Pov: Camden
Gdy zaparkowałem pod lotniskiem, wziąłem córeczkę na ręce. Na szczęście, nie drżały mi one już aż tak bardzo jak w momencie gdy wyjezdżałem spod bloku Gabrieli. Przytuliłam mocno drobną sylwetkę mojej córeczki by ta nie zmarzła. Oddałem wyporzyczony samochód i ruszyłem w stronę prywatnego odrzutowca, to jasne, że moja córka nie będzie lecieć jakimś mało bezpiecznym środkiem transportu.
Gdy tylko wsiedliśmy, dowiedziałem się że od razu możemy startować, pogoda była idealna do lotu a ja zdecydowanie cieszyłem się z tego powodu bo chciałem czym prędzej wrócić do rodziny. W Anglii, było za duże prawdopodobieństwo wpadnięcia na Gabby.
Minęła jakaś godzina od startu, a ja usłyszałem ciche szlochanie. Uniosłem wzrok z nad laptopa, na którym odpisywałem od jakiegoś czasu na meile z pracy. Moje spojrzenie od razu skierowałem w stronę fotela obok mnie, na którym wcześniej posadziłem opatuloną w kocyk, w te, no, chyba żyrafy Hailie. Przecierała mokre od łez oczka, a mój wyraz twarzy od razu złagodniał. Odłożyłem swój sprzęt na stolik i wziąłem delikatnie dziewczynkę, by następnie posadzić ją na swoich kolanach. Objąłem ją, jednocześnie poprawiając koc.
- Hej, malutka, dlaczego płaczesz?-
Zapytałem ściszonym głosem. To mogło brzmieć głupio, bo przecież, obudziła się w kompletnie nowym jej miejscu, obok człowieka którego nie miała okazji poznać a w pobliżu nie było ani jej mamy ani babci które widziała jeszcze za nim zasnęła. Odnosiłem jednak wrażenie, że na rzeczy było coś innego, nie przebudziła się jeszcze na tyle by pojąć że coś jest nie tak. Spojrzała teraz na mnie, a w jej oczach dostrzegłem odrobinę strachu, pogładziłem ją po pleckach by ta się uspokoiła.- Bardzo boli.. -
Odpowiedziała, jej dziecięcy głosik był prze uroczy a mnie bolało, że usłyszałem go dopiero teraz. Zmarszczyłem lekko brwi, zdaje się że choroba jej nie opuszczała.- Kim pan jest, gdzie mama? -
Dodała po krótkiej chwili, a ja usłyszałem w tym cudownym głosie trochę przerażenia. Posłałem jej lekki, przyjazny uśmiech.- Moja mała królewno, nie zrobię ci krzywdy. W życiu, więc proszę, nie bój się. Mamusi tu nie ma, ale możemy potem się z nią skontaktować co? -
Wiedziałem, że jej matka i tak będzie do mnie dzwonić, więc może to pozwoli jej przekonać się trochę do tego że nic jej nie grozi. Nie pewnie skinęła głową a ja kontyunowałem.- Mam na imię Camden, drogie dziecko. To może być trochę trudne, bo żyłaś w świadomości że nie masz innej rodziny niż mama i babcia lecz jestem twoim ojcem. -
Wyjaśniłem, nie odrywając wzroku od jej twarzyczki na którą wkradło się teraz zdezorientowanie w tym samym czasie ja starałem palcami łzy z jej małych policzkówPov: Hailie
Siedziałam na kolanach nieznajomego, przytulił mnie, co było przyjemne, ale za bardzo bałam się by odwzajemnić. Chciałam do mamy, albo babci. Bolała mnie głowa, jak i było mi zimno a zarazem gorąco w tym samym czasie. Słuchałam go i ucieszyłam się gdy wspomniał o rozmawie z mamą, może weźmie mnie do domu? Otworzyłam szerzej oczy, gdy powiedział że jest moim ojcem. Babcia z mamą, powtarzały mi że nie mam taty. Jego wyraz twarzy zdawał się spokojny, a ja nie byłam do końca pewna czy mogę mu zaufać.
- Tata? -
Krzyknęłam a on pokiwał głową.- Mami mówiła że nie mam rodziny poza nią i babcią -
Wymamrotałam, a człowiek który podawał się za mojego tate, cicho westchnął.- Wiem Hailie, nie mogłem być wcześniej obecny w twoim życiu, z czym nie czuje się dobrze. Chciałbym to zmienić. -
To naprawdę był on? Poczułam nieprzyjemne uczucie, znowu zaczęło boleć. Pociągnęłam smutna noskiem i sama przytuliłam się do niego gdy on pogłaskał mnie po główce.- Ale co z mamą? I gdzie jesteśmy? -
Zapytałam, lekko odwracając głowę by w końcu się rozejrzeć.
Pomieszczenie było jasne, ściany były biało szare, widziałam mnóstwo beżowych siedzeń a obok znajdowały się małe stoliczki. Na jednej ze ścian wisiał za to ogromny telewizor. Były też polki z książkami, jak i dużo takich okrągłych okienek.- Jak będziesz chciała, to będziesz rozmawiać z mamą przez telefon okej? Jesteśmy w samolocie królewno, lecimy do mnie. Do twojego nowego domku.. Opowiedzieć ci o nim?-
Trochę spanikowałam, zamknęłam oczka kręcąc głową. Nigdy nie leciałam samolotem, boje się..- Nie latałam nigdy samolotem-
Szeptnęłam i uchyliłam powieki gdy usłyszałam że mój "tata" się zaśmiał.- Przy mnie jesteś bezpieczna, Hailie. Gwarantuję że nie masz czego się bać.-
Zapewnił, a ja się przez długi czas nie odezwałam. On też milczał, jakby dawał mi czas bym się uspokoiła. Pomyślałam o jego wcześniejszych słowach, nowego domu? Ale takiego bez mamy i babci? Było mi smutno bo bardzo je kochałam, ale jednocześnie, nie rozumiałam dlaczego nie powiedziały mi o tacie, chciałam go poznać. Dalej nie byłam do niego przekonana ale aktualnie był dla mnie naprawdę dobry.- Jak wygląda twój dom? -
Zapytałam gdy ta cisza zaczęła mnie drażnić, a mężczyzna o ciemnych włosach mnie poprawił za nim odpowiedział.- Nasz królewno, twój też. Hm, oprócz ciebie mam też piątkę synów, twoich starszych braci. -
Zdziwiłam się, oprócz tego że miałam tate, posiadałam też rodzeństwo? W dodatku aż tyle? Wyjęłam rączkę z pod koca i powoli zaczęłam liczyć, tata rozbawiony pokazał mi pięć moich palców.- Dużoo.. Jak się nazywają?-
Trochę stresowało mnie że jest ich aż tyle. Zawsze żyłam jak jedynaczka, a jednak nią nie byłam i ciężko było to pojąć. Nagle moja rodzina stała się tak duża gdy wcześniej byłyśmy z mamą i babcią we trzy. W dodatku, teraz chyba ich dwójki miało już nie być.- Najstarszy jest Vincent kochanie. Ma 17 lat, chodzi do liceum i zdarza mu się pomóc w pracy taty czy opieką nad pozostałymi. Jest zazywczaj zorganizowany, ale czasami dalej zrobi głupotę -
Tłumaczył wpatrując się we mnie, pokazał mi po chwili w telefonie nawet zdjęcie. Trochę przerażające wydawały mi się oczy mojego nowego "brata" były takie zimne.. Jak jakiś lód.- Za to później jest Will, on ma 13 lat i jest takim przeciwieństwem waszego najstarszego brata. Ma blond włosy, po ich mamie. Uczy się podobnie dobrze jak Vince, jest bardzo opiekuńczy ale też momentowo szaleje. -
Opis kolejnego z braci za to mi się spodobał. Tata pokazał mi kolejne zdjęcie na którym faktycznie był blond włosy chłopak. Uśmiechał się a jego oczy były błękitne i pełne dobra. Pomyślałam że może z nim uda mi się dogadać.- Wydaje się miły -
Wspominałam, a tata się cicho zaśmiał.- Taki też jest córeńko. Cóż, dalej jest Dylan, on ma siedem lat. A na końcu są bliźniaki Shane i Tony, którzy lat posiadają sześć. Często przez ich wariactwa nazywamy ich "Świętą trójcą" Dylan od małego kocha sport, Tony szkicować a Shane jeść, jednak co ich łączy to że wszędzie ich pełno -
Ostatnia trójka moich braci zdawała się bardzo energiczna i bałam się, że się z nimi nie dogadam. Tata jednak zapewniał mi że będzie dobrze. Rozmawialiśmy w trakcie lotu jeszcze trochę, dopóki nie odpłynęłam ponownie w krainę snów.
_______________________________________
Hej!Słów: 1117
Jak zawsze, czekam na wasze wrażenia;)
Czy Hailie zaufa bezgranicznie rodzinie?
Czy pod nie obecność ojca, chłopcy nic nie nabroją? Jak bracia przyjmą młodszą siostrę?
Dowiemy sie tego w kolejnych rozdziałach, za których paiasnie wezmę się już niedługo!Pamiętajcie, o napisaniu mi waszych uwag co do błędów ortograficznych.ꕥ
Ocenka >>>>>
Pomysły >>>>>
Uwagi >>>>>
Kto czeka na rozdział siódmy? ◈
CZYTASZ
Gdyby wszystko było inaczej? [Hailie od małego z braćmi?]
FanficA co gdyby Hailie Monet, była wychowana przez ojca? Co gdyby Camden, dał radę porwać córkę? czy poradził by se z nią? Jak zareagowali by na sekret Cama jego synowie? Gniewali by się czy spróbowali go zrozumieć? A czy Hailie znalazła by wspólny język...