11. ATENCJUSZ!

61 11 2
                                    

Obecnie

Olivier

Dźwięk budzika świdruje mi w uszach, ale mija sporo czasu, zanim reaguję i sięgam po telefon. Nie mogę sobie przypomnieć, gdzie jestem. Rozglądam się po pomieszczeniu. Chwilę mi zajmuje, nim ogarniam, że to mój pokój. Zakrywam oczy ramieniem. Jestem tylko w połowie przytomny. Do czwartej rano siedziałem nad seaboardem. Aż mnie skręca na myśl, że nie mogę nagrać linii wokalnej, póki matka jest w domu. Nie chcę, żeby wiedziała, że tworzę. Nikt nie ma prawa wiedzieć.

Przydałoby mi się studio...

Tak, studio rozwiązałoby problem.

Siadam gwałtownie. Przypominam sobie, że Frank miał w piwnicy pokój, w którym zamykał się z gitarą, by ćwiczyć. Gdy matki nie było w domu, zabierał mnie tam i próbował uczyć gitarowych riffów. Zawsze chciałem grać na instrumencie. A że do pewnego momentu ojciec był dla mnie niemal Bogiem, cieszyły mnie te chwile. Jego też, bo ewidentnie dobrze radziłem sobie z wiosłem. Wszystko skończyło się, gdy miałem sześć lat. Dokładnie jak inne moje marzenia. Stara zapisała mnie do szkoły muzycznej. Na jebany fortepian. O gitarze nie chciała słyszeć. A ja do teraz pamiętam roznoszący się w tamtym pomieszczeniu zapach olejku cytrynowego, którym Frank smarował gitarowy gryf. Może dlatego tam bardzo lubię zapach cytrusów? Bo kojarzą mi się ze szczęśliwymi chwilami u boku... Zastanawiam się, kim wówczas dla mnie był: tatą czy Frankiem.

A jakby wygłuszyć ten pokój...

Nim zdążę pomyśleć, wyszukuję w kontaktach Franka. Nie odbiera.

Tak to potrafi zasypywać mnie wiadomościami z dupy, a jak jest potrzebny...

Sfrustrowany, rzucam telefon na kołdrę, jednak nim moje stopy dotykają chłodnych paneli, słyszę wibracje. Na wyświetlaczu pulsuje wielki napis: Frank. Sięgam po iPhone'a i przeciągam zieloną słuchawkę na drugą stronę ekranu.

– Olek? Coś się stało, że dzwonisz z samego rana.

– Ten pokój, w którym kiedyś ćwiczyłeś. Potrzebujesz go jeszcze? – Przechodzę od razu do sedna, nie zamierzam się z nim pierdolić.

– Pokój? To znaczy? W piwnicy? Czekaj, synek...

Srynek!

Irytuje mnie, kiedy tak mówi. Zdaje się zaspany, w tle słyszę kobiecy głos, a potem odgłos zamykanych drzwi.

– Chwilka. Byłem... trochę zajęty...

Ta, jasne... obracaniem dupy...

Coraz bardziej żałuję, że zadzwoniłem. Na przemian zaciskam wolną pięść i ją rozprostowuję. Zapomniałem już, jak ojciec potrafi działać mi na nerwy samym byciem, oddychaniem... wszystkim!

– Chodzi o ten pokój w piwnicy? Możesz z niego korzystać do woli.

– Dobra, nara...

– Olek, cieszę się, że zadz...

Rozłączam się, nie dając mu dokończyć. Nie zasługuje ani na sekundę więcej mojego czasu. Wraz z tą myślą w mojej głowie pojawiają się słowa Czarta: „Daj swojemu tacie szansę, Olek. Obiecaj, że to przemyślisz".

Cóż. Przemyślałem. No, kurwa, way!

Wciskam przycisk obok okna, by unieść rolety i wpuścić do pokoju trochę światła. Czuję nieprzyjemny ciężar w żołądku. Mierzwię już i tak mocno skołtunione włosy na czubku głowy. Będę musiał zgolić boki, bo po przejechaniu dłonią czuję na skórze kłucie krótkiej szczeciny. Obczajam dłonią brodę. Oj tak, zdecydowanie muszę przeprosić się z maszynką. Stojąc przed lustrem w łazience i doprowadzając się do porządku, przypominam sobie, jak wyglądałem po czasie mojego początkowego buntu. Zarośnięty i śmierdzący.

HellPunk (17.07.2024 - wydawnictwo Papierowe Serca)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz