Rozdział VIII

298 31 1
                                    

Zbliżyłam swój pysk do jego i...

~ Walcz!

Zaatakowałam gryząc w kark. Zdziwił się, ale oddał atak. Teraz walczyli wszyscy... Prawie... Sky i reszta nie walczą. Sky jest bardzo smutny, a inni jak się nie mylę chcą go pocieszyć. I właśnie ta chwila nieuwagi wystarczyła by zaatakował i odrzucił mnie na pętnaście metrów. Poczułam w pysku krew i wyplułam szkarłatną ciecz. Podniosłam się i zaatakowałam. Drapnęłam go mocno w pysk, a potem w brzuch. Widziałam jak Edward walczy z jednym napastnikiem, a kiedy upada bez życia walczy z następnym. Na Liama biegło dwóch napastników, ale dał sobie z nimi radę. Cat walczyła z jakomś dziewczyną. Całe szczęście wygrała. Ale nie mogłam pozwolić sobie na kolejną  chwilę nieuwagi. Miałam rozciętą łapę i brzuch. Kilka ran po ugryzieniu na karku i grzbiecie.  Chuck miał wiele ran na karku, klatce piersowej i pysku. Łapy też nie wyglądały najlepiej. Znowu się na niego rzuciłam. Skoczyłam na niego i przeturlaliśmy się kilkanaście metrów. Gryzłam go tak mocno jak mogłam, ale też już słabłam. On był już ledwo żywy. Zeszłam z niego, by nabrać trochę sił. On już też się trochę zregenerował. Jest naprawdę silny. Znowu zaczęliśmy się okrążać. Moja wataha wygrywała. Mamy teraz przewagę. Tym razem to on się na mnie rzucił, ale zwinnie go ominęłam. Teraz Ja zaatakowałam. Wgryzłam się bardzo mocno w jego kark. Krew zaczęła spływać po jego karku, a ja atakowałam dalej. Atakowałam tak szybko, że on nie potrafił oddać ciosu, ewentualnie jakieś zadrapania. Znowu na niego skoczyłam. Przeturlaliśmy się dwadzieścia metrów. Nie sądziłam, że jestem aż taka silna. Ugryzłam go kilka razy i on mnie zrzucił. Ja nie dałam za wygraną i znów skoczyłam. Teraz już nie jest w stanie mnie zrzucić. Zawołał kogoś, a tym kimś był... Sky! Usłyszałam Chucka, jak powiedział do niego

~  Zabij ją!

Spojrzałam na sky' a. Spojrzał mi w oczy i na jego mordce widać było zdziwienie. Poznał mnie. Stanął i nie zapowiadało się na to, żeby ruszył. 

~ Powiedziałem zabij ją!!

~ Nie - powiedział

Chuck i kilku jego ludzi zaczęło iść w jego stronę

~ Coś powiedział?

~ Powiedziałem nie

~ Ja Ci pokarze gówniarzu!

Rzucił się na niego. Sky próbował się bronić, ale był już cały we krwi. Jego przyjaciele też stanęli w jego obronie, ale chuck bez problemu ich pokonał. Wszyscy leżeli na trawie we krwi. Tylko sky się jeszcze trzyma. Ledwo się trzyma na łapach.  Jego tatusiek, jak się domyślam, wraz z kilkoma wilkami okrążyli Sky' a, ale była między nimi pewna luka. Rozpędziłam się najbardziej jak mogę i wbiegłam w tą lukę okrążając Sky' a. Stanęłam naprzeciw Chucka, ale nie jako czarny wilk, co mnie bardzo zdziwiło. Byłam Bardzo dużym, śnieżno białym wilkiem. Moja sierść była dużo dłuższa, a oczy stały się czerwone. To wszystko znaczy tylko jedno. Właśnie stałam się Prawdziwą Alfą. Jakby tego było mało zaczą wiać wiatr, na którym powiewała moja sierść. Tak dla efektu, nie? To napewno wyglądało jak z jakiegoś filmu. Wszyscy spojrzeli na mnie wystraszeni. Nawet Chuck

~ Jesteś prawdziwą Alfą? - Szczena opadła, co?

Nie odpowiedziałam, tylko się na niego rzuciłam. Teraz resztki jego watahy  próbowały go bronić, ale nie miały ze mną szans. Jako Prawdziwa Alfa zyskałam dwa razy więcej siły niż wcześniej. Chuck leżał pode mną, już na granicy śmierci, a kiedy miałam go zabić... Zeszłam z niego. Nie mogłam, po prostu nie potrafiłam.  On spojrzał na mnie zdziwiony. Zresztą wszyscy z mojej jak i Jego Watahy. 

~ Nie potrafię Cię zabić, chociaż powinnam zrobić to dawno temu. Po tym jak zabiłeś moich rodziców w taki sposób.

Zmieniłam się w moją formę wilka. Czyli śnieżno biała wilczyca z czerwoną wstążką. Wszyscy zaskoczyli się jeszcze bardziej. No tak... W końcu oni nie wiedzieli, że ,,ona'' to Ja

Wojna WatahOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz