rozdział trzeci - trucizna

30 7 2
                                    

Wieczorem, tak jak obiecał nam Henry, zebraliśmy się wszyscy i poszliśmy w stronę jeziora, nad którym miało odbyć się ognisko. Szedłem wraz z Willem za rękę, spoglądając na widoki gór, lasów oraz starych, górskich domków otaczających nas. Byłem dość pozytywnie nastawiony na tą wycieczkę, bo miałem nadzieję, że na niej nic się już nie stanie. Miałem dość o chciałem zwyczajnie odpocząć.

Po krótkim spacerze dotarliśmy w końcu na miejsce. Moim oczom ukazała się pięknie przyozdobiona altana, a obok niej stoły z ławeczkami oraz miejsce na ognisko, wokół którego również były rozstawione ławki. Jasmine i Kira poleciały do altany, ekscytując się tym jaka ona była fancy, a ja z Williamem usiedliśmy przy ognisku. Miałem cienką bluzę i było mi trochę chłodno, więc chciałem się trochę ogrzać, nie mówiąc chłopakowi o tym, że było mi zimno. Po jakimś czasie zawziętą rozmowę z Willem, przerwał nam Nick, który się do nas dosiadł.
- Idziecie ze mną zapalić? - Uśmiechnął się delikatnie, jakby właśnie to miało nas przekonać.
- Przecież Henry cię złapie. - Prychnąłem, patrząc na niego z litością.
- Idę w krzaki. Myślisz, że paliłbym na widoku? - Powstrzymałem się od przewrotu oczami.
- Raczej zostajemy tu. - Powiedziałem stanowczo, a Will potwierdził moje słowa.
- Nie, to nie. - Wzruszył ramionami i, tak szybko jak przyszedł, odszedł od nas. Położyłem głowę na ramieniu Williama i przymknąłem oczy, wsłuchując się w muzykę, którą puścili inni, oraz ich zacięte rozmowy. Było tak spokojnie... Nic nie mogło tego zepsuć. Po chwili poczułem ciepłą dłoń chłopaka, którą chwycił moją rękę.
- Zimno ci? - Spytał, a ja podniosłem głowę, by na niego spojrzeć.
- Niezbyt, a co? - Spytałem, udając głupiego. Oczywiście, że było mi zimno. Nie chciałem tylko, by się mną przejmował.
- Masz zimne ręce... Na pewno nie jest ci zimno? - Słyszałem tą troskę oraz zmartwienie w jego głosie. Westchnąłem lekko
- Trochę... Ale zaraz szybko się ogrzeję, przecież siedzę przy ognisku. - Wzruszyłem ramionami, wbijając wzrok w ognisko. Poczułem jak chłopak na chwilę się ode mnie odsunął. Spojrzałem na niego pytająco i zauważyłem, jak ten zdejmuje bluzę.
- Załóż. - Polecił, wręczając mi ubranie.
- Will nie m-...
- Załóż. - Powtórzył, nie pozwalając mi dokończyć, a ja wziąłem od niego bluzę, ubierając ją, tak jak mi kazał.
- Tobie nie będzie zimno? - Spojrzałem na niego zmartwiony, ale ten jedynie pokręcił głową.
- Lubię chłód. Szczerze powiedziawszy, było mi już trochę za gorąco. - Wzruszył ramionami, a ja kiwnąłem ze zrozumieniem głową. Ponownie wlepiłem wzrok w płomienie, czując jednocześnie, jak William mnie obejmuje ramieniem.

Minęło już trochę czasu, a Nick najwidoczniej nadal nie zamierzał wracać. Zacząłem się trochę martwić, bo może się coś stało? Wtuliłem się w bluzy, chcąc jeszcze chwilę poczekać. Po następnych kilku minutach wstałem, mówiąc Willowi dokąd zmierzam i poszedłem do krzaków, w których prawdopodobnie Nick palił.
- Nick? - Spytałem niepewnie, rozglądając się. Widząc sylwetkę chłopaka w oddali, uśmiechnąłem się pod nosem. Podszedłem do niego, a ten odwrócił się do mnie, uśmiechając się potulnie.
- Co tam? - Zagadał miło.
- Przyszedłem sprawdzić, co u ciebie. Nie wracasz już jakiś czas... - Podrapałem się po karku.
- Cóż... - Zaczął, lecz przerwał, słysząc syk blisko nas. To był wąż. Odsunąłem się o dwa kroki, lecz Nick jakby niewzruszony nadal stał w tym samym miejscu.
- Trochę się tu zasiedziałem. - Zaśmiał się trochę nerwowo. Po chwili dwu metrowy gad wyłonił się z zarośli. Odskoczyłem jeszcze tak pół metra, bojąc się niezmiernie węży. Nick kopnął go, chcąc, by gad zniknął spowrotem w krzakach. Stało się jednak tak, że to przerażające zwierzę zatopiło swoje kły w nagiej łydce chłopaka. Nie wiedziałem co robić. Iść po pomoc? Pomóc Nickowi przejść spowrotem do ogniska? Czy może samemu interweniować? Postawiłem jednak na opcję drugą. Wydawała się najlepsza.
- Dasz... Dasz radę iść? - Spytałem spanikowany.
- Tak, chyba tak. - Powiedział, sycząc z bólu. Na wszelki wypadek pomogłem mu i poszliśmy w stronę, gdzie Henry wraz z panną Betty właśnie o czymś rozmawiali.
- Proszę pana! - Zawołałem, czując na sobie wzrok innych. Wychowawca wstał i podszedł do nas.
- Co się stało? Nick, coś ty zrobił? - Spytał, patrząc na łydkę chłopaka.
- Wąż mnie ukąsił. - Wytłumaczył, a po jego głosie wywnioskowałem, że się stresował.

***

Nicka zabrało pogotowie, a my wróciliśmy do hotelu. Usiadłem na łóżku, patrząc gdzieś w jeden punkt.
- Myślisz, że z tego wyjdzie? Henry mówił, że w tej okolicy węże są śmiertelnie jadowite... - Powiedziałem, mając w głowie same czarne myśli. Poczułem jak William delikatnie mnie objął.
- Wszystko będzie dobrze. Jest silny i na pewno z tego wyjdzie. - Zapewnił mnie, a ja wtuliłem się w niego.
- Mam nadzieję. - Powiedziałem cicho, spoglądając na niego. Uśmiechnął się miło, poprawiając okulary. Odwzajemniłem delikatny uśmiech i zbliżyłem się do jego twarzy. Brunet położył dłoń na moim policzku i pocałował mnie krótko. Oddałem pocałunek i spojrzałem w jego czekoladowe tęczówki z szerokim uśmiechem wymalowanym na mojej twarzy.
- Kochany misiu~ - Zachichotałem, dając mu buziaka. Uśmiechnął się głupio. Powaliłem go tak, by leżał na plecach, a ja usiadłem na jego biodrach i przytuliłem się do niego mocno. Przymknąłem oczy, czując przyjemne ciepło, bijące od chłopaka.
- Kocham cię. - Oznajmił cicho, prawie szeptem, po jakiejś chwili trwania w komfortowej ciszy. Uśmiechnąłem się szeroko i spojrzałem na niego.
- Też cię kocham. - Odpowiedziałem również cicho, uśmiechając się jak szczęśliwy dzieciak.
- Oglądamy coś? I tak nie mamy nic do roboty. Jest wieczór. - Spytałem i sturlałem się z niego, biorąc pilota z szafki nocnej.
- Możemy coś obejrzeć. A właśnie! Chciałem z tobą obejrzeć jeden film... Ale to muszę się zalogować na netflixa. - Zaproponował, wyrywając mi pilot z ręki.
- Mam ci przypomnieć, że twój gust jeśli chodzi o filmy jest tragiczny? - Ściągnąłem brwi, spoglądając na niego mimochodem. Przeniosłem po chwili wzrok na telewizor, przyglądając się temu, co chłopak tam wpisywał. Gdy wszystko ogarnął, wstał z miejsca, zgasił światło, po czym włączył wcześniej przygotowany film. Przytuliłem się do jego boku, zaczynając oglądać.

***

Obudziłem się w środku nocy przytulony do Williama. Przymknąłem z powrotem oczy, próbując znów zasnąć. Zacząłem się wiercić, przewracając się na boki i szukając wygodnej pozycji. Westchnąłem lekko i podniosłem się do siadu. Przetarłem zaspane oczy i po chwili usłyszałem jakiś szept. Odwróciłem się w stronę Willa, myśląc, że to on obudził się przez moje wiercenie się. Okazało się jednak, że on nadal twardo spał. Niemiły dreszcz przeszedł mi po plecach. Wstałem, czując suchość w gardle i poszedłem w stronę łazienki. Znów zacząłem słyszeć ciche szepty. Zakluczyłem za sobą drzwi, mając wrażenie, że ktoś stoi obok mnie i szepcze coś blisko mojego ucha. Nie rozumiałem jednak, co ta osoba chce mi przekazać. Wziąłem głęboki oddech i próbowałem włączyć światło. Gdy wciskałem przycisk światło się nie zapalało. Przeraziłem się, lecz nie podejmowałem więcej prób. Całe pomieszczenie oświetlało jedynie światło księżyca. Była tej nocy pełnia, więc księżyc świecił niesamowicie mocno. Odwróciłem się w stronę umywalki i stanąłem jak wryty. Lustro było lekko popękane, a na szkle zostało namalowane jakieś zdanie.

Przyszedłem po ciebie.

Serce w mojej klatce piersiowej momentalnie przyspieszyło, a ja jak głupi przyglądałem się lustrze. Dodatkowo znów pojawiły się te szepty, tym razem stały się głośniejsze. Poczułem łzy zbierające się w moich oczach z strachu. Przytuliłem się plecami do ściany, jakbym miał się w niej schować.

Uspokój się, Jake.

Próbowałem uspokoić się w myślach, ale tylko coraz bardziej panikowałem. Zjechałem po ścianie na podłogę i podkuliłem nogi, przytulając je do siebie. Przymknąłem oczy, czując jak moje ciało całe drży. Zakryłem uszy, lecz odgłosy stały się jedynie głośniejsze.
- Dajcie mi spokój... - Powiedziałem cicho drżącym głosem, a łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Słysząc krzyk jakiejś kobiety, wzdrygnąłem się, mocniej się kuląc. Po krzyku wszystkie szepty nagle ucichły, a w łazience zapaliło się światło. Podniosłem głowę. Lustro wyglądało... Normalnie. Usłyszałem pukanie do drzwi.
- Jake! Jesteś tam? - Wstałem na drżące nogi i przetarłem oczy, podchodząc powoli do drzwi. Chwyciłem za klamkę i za zamek, chcąc już otworzyć, lecz wstrzymałem się chwilę. Co chłopak by sobie o mnie pomyślał?
- Jestem. - Oznajmiłem, próbując uspokoić drżący głos.
- Wszystko w porządku? Czemu obudziłeś się w środku nocy...
- Wszystko w porządku. Miałem koszmar no i po prostu musiałem do toalety. - Wytłumaczyłem. Oparłem głowę o drewniane drzwi, czując się okropnie przez to, że musiałem go okłamać.
- Chodź już spać, kochanie. - Słychać było po głosie Willa, że obudził się chwilę wcześniej. Westchnąłem cicho. Nie chciałem, by chłopak się przeze mnie budził. Chciałem by się wyspał...
- Zaraz przyjdę.

dream camp Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz