Nad Gdańskiem słońce nie wychyliło się jeszcze zza horyzontu, gdy chudy, przerażony chłopak dostał kolejnego już plaskacza tego dnia. Z nosa i rozciętego łuku brwiowego spływała mu leniwie krew, przemywając brudne, zeschnięte resztki tej, która spłynęła tędy wcześniej. Donald skrzywił się, oglądając brutalną scenę zza lustra weneckiego. Minister Nitras nie szczędził podejrzanemu soczystych ciosów, chcąc złamać go jak najbardziej, zanim przyjdzie dobry glina.
O wilku mowa. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar wszedł do sali obserwacji i skinieniem głowy przywitał się z zamyślonym premierem.
– Jak długo to już trwa? – spytał Donald. Adam zmarszczył brwi.
– No... jakoś od aresztowania, panie premierze. Zaraz Sławek powinien kończyć. Wyjdzie, zostawimy podejrzanego samego na godzinkę i wtedy wejdę ja, cały na biało.
– No tak, rozumiem, a czy myślisz, że Sławek już się czegoś... dowiedział? – Na to pytanie Adam Bodnar wzruszył ramionami.
– Nie sądzę. On tu nie jest od dowiadywania się.
Donek potaknął w milczeniu. Oczywiście chętnie przyjąłby każdą wyszarpaną przez Sławka informację o wywiadzie wroga, jego planach, zasobach, jednak była jedna, której się bał. Mateusz. Ale co taki szeregowy agencik miałby o tym wiedzieć? Do prezesa na plotki chodzi, czy co? Nie wyglądał na zbyt rozgarniętego. Mimo tego nawet cień możliwości przerażał Donalda tak głęboko, że stał napięty jak na baczność już od kilku godzin i szukał najmniejszej wskazówki, nasłuchiwał choćby urwanego słówka wskazującego na to, że sekret nie był bezpieczny.
Adam westchnął, obserwując, jak Sławek wyprowadza kolejny cios.
– Jak tak dalej pójdzie, to nam ten dzieciak padnie i w pizdu cały misterny plan...
– Też mam wrażenie, że zaraz padnę... – mruknął Donald cierpko. Nie spał już chyba trzecią dobę, nic niespotykanego na tak wymagającym stanowisku, ale nadal tak samo nieprzyjemne. Minister sprawiedliwości spojrzał na niego ze współczuciem.
– Proszę iść lepiej spać, panie premierze. Na wynik przesłuchania i tak pan nie wpłynie, a do wojny potrzeba trzeźwego umysłu. Nie wygramy z PiSowcami na kawie i Red Bullu.
Donek zmuszony był potaknąć z boleścią. Powinien iść spać. Przecież Sławek nie uwierzyłby w takie bzdury, nawet gdyby je usłyszał. Ech, za dużo myślał, pewnie też przez niewyspanie. Bodnar to miał jednak łeb na karku, inaczej zresztą dawno by zginął w którymś z zamachów Zjednoczonej Prawicy.
– Tak, masz rację. Prześpię się chwilę, nie za długo... Szpiega zostawiam w twoich rękach. Jakby się coś działo, to dzwoń, w razie czego będę u siebie – poprosił. Adam uśmiechnął się szeroko.
– Jasne, panie premierze, wszystko pod kontrolą. Wszystko pod kontrolą.
Może nie brzmiało to tak budująco, jak sobie wyobrażał minister Bodnar, ale zmęczony umysł Donalda był to w stanie zaakceptować. Skinąwszy na pożegnanie, wyszedł z sali obserwacji, a później z reszty supertajnej bazy kontrwywiadu RPD. Sprytnie ją ukryli – wystarczyło postawić ją w Nowym Porcie. Czego by tam nie zbudować, nikt nigdy nie zadaje pytań, wszyscy są zbyt zajęci ubóstwem i drobną przestępczością. Architekci mówią na to „dzielnica z potencjałem".
Donald Tusk mieszkał ze względów bezpieczeństwa w podziemnym schronie, tak jak inni ważni politycy po obu stronach. Media dawno podawały już, gdzie znajduje się jego dom w Sopocie – spanie tam to byłaby próba samobójcza. Tęsknił za tym miejscem, ale cóż, wojna wymaga poświęceń. Przynajmniej do supertajnej bazy kontrwywiadu RPD miał niedaleko, bo jego bunkier znajdował się w tej samej zapomnianej przez Boga dzielnicy. Z tych samych przyczyn; kto by tam bombardował Nowy Port? Nowy to on nie był, a z tym portem to też znowu bez przesady. Donald z cichym westchnieniem wsiadł do przejeżdżającego tramwaju i podjechał kilka przystanków.
CZYTASZ
Rzecz niepospolita | Morawiecki x Tusk
ComédieGrudzień roku 2025, czyli w momencie pisania niedaleka przyszłość. Po zaprzysiężeniu na Prezesa Rady Ministrów premiera Donalda Tuska w Polsce systematycznie rosły napięcia społeczne pomiędzy dwoma stronami politycznego spektrum, co doprowadziło do...