13. NIE MASZ TAKIEJ MOCY, FRAJERZE!

311 37 47
                                    

Czerwiec, rok wcześniej

Olivier

Staram się nie pokazać, jak bardzo stresuje mnie pójście na stołówkę. Gdyby nie to, że skręca mnie z głodu, zostałbym w pokoju. Naciągam kaptur nisko na oczy i zbiegam po schodach. Nim wchodzę, wciskam dłonie do kieszeni spodni. Boję się, że wszyscy zobaczą, jak drżą. To miejsce przypomina restaurację w wypasionych hotelach. Naprzeciwko wejścia stoi szwedzki stół, a na nim lśnią trzy srebrne bemary. Obok są kosze z pieczywem, tace pełne wędlin, serów, a także półmiski warzyw i owoców. W odległym kącie dostrzegam stolik, przy którym siedzą dorośli. Pochłonięci rozmową, popijają kawę. Jej subtelny zapach unosi się w pomieszczeniu, aż cieknie mi ślinka. Czujny wzrok jednego z opiekunów spoczywa na mnie. Po chwili dołączają do niego kolejne ciekawskie spojrzenia nastolatków mieszkających w ośrodku. Siedzą po kilku przy każdym ze stolików i zdają się dobrze czuć w swoim towarzystwie. Poniekąd czuję zazdrość. Jestem dla nich intruzem. Nowym. Niemal słyszę, jak plotkują na mój temat. Spuszczam głowę i podchodzę do stołu. Szukam talerzy, jednak widzę tylko tekturowe.

– Serio, kurwa? – wyrywa mi się, gdy w pojemnikach na sztućce dostrzegam drewniane noże i widelce.

Rzucam tekturą w stronę stołu niczym frisbee. Wpada do misy z sałatką. Łapię suchą bułkę, wgryzam się w nią i do...

Gdzie jest ekspres do kawy?!

Gdzie jest w ogóle jakakolwiek kawa!

Jedyne napoje, jakie rzucają mi się w oczy, to soki i woda. W kartonach i plastikowych butelkach. Zgarniam półlitrową mineralkę i szukam wzrokiem wolnego stolika. Jeden jedyny znajduje się nieopodal miejsca, w którym siedzi kadra. Ruszam w tamtym kierunku, czując na sobie spojrzenia wszystkich obecnych w pomieszczeniu. Siadam i dzielę bułkę na mniejsze kawałki, po czym wsuwam je do ust. Żuję powoli. Pieczywo jest chrupkie i obłędnie smaczne. Te wszystkie dziwactwa powoli zaczynają układać się w logiczną całość. W łazience nie znalazłem maszynek do golenia ani nożyczek. Nic ostrego. Tak samo tutaj. Nic, czym można kogoś zranić.

Albo siebie.

Nie przerywając żucia, zerkam przez ramię i napotykam spojrzenie kolesia chyba w moim wieku. Ma proste jasne włosy sięgające brody i zaczesane tak, że zasłaniają pół twarzy. Chyba widziałem go wczoraj w jednym z okien. Przełykam bułkę, prostuję się i obracam przodem do niego, miażdżąc go spojrzeniem. Marszczy jasne brwi. Czarny podkoszulek nie pozostawia wyobraźni pola do popisu, bez wątpienia sportowiec i miłośnik siłowni. Zza ramiączka koszulki widać tatuaż na piersi. Przypomina jakiś herb. Jeden z kącików ust chłopaka wędruje ku górze, sprawiając, że na jego twarzy pojawia się prześmiewczy grymas. Kiedy już myślę, że nasza interakcja na tym się zakończy, słyszę:

– Czego się, kurwa, gapisz!

– Tymon! – dochodzi do mnie surowy kobiecy głos.

Pokazuję kolesiowi faka i obróciwszy się do niego plecami, kończę bułkę, a potem zapijam ją wodą. Ledwo czuję, że coś zjadłem, ale przez tego chuja straciłem apetyt. Nie ruszam się z miejsca. Minuty wloką się niemiłosiernie, a towarzyszące im ciekawskie spojrzenia i wwiercające się w mózg szepty mnie irytują. Mimo to staram się je ignorować. Jak wybuchy złości matki. Jak wszystkie zarzuty i wyzwiska, których byłem zmuszony wysłuchiwać. Na odgłos kroków spinam się w obawie, że ktoś postanowił do mnie zagaić. Nikt jednak się nie dosiada. I dobrze. Nie mam zamiaru nawiązywać tu jakichkolwiek znajomości. Chcę przebąkać okres, na który stara mnie tu wsadziła, i potem będę myślał co dalej.

Stołówka pustoszeje i dopiero wówczas ociężale podnoszę się z miejsca. Rozglądam się po pomieszczeniu. Wszyscy sprzątnęli po sobie, zostawiając puste stoliki, więc ja robię na odwrót. Zostawiam zgniecioną butelkę na blacie. Już mam wyjść, kiedy w progu omal nie zderzam się z Cezarym. Nie przepuszcza mnie, tylko spogląda ponad moim ramieniem i komentuje:

HellPunk (17.07.2024 - wydawnictwo Papierowe Serca)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz