Rozdział 6

391 49 5
                                    

~Adrien~

Véronique ruszyła, a ja jeszcze przez chwilę siedziałem w samochodzie i patrzyłem się w jeden punkt. W całym samochodzie czuję jej perfumy, od razu myślami wracam do naszego pocałunku. Nie wiem co mnie napadło, przecież ile ja ją znam, ale czułem, że jeżeli tego nie zrobię, będę tego żałować. Na samo wspomnienie tego pocałunku czuję dziwną ekscytacje. Pierwszy raz od roku, czuję się wspaniałe. Przy niej zapomniałem o swoich problemach. Jej oczy potrafią tak zahipnotyzować człowieka, że myśli się tylko o jej pięknych oczach. Jej tajemniczość mnie intryguje, a uśmiech powala. Zauważyłem, że stara się być poważna, surowa, nawet wredna, ale to nie jest ona. Mam wrażenie, że znam ją od zawszę. Czuję się przy niej tak błogo. Kurde ja nawet nie czułem się tak przy Séraphine, a byłem z nią siedem lat i nawet na moment nie poczułem takiej swobodny, jaką czułem przy Véronique. Mój wyśmienity humor przerodził się w okropne wyrzuty sumienia. Od razu zmarszczyłem swoje czoło, wczoraj byłem pewny, że czekam na Séraphine, że nadal ją kocham i wybaczę jej wszystko, bo nie widzę świata poza nią. Teraz tego nie czuję, a w zamian tęsknoty za nią czuję ulgę? Gak jakbym przez ten rok nosił ze sobą wielki ciężar i dopiero teraz pozwoliłbym mu odlecieć. Może to też spowodowane jest tym, że zobaczyłem, że jest w ciąży? No bo przecież wątpię aby aż tak duży wpływ na całą tą sytuację miała Véronique. A może jednak to przeznaczenie sprawiło, światłem ją poznać? Może istnieje szansa na miłość między nami?

Ja pierdole ja to chyba jestem nienormalny! Znam dziewczynę zaledwie kilka godzin, a w myślach planuje już z nią ślub? Co się ze mną dzieje?

I dopiero do mnie dotarło to jakim ja jestem kretynem. I to jeszcze większym niż to, że już planuje wspólną przyszłość. Przecież nie wziąłem od niej numeru telefonu. Od wyjścia z kawiarni chciałem ją o to zapytać, a na sam koniec wyleciało mi to z głowy.

Brawo! Nawet nie wiem gdzie pojechała. Chociaż jeśli nie cofnęła się, to wiem którędy wyjechała, tylko co dalej? Jak minęło już tyle czasu, że zapewne zdążyła już wyjechać z miasta. A tak to mogę jej szukać, jak wiatru w polu. Mówiła, że za dwa tygodnie będzie wracać, ale nikt nie powiedział, że się wtedy spotkamy. Raptownie coś zakuło mnie w sercu. Pojawiła się jakaś dziwna pusta i wielkie rozczarowanie sobą.

- Skończony idiota!

Uderzyłem pięścią o kierownicę, ale to wcale nie pomogło mi w niczym. Jedynie ręka zaczęła mnie piec. Zacisnąłem mocniejsze swoją szczękę i kląłem pod nosem. Czy właśnie moja szansa na miłość uciekła? Wściekły odpaliłem silnik i już miałem ruszać, kiedy mój telefon zaczął dzwonić.  Odebrałem go i  przyłożyłem sobie go do ucha i moim oczom ukazały się pieniądze. Ze złości zacisnąłem swoją szczękę jeszcze bardziej. Za kogo ona się uważa? Jakim prawem zostawiła mi jakieś pieniądze?

- Za kogo ona się uważa!

Nie zwracałem uwagi na to, że odebrałem już telefon. Byłem zły na nią, że zostawiła jakiejkolwiek pieniądze. Ona naprawdę nie wie czym jest ludzka życzliwość? Niech ja ją jeszcze spotkam, to uduszę ją gołymi rękoma. Zdaję sobie sprawę, że nie lubi świąt i może nawet nie spotkała się z bezinteresowną pomocą, ale żeby od razu robić takie coś? Może nie mam tyle pieniędzy co ona, bo pieniądz to czuć od niej z daleka, ale nie znaczy, że ma mnie tak upokarzać. Ciekawe czym się zajmuje, że ma tyle pieniędzy. Z resztą to teraz jest nieważne. Czuję się w tej chwili strasznie źle. Czy ona naprawdę uważa mnie za skończone zero, że zostawiła mi pieniądze? Aż tak przejęła się tym, że nie odniosłem sukcesu, że musiała mi zapłacić? W sumie o czym ja w ogóle myślałem? Ona wygląda na kobietę sukcesu, a ja? Zwykły nieudacznik, który nawet zapomniał aby wziąć od niej numer telefonu.

Niezapomniany świąteczny czas (Zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz