Król Przemek Pierwszy

80 8 15
                                    

 – Przemek? Co to ma kurwa być?

 Władek nie przebierał w słowach, jeżeli chodziło o danie wyrazu własnej konsternacji. Krzysztof Bosak aż zapowietrzył się, słysząc tak bezczelną obrazę swego króla, i w tym szoku nie zdołał wyjąć szabli i wyzwać łachudrę na szlachecki pojedynek.

 – Przecież ci mówiłem, cymbale, że ChRP to wasi wrogowie, tak?! I się zgodziłeś! A na władcę wybieracie sobie jego, ze wszystkich ludzi w tym jebanym kraju?! – warknął Władek.

 Przemysław Czarnek cmoknął i zaśmiał się, poprawiając wianek z mleczy, który dumnie ściskał jego czoło.

 – Skąd te nerwy, panie kolego? Zjednoczona Prawica to przeżytek. Znalazłem sobie bardziej przyszłościowe stanowisko, to wszystko. Witam w moich skromnych progach, panie bracie – powiedział z przekąsem. Władek musiał bardzo uważać, żeby przy zaciskaniu zębów żadnego przypadkiem nie złamać.

 – Konfederacja doceniła twoje dwustupunktowe artykuły o Janie Pawle II? – mruknął jedynie, bo jakąś złośliwość musiał tam wtrącić. Król Prawiczyny uśmiechnął się tajemniczo.

 – Co z tobą, Władek? Sądziłem, że wspierasz polskich rolników, tymczasem ja słucham od ciebie samych obelg... – rzekł przytomnie.

 – Nie zesraj się.

 – A zesram, jak będę miał ochotę.

 – Panie bracie – odezwał się Krzysztof Bosak, gdy zdążyli już obaj zapomnieć, że tam stał – tu ma miejsce jakieś nieporozumienie. Nie wybralibyśmy na króla jego wysokości Przemysława, gdyby nie odszedł od lewackich wartości reprezentowanych przez Zjednoczoną Prawicę. To dezerter, zaufany człowiek.

 – Od kiedy jest z wami? – zapytał Władek rzeczowo. Bosak zmieszał się nieco.

 – No, od wczoraj...

 – Od wczoraj i wyście mu zaufali?! Barany z was! Barany i zaprzeczenie szlachetnej idei polskiego rolnika! – ryknął. Teraz był Krzysztof już totalnie zmieszany, bo rzeczywiście zdał sobie sprawę z tego, że nie najmądrzej społeczność Prawiczyny postąpiła.

 – Ale Krzysiu – odezwał się szybko Przemek, wietrząc zbliżające się wątpliwości – ty wiesz, gdzie mam Polskę?

 – Gdzie, wasza wysokość?

 – W sercu, panie bracie.

 Krzysztof uśmiechnął się szeroko i Władek ujrzał, jak z jego oczu natychmiast znika jakikolwiek ślad zwątpienia. Pozdrowienie to pełniło w tutejszej społeczności funkcję powtarzającego się, zadziwiająco skutecznego prania mózgu, któremu ulegał także Krzysztof Bosak. Był to karykaturalny, ale i smutny spektakl. Kosiniak-Kamysz postanowił wyłożyć wszystkie karty na stół.

 – To – Wskazał palcem na rozanielonego Przemysława Czarnka – jest chaerpowski szpieg.

 Przez dobre kilka sekund stali w milczeniu. Król Prawiczyny uniósł brwi w udawanym zdumieniu, Krzysztof Bosak nie wiedział, czy sięgać po szablę, czy jeszcze nie. 

 Cisza. Czasami cisza ma dźwięk, i to była właśnie ta chwila. Stali tak, stali, Władek patrzył się na Przemka, Przemek patrzył się na Władka, Krzysiek patrzył się na obu, stali tak i patrzyli się w najlepsze. Wreszcie jednak zabawę tę przerwała sama jego wysokość.

 – Krzysiu – powiedział w końcu król z mleczem we włosach – niech znają w RPD gościnność naszego ludu. Oprowadź go po Prawiczynie, dobrze? Tylko dokładnie. Opowiedz mu o wszystkim, co tu porabiamy.

Rzecz niepospolita | Morawiecki x TuskOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz