13. Małe dzieci, długi dzień:)

1K 35 146
                                    

Pov: Hailie

Siedzę właśnie w salonie, na białym puchatym dywanie. Układam drewniane klocki, które przyniósł tu wcześniej Tony. Czekam na braci, którzy pobiegli do kuchni, by zapytać Willa o coś do picia. Po głowie chodzą mi ostatnie dwa dni. Nie rozumiem co się działo.

Tata i Vince, oboje zachowywali się jakoś inaczej. Mój starszy braciszek, od kąd go poznałam nie był za rozmowny. Ale w ostatnich dniach, odcinał się jeszcze bardziej. A może mi się coś przewidziało? Albo po prostu mnie nie lubił?

W pewnym momencie, usłyszałam ciche tuptanie oraz głośne śmiechy. Spojrzałem skąd dochodzą i ujrzałam Shane'a, Dylana, oraz Tony'ego którzy właśnie radośnie weszli do salonu. Najstarszy, ubrany w zieloną koszulkę z namalowanym nadrukiem Hulka podszedł do mnie i wyciągnął w moją stronę rękę w której trzymał soczek jabłkowy, na kartoniku widniał kolorowy obrazek z kubusia puchatka.

- Masz, jak ci idzie układanie twojej wieży? -
Zapytał, a ja z szerokim uśmiechem przejęłam od niego sok. Czerwoną słomkę miałam już wsadzoną, więc zaraz wzięłam kilka łyków napoju.

- Super! Patrz Dylan! -
Pokazałam mu swoje dzieło, a chłopak przeniósł wzrok na moją budowlę. Konstrukcja była wyższa ode mnie, gdy siedziałam. A drewniane klocki, dobierałam kolorystycznie.

- Taka se, ale może być -
Stwierdził, biorąc łyka ze szklanki którą trzymał teraz w obu dłoniach. Nie podobała mu się? Posmutniłam, zrobiłam coś nie tak? Myślałam, że jest ładna.

Wpatrywałam się, w swoje  kolana. Usłyszałam kroki, którymi w żadnym stopniu się nie przejęłam. Oczy mi się zaszkiły, więc szybko przetarłam twarz dłońmi.

- Ej, ale nie płacz! -
Krzyknął nagle spanikowany Dylan, jednocześnie siadając obok mnie i unosząc moją głowę bym na niego spojrzała. Po chwili podbiegł też Shane, który był wyraźnie zdezorientowany.

- Co jej jest? -
Zapytał patrząc teraz na Dylana, który wzruszył ramionami, przesunął mnie do siebie i przytulił mocno, czego ja nie odzajemniłam, a nawet próbowałam się wyrwać.

- Chwila, to przeze mnie? -
Zapytał zaskoczony, moim zachowaniem a ja odwróciłam głowę, to wtedy zauważyłam tate który się nam przyglądał, chyba analizując co się tu wydarzyło.

- Co tu się dzieje chłopaki, dlaczego wasza siostra ma łzy w oczach? -
Zapytał, dając rękę na rękę i obdarzając moich braci spojrzeniem, spokojnym ale i wyczekującym.

- Dylan powiedział coś o jej wieży, a jej jest chyba przykro -
Parsknął, jakby rozbawiony sytuacją Tony na co ja spuściłam ponownie wzrok, wbiłam go w jeden punkt. Czyli rysunek, szarego, z białym ogonkiem a czarnymi oczami króliczka na moich fioletowych getrach.

- Cicho bądź, ja nie chciałem by tak zareagowała. -
Powiedział zły Dylan, w dalszym ciągu nie rozluźniając uścisku w którym trzymał mnie od dłuższej chwili.

Tata spojrzał na klocki, a potem cicho westchnął lekko kręcąc głową. Podszedł bliżej nas i kucnął. Spojrzał na Dylana, a potem pogładził naszą dwójkę delikatnie po włosach.

- Co takiego powiedziałeś? -
Zapytał mojego brata, a on spojrzał najpierw na mnie, potem w dół a po chwili na moje wypociny. Budowałam to od godziny!

- Że jest taka se, ale ja nie chciałem jej obrazić. Hailie, mogę ci nawet pomóc ją ulepszyć. -
Bronił się, wpatrując się w naszego ojca, a gdy zwrócił się do mnie, to i jego spojrzenie ponownie skupiło się na mojej osobie.

- Widzisz Hailie, nie ma co płakać. Pobawcie się razem, wszystko będzie w porządku. Nie ma sensu się kłócić prawda? A twój starszy brat moja mała królewno, na pewno nie chciał doprowadzić cię do łez -
Zapytał łagodnie tata, spoglądając teraz na mnie. Przy drugiej części jego wypowiedzi, ostrożnie dłonią uniósł mój podbródek po czym za pomocą kciuków starł z mojej twarzy łzy, spoglądając na mnie tym wzrokiem. Pełnym spokoju, oraz miłości.

Gdyby wszystko było inaczej? [Hailie od małego z braćmi?]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz