ROZDZIAŁ 7

5.8K 188 180
                                    

Leżę na łóżku z Harrym obejmującym mnie ramionami. Wyjaśniłam mu wszystko, a on stwierdził, że rozumie i nie ma mi tego za złe.

Jego dłoń sunie po moich plecach w górę i w dół. Zawsze myślałam, że w takich chwilach po moim ciele będą przebiegać przyjemne dreszcze, że będę czuła się komfortowo i będzie to moje bezpieczne miejsce, tymczasem wszystkie moje mięśnie są spięte, a w głowie krążą myśli co zrobić, żeby nie wyjść na idiotkę. Jeśli tak wyglądają związki to... Ja chyba rozważę pozostanie singielką do końca życia lub przynajmniej zmianę orientacji.

- Chyba powinniśmy się już zbierać, kochanie- wyszeptał.

No tak, umówiliśmy się, że dzisiaj przyjdziemy na domówkę do Daviesa, ponieważ jego rodzice wyjechali na weekend. Nie byłam za bardzo przekonana co do tego pomysłu, ponieważ wolałam zostać w domu i pooglądać filmy z moją babcią, ale przyjaciele skutecznie odwiedli mnie od tego pomysłu, przez co mam wyrzuty sumienia, bo po raz drugi opuszczam naszą "tradycję".

Od ostatniej imprezy minęły dwa tygodnie, a Alexander nie odezwał się do mnie ani razu. Jedynie widywałam go na korytarzach w szkole, ale wtedy nawet na mnie nie spoglądał. Zupełnie jakbym była niewidzialna.

- Mhm, masz rację.- Szybko się podniosłam, ciesząc się, że nie będę czuła już tej niezręczności.

Podeszłam do lustra i spojrzałam na swoje odbicie. Miałam na sobie zwykłe, szerokie dżinsy i bluzę. Harry tak samo, więc mieliśmy matching ubrań.

Wyszliśmy z pokoju i zeszliśmy na dół, trzymając się za ręce. Hannah, siedząca w salonie, na ten widok o mało nie zeszła na zawał. Posłałam jej delikatny uśmiech, który ona od razu odwzajemniła.

- Wyglądacie ślicznie!

Mimowolnie kątem oka spojrzałam na chłopaka, stojącego obok. Ostatnio był u fryzjera, więc teraz ma bardzo, ale to bardzo krótkie włosy, ta fryzura nazywa się chyba buzz cut. Do tego jedną brew ma przeciętą, przez co, gdy pokazałam babci jego zdjęcie, myślała, że to jest jakiś kryminalista.

- Pani również.- Dodał z uniesionymi kącikami ust, Thompson.

Po zapewnieniach, że nie będziemy brać żadnych proszków i innych tego typu rzeczy, wyszliśmy z domu i w milczeniu skierowaliśmy się pod odpowiedni adres. Dosłownie nie mamy tematów do rozmowy, co jest cholernie męczące.

Gdy tylko przekroczyliśmy próg odpowiedniego mieszkania, od razu poczułam woń alkoholu, zioła oraz papierosów.

Palce naszych dłoni pozostały splecione, dopóki nie weszliśmy do środka, gdzie znajdowali się już wszyscy. I gdy David mówił, że ma być to "kameralna posiadówka", nie kłamał. W salonie na kanapie siedziały Camila oraz Layla, na dywanie Ethan z gospodarzem, na jednym z foteli ewidentnie znudzony Alexander.

Przywitaliśmy się ze wszystkimi, a następnie podeszłam do kanapy i wcisnęłam się miedzy przyjaciółki. Harry wybrał podłogę. No i git, to go będzie później dupa bolała.

- Co pijecie?- Zapytał Davies.

- Ja dzisiaj nic.- Odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

- Co ty pierdolisz?! Czemu? No weź, co ci szkodzi jedne piwko wypić.

- Nie, serio. Innym razem.

- Eh, ty i Xander dzisiaj w chuj zamulacie.- Przewrócił oczami, po czym się podniósł i zniknął gdzieś za ścianą.

- Gramy w butelkę!- Wykrzyczała nagle Camila, siedząca obok mnie.

- W tę grę grało się na wycieczkach w podstawówce.- Burknął Thompson.

To zawsze będziesz tyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz