raz ją widziałam... osiem lat temu

- Co!?

- Słyszałeś

- Czemu? Co na to Twoi

- Nie żyją od ośmiu lat, rozumiesz?! Nie chcę widzieć mojej, ani żadnej innej!  Nie mam żadnego miłego wspomnienia! Ostatni raz jak widziałam watahę, czy rodzinę... Nie chcę o tym pamiętać! Dziwię się, że jeszcze sie nie zabiłam

Wojna WatahOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz