Ruja i gorączka III
Pov: Izuku
Jechaliśmy już godzinę dużo przez to rozmawialiśmy, śmieliśmy się i ogólnie miło razem spędzaliśmy czas.
Jednak coś mi nie dawało spokoju a mianowicie to że tęsknię za Miną, Ona była osoba bez której nie potrafię żyć była przy mnie od kąt pamiętam. A teraz jej nie ma i nie wiem co mam ze sobą zrobić.
Blondyn widząc moją smutna mimikę twarzy sam się zmartwił i spytał się o co chodzi czy się źle czuję czy coś się stało, to urocze z jego strony, westchnęłem cichutko i postanowiłem odpowiedzieć żeby zacząć rozmowę.
— Tęsknię za Miną...
— Um... To słabo, ale mam pytanie.
Spojrzałem na niego z zaciekawieniem i odparłem ciche "Hm?"
— Kim do kurwy jest "Mina"? To jakaś kocica czy rodzaj torby na książki?
Zaczęłem się śmiać z jego pytania bo właśnie porównał moją jedyną i walniętą przyjaciółkę do "kocicy" lub "Torby" boże ten to ma głowę.
— N-nie..haha.. Mina t-to moja przyjaciółka hahshsh. - starałem się opanować śmiech, a kiedy Kacchan to usłyszał mocno się zdziwił ale po chwili sam zaczoł się śmiać.
— D-d-dobra dobra koniec tego śmiania się. - powiedział blondyn zaczynając panować nad swoimi emocjami. - Co powiesz na mały wyścig? - dodał.
— Wyścig? -zapytałem nie bardzo rozumiejąc o co mu chodzi.
— Tak wyścig! - Krzyknął po czym załapał mocno za lejce i mocno za nie pociągnął krzycząc głośnie "Wio!" Koń zaczoł szybko przyd siebie biec.
A ja natomiast patrzyłem się na to zdziwiony.
— Czyli to tak zamierzasz się bawić?.. Niech będzie! - załapałem za lejce. - Ruszaj Santa! - krzyknąłem do klaczy a ta ruszyła za Kacchanem, ja na natomiast zaczęłem się śmiać, bo krwistooki ciągle się odwracał i robi jakieś głupie mimiki twarzy.
Aż nagle przed blondynem pojawiła się dość gruba i dużą gałąź. Wykrzywiłem twarz w ogromnym zdziwienu i przerażeniu o zdrowie blondyna, ten widzieć mój wzrok odwrócił się.
— KACCHAN UWAŻAJ! - krzyknąłem ale niestety za późno ponieważ krwistooki sekundę później zderzył się z gałęzią.
Zleciał z konia upadając bardzo boleśnie na ziemię jego koń Erik niemal odrazy się zatrzymał.
Kiedy już byłem obok Kacchan zeskoczyłem na ziemię i uklękłem obok alfy.
— Kacchan nic ci nie jest? - zapytałem dotykając ręką jego policzka sprawdzając czy wszystko jest w porządku.
— Mhm... - mruknął.
— Kacchan powiedz coś, proszę cię. - w oczach zaczynały pojawiać mi się łzy ponieważ bardzo się martwiłem o jego stan zdrowotny.
Blondyn lekko otworzył oczy przez co mimo wolnie się uśmiechnęłem.
— Cz-czy jesteś aniołem?.. - powiedział ledwo słyszalnie. Co on gada jakim "aniołem" lekko się zdziwiłem na jego słowa.
— Co? Jakim aniołem. Co ty gadasz?
— Bo za każdym razem kiedy cię wiedzę, promieniejesz blaskiem nieba. - powiedział bardziej otwierając oczy i uśmiechając się uwodzicielsko że aż poczerwieniałem na całej twarzy.
— Oi Kacchan.. - powiedziałem uśmiechając się szeroko i przytulając do torsu blondyna. - cieszę się że nic ci nie jest. - dodałem.
— A ja się cieszę że cię mam. - odpowiedział obejmując mnie swoimi ramionami i przyciągając bliżej.
CZYTASZ
Nigdy więcej•Bkdk•omegoverse
WerewolfTo opowieść o dwóch chłopakach którzy poznali się całkiem przypadkiem, jednak los chciał żeby między nimi zaiskrzyło. Syn Królowej i Króla królestwa Elaria i zwykły pracownik kawiarni, który został porwany przez księcia wschodu który zakochał się do...