Rozdział IX

400 44 8
                                    

Obudziłam się rano. Słońce dopiero wstawało. Leżałam obok Sky' a, który mnie obejmował. Po kilku minutach udało mi się wydostać z uścisku nie budząc chłopaka. Cicho weszłam do pokoju obok mojego. Tam kiedyś spali moi kuzyni . Byli wtedy w moim wieku, ale niedawno zginęli. Sprawka Chucka. Zostawili swoje ubrania tutaj. Myślę, że ubrania Nadii będą pasować na dziewczyny, a Luisa na chłopaków. Poszłam do kuchni i zrobiłam śniadanie. Gdy skończyłam i położyłam wszystko na stole, usłyszałam że schodzą po schodach. Kazałam im usiąść przy stole i zaczęli jeść. Ja w tym czasie poszłam po ubrania. Gdy wróciłam zdążyli już zjeść, więc dałam im ciuchy i poszli się ubrać. Wbrew pozorom dzewczyny przyszły po dwóch minutach. Dzewczynom bardzo pasują te ubrania. Wyglądają świetnie. Usiadłyśmy na kanapie

- Czemu to robisz? - Spytałam Tia

- Co robię? - spytałam

- Pomagasz nam - dopowiedziała Alexis

- Przecież Was zaatakowaliśmy - rzekła Sharpay

- Nie wy, a Chuck. Z resztą nawet nie walczyliście. Tylko z Chuckiem - powiedziałam

- Przyjęłaś nas do siebie. Jesteś cudowna. Równie dobrze mogłaś nas wygnać jak tylko się ocknęliśmy - powiedziała Anabell

- Ale tego nie zobiłam - zauważyłam, że chłopaki też schodzą - A nawet mam dla Was propozycje

Teraz już wszyscy byli obok mnie

- Jaką? - spytał Patrick

- Taką, żebyście zostali. Abyście zostali częścią mojej watahy - powiedziałam

- Na serio? - Powiedzieli Chris i Niall

- Tak, na serio - zaśmiałam się

- Ale gdzie zamieszkamy? - Spytała Anabell

- Tutaj. Cała Wasza sfora się tutaj pomieści bez problemu. To jak? Zostaniecie? - spytałam

Wszyscy spojrzeli na Sky' a wyczekująco. Chłopak się zamyślił i nawet nie zauważył dziewięciu par oczu gapiących się na niego. Po chwili tak nagle się otrząsnął. Spojrzał po proszących twarzach przyjaciół. Już wiem, że się zgodzi, tylko myśli jak to rozegrać.

~ Pośpiesz się cwaniaczku z tą świetną nowiną, tylko tego nie schrzań - przekazałam mu w myślach

Jeszcze chwilę myślał, poczy powiedzał

- Chyba niestety nie mamy wyboru... - powiedział pważnym głosem, a reszta prawie zemdlała, bo myślą że odchodzą - Idioci... Oczywiście, że zostaniemy

Potem wszyscy zaczęli skakać z radości. I... Ooo... Jak słodko.... Sharpay pocałowała ... A on jest teraz cały czerwony. Bez wariacji wytrzymał tylko Sky i ja. Staliśmy z założonymi rękami i opieraliśmy się o ścianę. Gdy skończyli padli na kanapę. Wataha Cat wróciła do siebie, ale ona z rodzicami została. Telepatycznie ją wezwałam. Po pięciu minutech

Wojna WatahOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz