Gdzie się podziało moje racjonalne myślenie gdy zgodziłam się na to durne spotkanie?
Tak właśnie jadę autem do jakiegoś baru. Ja naprawdę nie wiem co myślałam wymykając się z domu.
Ale spokojnie przecież jak będzie coś mi chciał zrobić ja mu to pierwsza zrobię.
Cały czas myślę czego on odemnie chce. No bo chyba nie prosi mnie w środku nocy bym przyjechała do jakieś baru by się z nim napić.
Gdy widzę z oddali jakieś światła spoglądam na nawigację.
Tak. To ewidentnie ten bar.
Gdy już podjeżdżam bliżej widzę dosyć mały,żółty budynek.
Nie wygląda staro lecz też napewno nie jest nowy.
Parkuje samochód i sprawdzam czy napewno mam w kieszeni gaz pieprzowy, w butach noże a w tyle spodni pistolet.
No cóż muszę być gotowa na każdą okazję.
Wchodzę do środka i pierwsze co widzę to duży blat z krzesłami na których siedzi Lucas.
Nie ma tu nikogo innego oprócz nas i barmana. Czyli możliwe że to jego bar.
Ruszam do niego i siadam obok niego.
-A więc czego chciałeś?-pytam.
-Mam dla ciebie propozycję.-powiedział.
Czemu wszyscy mają do mnie jakieś propozycje?
-Jaką?
-Udawajmy parę.-powiedział a mnie zatkało.
Czy go podmienili?
A może muszę umyć uszy czy coś?
Nie on mi tego nie zaproponował.
Jestem dzisiaj zmęczona to dlatego prawda?
A może to on coś brał?
- Czy ty coś dzisiaj brałeś?
-Nie czemu pytasz?
-Bo wpadasz na idiotyczne pomysły.-zripostowałam.
-Spokojnie daj mi to wytłumaczyć.-powiedział.
Siedzieliśmy w ciszy i się w siebie
wpatrywaliśmy.-To gadasz czy mam iść.-spytałam już podirytowana tym że jakoś dziwne na mnie patrzy.
-Wiem kim jesteś różyczko.
-Domyślam się.-mruknęłam.
-Więc ty i ja mamy wrogów no nie?
-Yhy-odburknęłam.
-Połączyliśmy by siły by wygrywać. Nikt by nie umiał nas pokonać.-powiedział przekonująco.
-Moi bracia cię zabiją jak się dowiedzą że jesteśmy parą.
-Nie mogą mnie zabić.-powiedział rozbawiony.
Bo jest pieprzonym członkiem organizacji.
-Przemyśle to.-powiedziałam.
Gdy miałam już wychodzić powiedział:
-dobranoc różyczko.
Wkurza mnie już z tą ,,różyczką''.
-Czemu tak na mnie mówisz?-pytam z irytacją.
-Kiedyś się dowiesz.-powiedział po czym wyszłam.
******************
Moja doradczyni czyli Josie twierdzi bym się zgodziła. Dałam jej te stanowisko bo wiem że, mogę jej ufać. A co do jej zdania nie jestem przekonana.
Byłam pewna że jak jej o tym powiem powie mi że, powinnam się leczyć i nie powinnam tam pojechać gdyż ona powiedziała że, to spoko pomysł.
Może ją podmienili?
Kurde czemu każdy z mojego otoczenia zachowuje się jakby ktoś go podmienił.
I co dziwne znowu o tym wszystkim myślę na matmie. Bo w sumie to jedyny przedmiot na którym nie uważam.
-Panno Monet proszę do tablicy.-mówi nauczycielka.
No to kolejna pała.
Wstałam i podeszłam do tablicy i próbowałam coś wymyśleć. Co trwało za długie więc znowu nauczycielka się odezwała:
-Nie umiesz tak prostego przykładu zrobić?-prychnęła.
-Dzisiaj zadzwonię do twojego opiekuna prawnego.-Przykro mi ale mój brat nie umawia się z szmatami.-powiedziałam.
Cała klasa zapiszczała z uznania i zaczęła się śmiać.
Cała dygowała się ze złości. Jeszcze chwila a dostanie wścieklizny czy coś podobnego.
-Siadaj Monet.-powiedziała z zaciśniętymi zębami.
Tak jak powiedziała tak zrobiłam.
Jak podobał się rozdział?
Zostawcie gwiazdkę!!
Dedykacja dla @Lila51795298
i @k0szykara
CZYTASZ
Wmieszana w mafie (Rodzina monet)
ActionA co gdyby Mama Hailie też była by w organizacji i miała ksywkę Queen a przed śmiercią zwolniła miejsce dla Hailie i nazwano ją princess ponieważ to jedyne kobiety w organizacji.Hailie zrobi wszystko żeby jej bracia nie dowiedzieli się że to ona jes...