Superbohater

82 19 4
                                    

Zamknąłem notatnik, oddychając głęboko. Musiałem odgonić łzy. Spojrzałem przed siebie na pomarańczowo-różowe niebo. Słońce chowało się za horyzontem, a jezioro mieniło się w brzoskwiniowych barwach. W oddali pływały pojedyncze łódki, a jakieś dzieciaki bawiły się na plaży nieopodal. Blondynka na brzegu jeziora trzymała się za swój brzuszek ciążowy, mocząc stopy w wodzie. Jej biała koszula powiewała na wietrze, a ona odchyliła głowę i zaciągnęła się zapachem wakacji.

Dokładnie dziesięć lat temu poznałem Eddiego.

Odłożyłem na bok notatnik, wstałem i otrzepałem spodnie. Wsadziłem dłonie w kieszenie luźnych spodenek i zszedłem dróżką na  brzeg jeziora.

Blondynka odwróciła się, posłała mi najpiękniejszy uśmiech na ziemi. Wyciągnęła dłoń, by zaprosić mnie do siebie, a słońce odbiło się od złotej obrączki, oślepiając mnie na moment. Chwyciłem jej dłoń, a drugą ręką złapałem ją w pasie.

– Skończyłeś pisać? – zagadnęła.

– Tak.

– Mam niespodziankę.

– Jaką?

– Byłam wczoraj u ginekologa.

– Mieliśmy iść razem w poniedziałek – zdziwiłem się, a ona uśmiechnęła się psotnie.

– I pójdziemy, ale tę wiadomość chciałam ci przekazać osobiście.

– Jaką wiadomość? – Nie mogłem przestać się uśmiechać na widok jej szczęścia.

– To chłopiec.

Oczy napełniły mi się łzami. Przytuliłem ją mocno i pocałowałem w czoło.

– Chciałabym wybrać imię – oznajmiła znowu, kiedy się odsunąłem.

– Jakiekolwiek zechcesz.

Laura popatrzyła na mnie z nieśmiałym uśmiechem, obawiając się mojej reakcji. W końcu powiedziała:

– Eddie.

Po pierwszym szoku, pojedyncza łza spłynęła po moim policzku, a serce napełniło się tęsknotą i miłością. Uśmiechnąłem się do żony, oplatając ją ramionami. Laura wtuliła się w moją klatkę piersiową. Od dawna nie czułem się tak dobrze.

– Eddie. – Wróciłem myślami do chłopca, dzięki któremu dziesięć lat temu Laura dała mi kolejną szansę, pogodziłem się z Michaelem i odnalazłem drogę do pomagania ludziom.

Nikt nie spodziewał się, że na pogrzebie chłopca pojawi się tak wiele osób. Przyszli pacjenci, pielęgniarki oraz lekarze z hospicjum, nauczyciele z mojej szkoły oraz uczniowie liceum, którzy mieli okazję poznać Eddiego na imprezie charytatywnej. Pojawili się przypadkowi ludzie, którzy kojarzyli chłopca z jego promiennego uśmiechu, zdolnego rozjaśnić nawet najpochmurniejszy dzień.

Przez całą ceremonię Laura trzymała mnie za dłoń, a ja drugą trzymałem Jonathana. Ojciec Eddiego potrzebował ogromnego wsparcia i dostał je od nas wszystkich. Z  biegiem lat kontakt z nim nie malał, chociaż zdecydował się wyjechać z miasta i zamieszkać bliżej pozostałej części rodziny. Regularnie widywaliśmy się przez wakacje, spędzaliśmy je razem na łódce. Miał tu jutro przyjechać, a informacja, którą przekażemy mu z Laurą, na pewno go ucieszy.

Spełniłem obietnicę Eddiego i starałem się żyć tak, jakby jutra miało nie być, a w każdej chwili zwątpienia sięgałem po szkicownik w brązowej oprawie, którego strony zapełniał komiks opowiadający historię dwóch braci.

Nie bez powodu nazywałem go moim własnym Spider-Manem. Edward Clarke był moim bohaterem. Pokazał mi, że w życiu najważniejszy jest czas spędzony z przyjaciółmi.

Mówią, że rodziny się nie wybiera, jednak przyjaciół, którzy się nią staną, wybieramy sami. Eddie postawił kartę na mnie, a ja – na niego. Nie jestem w stanie opisać słowami, jak bardzo go za to pokochałem.

Eddie jest moim bohaterem, który pomógł mi odnaleźć drogę w życiu, chociaż sam nie przeżył go zbyt wiele.

Nicholas

- KONIEC -

Zaśpiewaj mi, proszęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz