Rozdział 3

356 52 15
                                    

~Véronique~

Z chwilą kiedy mój budzik zaczął dzwonić, poczułam się koszmarnie. Po wczorajszym dniu w pracy pierwszy raz boję się do niej pójść. Boję się, że naprawdę będę musiała zwolnić tyle osób? Bo chyba, że jakimś cudem faktycznie zrobili tą ofertę. Wiem, że jestem wymagająca, upierdliwa, ciężka i wiele jeszcze mogę wymieniać bo niestety nie mam łatwego charakteru, ale usłyszenie tego od innych osób powoduje u mnie niechęć do wszystkiego. Nigdy się nie przejmowałam opiniami innych, ale to mnie zabolało. Jeszcze ta sytuacja odnośnie tej dziewczynie. Kim ja jestem aby odbierać dziecku wiarę w święta? Niby im szybciej zrozumie, tym lepiej ale nie powinnam tego tak czy inaczej mówić. No nic czasu nie cofnę i żyć muszę dalej.

Niechętnie podniosłam się z łóżka, które pościeliłam dokładnie i udałam się do łazienki. Tam weszłam pod prysznic, odkręciłam wodę, która zaczęła mnie rozuluźniać. Chwilę tak stałam, po czym wzięłam swój ulubiony waniliowy żel i nalałam go trochę na gąbkę, po czym dokładnie zaczęłam myć swoje ciało. Spłukałam nadmiar piany i umyłam jeszcze włosy, po czym wyszłam spod prysznica i zaczęłam się wycierać. Wysuszyła włosy, które dokładnie wyprostowałam i zrobiłam delikatny makijaż. Wyszłam z łazienki i poszłam do swojej garderoby gdzie wybrałam dla siebie ubrania. Usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Poszłam więc sprawdzić kogo niesie o tej porze.

Victor: Widzimy się może dzisiaj wieczorem? Chciałbym się zrehabilitować za ostatnio.

Victor to mężczyzna, z którym ostatnio byłam w kinie i jak to ja musiałam coś odjebać. Nie spodobał mi się film i po prostu bez zbędnego słowa zostawiłam jego. Nie tłumaczyłam się mu, no bo nie widziałam takiej potrzeby. Nie lubię komedii romantycznych, bo mnie zwyczajnie denerwują. Jednak może jeszcze bym to przemilczała i wytrzymałabym tą ponad godzinę. Ale najbardziej nie lubię komedii romantycznych w przedświątecznym wydaniu. No dwie najgorsze rzeczy jakie mogłyby być. Victor pisał, dzwonił kilka razy, ale ja uznałam to za zakończoną znajomość. Po co mam coś na siłę ciągnąć. Z resztą z nikim nie planuję się wiązać. To miała być jedynie odskocznia od codzienności i wyrwanie się z rutyny. Jednak nawet zwykłe niepozorne randki nie są dla mnie. Zachciało mi się romantyzmu, no to teraźniejszością mam.

Véronique: Raczej nie będę miała czasu.

Zablokowałam telefon i poszłam do kuchni zrobić sobie śniadanie i kawę. Po śniadaniu poszłam do firmy. Szłam spacerkiem przez miasto pogrążając się w coraz to gorszy humor. Na następny rok biorę urlop na cały miesiąc. Co ja gadam jaki urlop, jak ja nawet nie pamiętam kiedy ostatnio byłam na jakiś wakacjach.

W firmie tak jak się spodziewałam nikt na mnie nie patrzył, no ale płakać nie będę. Przynajmniej nie teraz. Tutaj muszę pokazać, że jestem twarda i tak jak większość mówi na mnie , że jestem królową lodu. Muszę nią być, aby przetrwać w tym świecie. Weszłam do gabinetu i od razu mój wzrok skierowałem się na biurko. Leżała na nim nowa oferta.

- A jednak dało się zrobić w jednen dzień.

Z uśmiechem na twarzy zaczęłam ją przeglądać. No może jeszcze nie jest idealna, ale może być. Na pewno jest lepsza od poprzedniej. Jak widać jak się chce to człowiek może się postarać. Trzeba tylko ich odpowiednio zmotywować. Z poprawionym humorem, zajęłam się swoimi obowiązkami. Pochłonęło mnie się zupełnie w wir pracy. W pewnym momencie ktoś zaczął pukać do mojego gabinetu.

- Proszę. - Powiedziałam nie patrząc się w stronę drzwi. Dopełniamy zamówienie dla klienta i nie koniecznie obchodziło mnie to, kto zakłóca mój cenny czas.

- Véronique, pojedziesz służbowo do naszych winnic.

No tak od mojego ojca nie mam co liczyć na jakieś dzień dobry, a o innym przywitaniu to już nie wspomnę. Mój ojciec stanął obok mnie i podał mi plan wyjazdu. Wzięłam go od niego i od razu zmarszczyłam swoję czoło. Nienawidzę jeździć w tamte miejsca, szczególnej nienawidzę jeździć w tym okresie. A z tego powodu, że coraz więcej winnic wzięliśmy pod swoje skrzydła, teren nam się rozrósł i trzeba więcej jeździć i spędzać tam czas. Ojciec przydzielił mi wszystkie winnice w pobliżu Burgundia-Franche-Comté. Przecież zajmie mi to z dwa tygodnie. Do każdego miejsca trzeba dojechać, każdemu miejscu trzeba poświęcić czas. Na samą tą myśl aż zbiera mi się na wymioty. No ale jak trzeba to trzeba, nic się na to nie poradzi.

Niezapomniany świąteczny czas (Zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz