To był grudzień, zimny bezchmurny dzień, zegary biły trzynastą. Gdzieś za morzem, u Orwella? Niee, w naszej Rzeczypospolitej! Choć przyznać trzeba, że nikt od dawna nie mówił już tak na te tereny. Może gdzieś za granicą, w małych miasteczkach, gdzie nikt nie czytał wiadomości ze świata i w swej ignorancji i naiwności nadal plótł o jakiejś jednolitej "Polsce". Biedni głupcy. Kto wie, może ich kraje niebawem czekało to samo.
Na przełomie lat 2023 i 2024 podziały społeczno-polityczne w Polsce urosły do szczytowych, horrendalnych rozmiarów. Niedługo po zaprzysiężeniu rządu premiera Donalda Tuska, reprezentanta składającej się z trzech partii Koalicji Piętnastego Października, państwo pogrążyło się w stanie chaosu. Zjednoczona Prawica, koalicja zmuszona do oddania władzy w minionych wyborach, podejrzewała nowy rząd o działanie na rzecz IV rozbioru Rzeczypospolitej, co opłacać miał rząd Republiki Federalnej Niemiec. Świeżo upieczony obóz rządzący oczywiście nie życzył sobie pomówień o jakąś zagraniczną agenturę, i tak napięcia rosły i rosły, aż doprowadziły do spektakularnej eksplozji, tej metaforycznej jak i tej całkiem dosłownej, gdy były minister Zbigniew Ziobro okazał się organizatorem ataku bombowego na sklep Biedronka, w którym minister Borys Budka robił akurat codzienne zakupy. Minister uszedł bez szwanku, schowawszy się bezpiecznie między bułkowymi pizzami w dziale piekarnianym, lecz potwierdzono, że to on był celem zamachu.
Po tym incydencie zdarzenia przybrały na dynamice. W służbach specjalnych nie zdążył zapanować należyty porządek po objęciu nowej władzy i zmianach w hierarchii, toteż działały niestety powoli i nieudolnie, wówczas gdy przedstawiciele i sympatycy Zjednoczonej Prawicy terroryzowali mieścinę za mieściną. Polacy poszli spać jednego wieczora, a następnego obudzili się w pełnowymiarowym konflikcie zbrojnym, właściwie: wojnie domowej. Koalicja Piętnastego Października miała po swojej stronie służby specjalne i większość armii, Zjednoczona Prawica byłych szefów zwolnionych przez nowy rząd, część zbuntowanych wojsk, lwią część terytorialsów i oczywiście całe hordy wiernych wyborców, co prawda większość nie pierwszej młodości, ale za to piekielnie zawziętych.
NATO umyło ręce. Unia Europejska potępiła działania Zjednoczonej Prawicy i jednoznacznie objęła stronę Koalicji Piętnastego Października, a niektóre państwa członkowskie wysyłały przez jakiś czas sprzęt i zaopatrzenie, ale na tym się skończyło. Zjednoczona Prawica także znalazła zresztą wsparcie. Z niewiadomych przyczyn Węgry i Białoruś przyklaskiwały prawicowemu buntowi przeciw niemieckim agentom, a nawet podarowały partyzantom kilka czołgów i prawie działający samolot. Wbrew pozornej przewadze obozu rządzącego, w rzeczywistości żadna strona nie była w stanie osiągnąć jednoznacznego zwycięstwa. Terenów, które zajęła Zjednoczona Prawica, nijak nie dało się odbić spod partyzanckiej okupacji. I czym to poskutkowało? Ano tym, że pewnego dnia Polski stały się nagle dwie.
Od granicy niemieckiej do Wielkopolski, na obszarze zwanym niegdyś Polską A, rozciągała się Republika Polski Demokratycznej, w skrócie RPD, gdzie władzę utrzymywała Koalicja Piętnastego Października na czele z Donaldem Tuskiem. Zaś na terenach nazywanych kiedyś Polską B, od Mazur po Podkarpacie, Zjednoczona Prawica sprawowała rządy nad utworzoną przez siebie Chrześcijańską Rzeczpospolitą Polską, ChRP. Na swego przywódcę ChRP niemal jednogłośnie wybrała byłego premiera Mateusza Morawieckiego.
Gdańsk z przyzwyczajenia ogłosił się wolnym miastem, ale szybko przeprosił za stare nawyki i zaproponował w ramach zadośćuczynienia, że może zostać nową stolicą RPD. Miasto marnotrawne przyjęto z otwartymi ramionami.
CZYTASZ
Rzecz niepospolita | Morawiecki x Tusk
HumorGrudzień roku 2025, czyli w momencie pisania niedaleka przyszłość. Po zaprzysiężeniu na Prezesa Rady Ministrów premiera Donalda Tuska w Polsce systematycznie rosły napięcia społeczne pomiędzy dwoma stronami politycznego spektrum, co doprowadziło do...