Słów kilka o filozofii klasycznej

133 16 42
                                    

 Sytuacja w RPD była poważna. Nie żeby w ChRP była niepoważna, ale w RPD również niepoważną nie była. Schwytany szpieg chaerpowski trwał w tej swojej durnowatej, przedramatyzowanej katatonii już od dobrego tygodnia, strugając bohatera odnoszącego właśnie wielkie Moralne Zwycięstwo. Donald Tusk nie był od tego, by mieszać się PiSowskim szpiegom w psychologiczne mechanizmy obronne, ale miło by było, gdyby podejrzany zechciał się wreszcie odezwać. 

 – Nie wygląda to dobrze, panie premierze – powiedział zmartwiony Adam Bodnar, gdy Donek poprosił o raport z sytuacji. – Zaobserwowano, jak podejrzany w celi nazywa Boga carem i śpiewa coś o zemście na wroga. Podejrzewamy ze Sławkiem, że szpiedzy w ChRP są indoktrynowani lekturami romantycznymi.

 – Jezus Maria... – Premier otarł pot z czoła. Adam kiwnął głową.

 – Tak jak mówiłem, nie wygląda to dobrze. Co gorsza, nasz człowiek z obwarzanka Warszawskiego donosi uprzejmie, że może szykować się kolejny atak z powietrza.

 – Gdzie?

 – Tutaj. W porcie.

 – Tutaj?! – wykrzyknął Tusk, po czym schował twarz w dłonie, jakby miał się rozpłakać. – Jeszcześmy Szczecina z gruzu nie wysprzątali, jeszcze do Poznania nie wszyscy z ewakuacji wrócili...

 – Jak my im, tak oni nam... nie będzie końca tego koszmaru, póki jedna strona nie wyjdzie z niego zwycięsko. No i to będziemy my – oznajmił dumnie Bodnar. – No, mam rację, panie premierze?

 Donald milczał przez chwilę, ale w końcu westchnął i kiwnął głową. Zwycięsko, tak, tak. Zapominał stale, że ta wojna miała jakiś początek i według wszelkiego prawdopodobieństwa powinna mieć też kiedyś koniec.

 – No masz, masz...

 – Panie premierze! 

 Głowy obu mężczyzn zwróciły się ku zdyszanemu Sławomirowi Nitrasowi, który jak torpeda wpadł ni z tego, ni z owego do pokoju obserwacji.

 – Chłopak zaczyna gadać, dziś odezwał się do strażnika! Przed chwilą mi powiedział klawisz. Przesłuchujemy, premierze? – spytał z nutką nadziei w głosie. 

 – Jeszcze się pytasz?! Dawaj go tu!

 Następne kilkanaście minut opanował szaleńczy bieg do celi delikwenta w areszcie, następnie szaleńcze go z niej wyjmowanie, a na koniec najbardziej ze wszystkich szaleńcze wzięcie go pod pachę i bieg powrotny do samiutkiej sali przesłuchań, gdzie został nieszczęśnik umieszczony na drewnianym krzesełku. Donald ze Sławkiem zignorowali procedury – stali wszyscy skuleni nad stolikiem, kiedy poważny Adam Bodnar zasiadł naprzeciwko podejrzanego i rozpoczął przesłuchanie. 

 – Wody? – zapytał rutynowo, bo lubił być dobrym policjantem. Sławek skarcił go spojrzeniem. 

 – Dobra, przejdźmy do rzeczy – wtrącił. – Gadaj wszystko, co wiesz.

 – Sławek... – Zanim Bodnar zdążył przejść do właściwego sporu ze współpracownikiem, podejrzany niespodziewanie (choć niby spodziewanie) zaczął mówić, choć głos mu się łamał.

 – Ja... wiem tylko jedno. A raczej... znam jedną nazwę.

 – Jaką? – zaciekawił się Donek. Szpieg spojrzał mu w oczy.

 – Nie wiem dokładnie, co to znaczy, ale... usłyszałem, kto za tym "stoi". "Tym wszystkim", to jest. Za wojną...

 – No i kto taki? – ponaglił Adam.

 Chłopak zaczął nerwowo stukać nogą, co niewyspanego Tuska wprowadzało w furię, ale starał się nie dać tego po sobie okazać. Z poważną miną wpatrywał się, jak podejrzany wyraźnie waha się pomiędzy zdradzeniem tajnych informacji a skorzystaniem z ostatniej szansy na to, by się wycofać i znowu kiepsko odgrywać stan katatoniczny.

Rzecz niepospolita | Morawiecki x TuskOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz