DODATEK 2

4.1K 187 68
                                    

- Mamusiu...- zaczęła nieśmiało dziewczynka, stojąc przy moich nogach.

Ja akurat kończyłam wieszać pranie, z którym męczyłam się przez ostatnie minuty. Z niewiadomego powodu nienawidziłam tej czynności!

- Tak, Gwiazdko?- Skierowałam swój wzrok na nią, lekko gładząc jej włosy dłonią.

- Co to jest?- Spytała, wskazując palcem na moje odsłonięte blizny na nogach.

Kurwa.

Jak wytłumaczyć czteroletniemu dziecku, skąd wzięły się rany, które sama sobie wyrządziłam za pomocą żyletki?

Otworzyłam usta, by coś powiedzieć, lecz nie miałam pojęcia co. Nie chciałam jej okłamywać, ale zarazem nie chciałam mówić prawdy. Była na to za mała.

Wpatrywała się we mnie z wyczekiwaniem swoimi dużymi, błękitnymi oczami, które zdecydowanie odziedziczyła po Alexandrze, i akurat w tamtym momencie, blondyn wszedł do pomieszczenia.

- Ja... um.... Wiesz kochanie....- jąkałam się, starając się udzielić jej odpowiedniego wyjaśnienia.

Na szczęście Xander dostrzegając moje zmieszanie, pospieszył mi z pomocą.

Stanął obok mnie, i uważnie patrząc na naszą córeczkę, oznajmił:

- Te blizny ukazują, ile razy powinienem był być przy twojej mamie, lecz mnie nie było.

Spojrzałam w jego stronę, a on jedynie objął mnie ramieniem, składając czuły pocałunek na czubku mojej głowy.

Blondynka wyglądała, jakby intensywnie nad czymś myślała. Po chwili jej źrenice delikatnie się powiększyły, co kazało mi myśleć, że najpewniej wpadła na jakiś pomysł.

Modliłam się w duchu o to, by nie był tak głupi jak ten, kiedy wraz z Ethanem postanowili zabawić się w chemików i zaczęli miksować najróżniejsze kosmetyki, szampony, odżywki, maski i tego typu rzeczy, w jednej misce, a później wylać to sobie na głowę.

Kiedy wróciłam z pracy i zobaczyłam w jakim stanie była łazienka, w której walały się niezamknięte, niektóre puste opakowania po kosmetykach, oraz roztrzaskane szkło, które pozostało po moim ulubionym podkładzie, miałam ochotę się popłakać.

Było to jednak nic w porównaniu z tym, w jakim stanie były włosy ich obojga.
Kiedy spytałam, czemu to zrobili, Eth odparł, że chcieli porobić slime'y, ale coś im nie wyszło.

- Zaraz wracam!- Krzyknęła Hannah, biegnąc w stronę swojego pokoju.

Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się co tym razem wymyśliła, lecz nim zdążyłam głębiej pomyśleć, ona wróciła do salonu, z czymś w dłoni.

Gdy się zbliżyła, dostrzegłam, że był to kolorowy plasterek w jednorożce.

Uniosłam jedną brew, patrząc na to, jak przykleiła plaster do najbardziej widocznej blizny na moim udzie. Tej, przez którą omal się nie wykrwawiłam i której krwotok próbował stłumić Alexander.

- Ja, mamusiu, nie będę jak tatuś.- Poinformowała, gładząc to, co przykleiła sekundę wcześniej.- Ja będę przy tobie cały czas, żeby nie robiły ci się takie blizny.

Uśmiechnęłam się do niej blado, kucając tak, by być mniej więcej jej wzrostu.

- Kocham cię, Gwiazdko.- Cmoknęłam ją w czubek nosa, na co ona roześmiała się promiennie. Uwielbiałam ten dźwięk.

- Przepraszam bardzo- wtrącił Miller, spoglądając na nas.- Ja już się poprawiłem i nie mam zamiaru nigdzie odchodzić. Jeśli będziemy się trzymać w trójkę i nikt nie będzie odchodził, żadnemu z nas nie będą robiły się takie rany.

Uklęknął przy nas, przyciągając nas obie do swojego boku, pozwalając, żebyśmy wtuliły się w jego klatkę piersiową.

- Kocham was nad życie, wiecie?

- My ciebie też, tatusiu!- Krzyknęła Hann, przymykając powieki.

Miller zaczął gładzić jej plecy dłońmi, a mi zaszkliły się oczy na ten widok.
O takiej przyszłości właśnie zawsze marzyłam. Kochająca się rodzina, domek jednorodzinny, spokój i miłość.

Dopóki będziemy w trójkę, nikomu nic się nie stanie.

I tego się trzymałam. Wiedziałam, że czekają nas jeszcze różne przygody, i te złe jak i te dobre, ale póki będziemy razem, wszystko się ułoży.

To zawsze będziesz tyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz