rozdział pierwszy - początek

118 14 27
                                    

Otworzyłem zaspane oczy, słysząc głośny dźwięk piątego budzika tego ranka. Było przed czwartą, co mi strasznie przeszkadzało i uniemożliwiało normalne funkcjonowanie oraz logiczne myślenie. Podniosłem się do siadu, sięgając po brzęczący telefon. Wyłączyłem budzik i spojrzałem za okno, widząc jak niebo zaczyna robić się lekko czerwone. Przetarłem zaspane oczy i wstałem niechętnie z łóżka. Poszedłem do mojej prywatnej łazienki, biorąc zimny oraz szybki prysznic. Wysuszyłem ciemnobrązowe włosy, sięgające mi już do połowy szyi, spakowałem resztę kosmetyków i sięgnąłem po ciuchy przyszykowane przeze mnie dzień wcześniej. Były to krótkie dżinsowe spodenki, luźne oraz do kolan. Spiąłem je czarnym skórzanym paskiem. Na górę ubrałem jasną koszulkę na krótki rękaw, a na to niezbyt grubą bluzę. Musiałem pamiętać o tym, że przecież zaczynało się lato. Dopakowałem jeszcze rzeczy, których nie udało mi się wcześnie spakować i przez chwilę męczyłem się z dużą walizką, próbując ją domknąć. Do, co prawda dość dużego, plecaka podręcznego dopakowałem kilka przekąsek i takie najważniejsze rzeczy jak portfel, słuchawki, czy ładowarka. Wziąłem swoje rzeczy i zszedłem po drewnianych schodach. Rozejrzałem się po pustym domu. Ojca nie było, za to mama spała. Spojrzałem na zegarek. Była 4:40 więc musiałem już wychodzić. Zbiórkę mieliśmy o piątej, ale musiałem jeszcze podjechać po mojego chłopaka wraz z jego siostrą.

Ubrałem stare, zniszczone lekko Vansy i wytargałem bagaże do samochodu. Odpaliłem silnik i zapiąłem pas, słuchając piosenki od The Rolling Stones - Paint It Black. Uwielbiałem ją, więc z entuzjazmem pod nosem zacząłem nucić. Wyjechałem spod mojego domu i wyjechałem na pustą ulicę. Nie dziwiłem się. W końcu nie było nawet piątej. Jechałem niespełne pięć minut, bo Will dzięki bogu mieszkał na tym samym osiedlu co ja. Stanąłem pod jego domem i oparłem głowę o szybę, przymykając nadal zaspane oczy.

Wzdrygnąłem się, otwierając oczy, gdy ktoś nagle otworzył głośno drzwi od samochodu.
- Witaj przybyszu z innej planety. - Odezwał się dobrze mi znany głos. Uśmiechnąłem się na zaczepkę Willa, który po spakowaniu bagaży usiadł na miejscu pasażera. Kirę, swoją siostrę wywalił do tyłu z czego ta nie była zbytnio zadowolona.
- Witaj na moim statku ufo. - Odpowiedziałem Williamowi, spoglądając na niego.
- Dobra, kosmiczne gołąbeczki, zaraz się spóźnimy. - Odezwała się widocznie naburmuszona dziewczyna z tyłu. Zaśmiałem się cicho i odjechałem spod ich domu, jadąc na miejsce zbiórki, które było pod naszym liceum.

Zaparkowałem samochód i wszyscy z niego wyszliśmy. Była chwila przed piątą, więc się na szczęście nie spóźniliśmy. W moim przypadku było to dziwne. Dosłownie spóźniałem się na każde wydarzenie, wykluczając szkołę, w której miałem więcej spóźnień niż obecności.

Wyjęliśmy z bagażnika nasze bagaże, po czym zamknąłem samochód i schowałem klucze do kieszeni. Dopiero teraz przywitałem się z moim chłopakiem oraz jego siostrą. Przytuliłem ich obu, a Will nawet zasłużył na buziaczka. Niestety musiałem stanąć na palcach, aby go w ogóle dostał, bo on chyba mierzył z dwa metry, a ja walone 170cm.
- Od początku naszego związku nie potrafię znieść tego, że jesteś taki wysoki. - Bąknąłem pod nosem, patrząc na niego jak wkurzony zgred.
- Oh, Jake... Musisz się z tym w końcu pogodzić, krasnoludku. - Uśmiechnął się szyderczo, wielce dumny z tego, że może mnie tak przezywać.

Chwilę później zauważyłem na horyzoncie naszego wychowawcę, czyli Henry'ego. Wraz z nim przyszła panna Betty, która często towarzyszyła nam w wycieczkach. W szkole za to pełniła funkcję psychologa. Byłem u niej w zeszłym roku, ale to tylko dlatego, że jakiś nauczyciel sobie coś ubzdurał. Niestety, mówił on prawdę, ale nie chciałem się do tego przyznać. Nikt nie mógłby się dowiedzieć o moich problemach. Nikt. Nawet William.

Po krótkich ogłoszeniach naszych opiekunów, weszliśmy do autobusu, w którym się grzecznie rozgościliśmy. Usiadłem koło okna, a obok mnie Will. Oparłem głowę o jego ramię, mając już słuchawki w uszach. Po chwili zasnąłem.

dream camp Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz